2021-07-31

papaja w soku pomarańczowym

Ostatnio udaje mi się po taniości kupować świeżutkie, dojrzałe, soczyste papaje. Są tak cudowne w smaku, że nawet Tajfuniątko się do nich przekonało. Jej ulubiony deser to papaja w soku pomarańczowym. Kwaśny sok świetnie przełamuje mdłą słodycz papai. Deser jest wyjątkowo łatwy w przygotowaniu i jeszcze ładny do tego. 

Składniki

  • połówka obranej ze skórki i wydrążonej z pestek papai 
  • sok wyciśnięty z jednej pomarańczy 

Wykonanie

  1. Papaję ostrożnie pokroić w niezbyt cienkie plastry. Jeśli nie będziemy uważni, łuki się zapadną. Będzie nadal pyszne, ale prezentować się będzie zdecydowanie gorzej. Co widać na załączonym obrazku.
  2. Ułożyć na niewielkim półmisku lub cokolwiek głębszym talerzu i oblać sokiem. Gotowe!



 

2021-07-27

The Great Wall of Lucy Wu - Wendy Wan-Long Shang

Ostatnio często czytam książki dla dzieci. Oczywiście przede wszystkim takie Tajfuniątkowe, bo lubimy czytać razem, ale czytam też takie... przyszłościowe. To znaczy dla Tajfuniątka na później, kiedy już do nich podorasta. Często szukam książek związanych jakoś z międzykulturowością, Azją i tak dalej, żeby mogła się utożsamiać. Na razie nie wiem jeszcze, jak będzie na siebie patrzeć; póki co po polsku mówi, że jest Polką, a po chińsku że Chinką... Ale to wszystko może nie być takie proste. 
No i właśnie o tym ta książka. Wielki Mur Lucy Wu opowiada o Amerykance chińskiego pochodzenia i o jej drodze do zaakceptowania chińskiej części swego dziedzictwa kulturowego. Jest tu o tym, jak trudno nauczyć się języka, nawet jeśli dla rodziców jest on językiem ojczystym, jeśli rodzice się do tego nie przyłożą. Jest o tym, że nie każdy Chińczyk musi lubić świńskie uszka i inne chińskie specjały. Jest o konflikcie wewnętrznym, ale też o tym, co ważniejsze - rozwijanie własnych zainteresowań (w tym wypadku pasją dziewczynki jest koszykówka) czy też nadrobienie braków dotyczących własnej kultury. A może nie własnej? Może to tylko kultura tej rodziny, ale niekoniecznie odczuwana jako własna? Jest też dużo o tęsknocie i o poczuciu przynależności nie tylko do kultury, ale przede wszystkim - do rodziny. Czytając, mimowolnie zastanawiałam się, jak to będzie z Tajfuniątkiem. U nas problem może się pojawić w drugą stronę - z językiem polskim, polską kulturą, polskimi smakami, polską rodziną. Pracuję nad tym, żeby serce, język i głowa spajały obie kultury, oba języki, ale... Czy mogę tak naprawdę wiedzieć, co siedzi w głowie mojego dziecka? Cóż. Przyszłość pokaże. A tymczasem - będziemy czytać i próbować skupić się na tym, co naprawdę ważne.

2021-07-24

16. Yunnański Festiwal Teatralny 第十六届云南省新剧

Dziś zakończy się szesnasta edycja Yunnańskiego Festiwalu Teatralnego, który trwał ostatnie dwa tygodnie i przyniósł powiew świeżości - bowiem jest to festiwal, podczas którego pokazywane są przede wszystkim nowe sztuki, biorące udział w konkursie. Było wiele kategorii: musicale, balety, dramaty, lokalne opery, widowiska dla dzieci... W związku z tym występy można było oglądać w wielu miejscach, od Yunnańskiego Teatru Artystycznego 云南艺术剧院 przez Yunnański Teatr Wielki, Kunmiński Teatr 昆明剧院, Teatr Miasta Wiosny 春城剧院, filharmonię, sceny eksperymentalne, aż po nasz Teatr Muzyczny. Większość przedstawień emanowała yunnańską kulturą - spektakle eksplorowały i eksponowały kulturę rozmaitych grup etnicznych Yunnanu, tutejszą historię i zwyczaje. 

Tajfuniątku i mnie udało się obejrzeć dwa spektakle, właśnie dlatego, że były grane w "naszym" teatrze tuż pod domem. Pierwszym z nich była Ashima. Znacie już tę historię i wiecie też, że na jej podstawie nakręcono film. Jako wielka fanka tej ludowej opowieści muszę przyznać, że zachwyciłam się piękną choreografią i tym, jak cudownie opowiedziano tę historię niemal bez słów, tylko z muzyką i kilkoma piosenkami. Tutaj możecie pooglądać zdjęcia. 

Drugie przedstawienie urzekło mnie cokolwiek mniej, za to Tajfuniątku wyjątkowo przypadło do gustu. Konna karawana na Jedwabnym Szlaku 马帮丝路 pokazuje życie dawnych handlarzy, którzy by wymienić bat na skórę musieli wędrować nieprzetartymi szlakami, mierząc się nie tylko z nieubłaganą geografią i siłami przyrody, ale i ze zwykłą ludzką tęsknotą. Tutaj możecie pooglądać zdjęcia. Pięknie pokazano rytm życia karawan, a złowieszcze siły przyrody zilustrowano muzycznie dość nietypowo, bo rockiem z miłymi dla ucha solówkami na gitarze elektrycznej. Mnie trochę raziła muzyczna niespójność, ale Tajfuniątku ona w ogóle nie przeszkadzała. Cóż, kwestia gustu. 

Szkoda, że nie dałyśmy rady zobaczyć więcej. 

Dobrze, że Teatr Muzyczny mamy pod domem i że na te dwa spektakle zdołałyśmy pójść.

2021-07-22

boskie bestie 神獸

Dzisiejszy wpis powstał w ramach współpracy z japonia-info.pl, czyli pod egidą Unii Azjatyckiej.  

Z boskimi bestiami jest trochę zamieszania, ponieważ są różne wersje legend i wiele stworzeń pragnących stanąć na podium. To wszystko dlatego, że Chińczycy sobie wymyślili całkiem obfity bestiariusz i jeszcze uparli się, że wiele stworzeń ma szczególne moce i szczególne znaczenie. Wszystkie wrzuca się do jednego worka boskich bestii 神獸 [神兽] shén shòu, ale za chwilę zobaczycie, jakie tu panuje pomieszanie z poplątaniem. 

Po pierwsze: mogą się nazywać również 聖獸 [圣兽] shèng shòu czyli święte bestie lub 瑞獸 [瑞兽] ruìshòu - pomyślne bestie.

Do jednych z najstarszych należą Słoneczny Blask 太阳烛照 i Księżycowa Poświata 太阴幽荧, stworzone na początku czasu przez Pangu. Choć może stworzone przez nie bardzo oddaje proces tworzenia: powstały one po śmierci Pangu z jego oczu. Według innej legendy są po prostu uosobieniem taoistycznego yin i yang. 

Kolejnymi są doskonale nam już znane Cztery Mityczne Stworzenia, czyli Błękitny Smok, Cynobrowy Ptak, Biały Tygrys i Czarny Żółw. Do nich czasami dorzuca się naszego starego znajomego Yinglonga, a czasem jeszcze dodaje Żółtego Smoka czyli opiekuna centrum, ziemi i w dodatku wcielenie Żółtego Cesarza

Mamy też inną Wielką Czwórkę, którą znacie równie dobrze: 四靈 czyli cztery pomyślne zwierzęta - qilin, fenghuang, żółw-opiekun i yinglong

Niektórzy (zwłaszcza w dawnym Syczuanie) do grona boskich bestii zaliczali też Bestię Oświecenia 開明獸 - dziewięciogłowego tygrysa. Inni - bestię dosiadaną przez Ksitigarbhę, jednego z najważniejszych bodhisattwów, zwaną 諦聽 Diting. Ta dziwna hybryda potrafi na pierwszy rzut oka odróżnić dobrych od złych i mądrych od głupich. Tę samą cudowną właściwość posiada Xiezhi, chiński symbol sprawiedliwości, który kłamców i złoczyńców przebijał rogiem. Z tego względu i jego niektórzy uważają za boską bestię. Jeszcze inni dorzucają do boskich bestii obrońcę forsy, czyli pixiu

Kolejna bestia, tak samo jak qilin, raczy się pojawić tylko w czasach dobrych władców i pokoju. Zowie się 騶虞 Zouyu i choć wygląda jak wielki kotowaty, nie jada żyjących stworzeń ani na nie nie poluje dla zabawy. 

Innym boskim stworzeniem jest 白泽 Baize, dosłownie: Białe Bagno, kolejna hybryda, która potrafi zmieniać pecha w szczęście. 

I kiedy myślimy, że znamy już wszystkie szczęśliwe stworzenia w chińskiej mitologii, natrafiamy na Dziesięć Starodawnych Boskich Bestii 上古十大神兽... Ale nie bójcie się. Tu już mamy tylko jedno nowe stworzenie. Bo na samym końcu, za Słońcem i Księżycem, Yinglongiem, Żółtym Smokiem, qilinem i Czterema Mitycznymi Stworzeniami mamy jeszcze Tengshe 螣蛇 - Latającego Węża, który jest boski, a w dodatku kojarzy się z sukcesem. Patrzcie - jest zaledwie beznogim wężem, a potrafi latać! Jest więc ucieleśnieniem hasła "chcieć to móc".Ale o nim więcej może kiedy indziej?...

Jak się Wam podobają chińskie legendarne stworzenia, niosące ochronę, sprawiedliwość, szczęście i/lub pieniądze? 

Tutaj poczytacie o japońskim zwierciadle boskich bestii.

2021-07-20

jaśmin 茉莉

Od dwóch miesięcy rozpieszcza mnie jaśmin, pachnący z donicy na parapecie. Kwiat uparł się, by sprawiać mi przyjemność najdłużej, jak się da, dlatego drobne aromatyczne perełki nie pojawiają się naraz, a po kolei.

Dziś mam dla Was wiersz mingowskiego poety Jianga Kui 江奎 "Jaśmin" 茉莉

虽无艳态惊群目, 

Choć swym wyglądem nie olśni oczu tłumu 

幸有清香压九秋。 

Zapachem wszak pokona smutek jesieni. 

应是仙娥宴归去, 

Pewno boginka wracając z niebiańskiej uczty 

醉来掉下玉搔头。 

Wstawioną będąc, zgubiła tę nefrytową spinkę.

2021-07-18

Alokazja olbrzymia 海芋

Alokazja olbrzymia zowie się po chińsku "morskim taro". Tak jak zwykłe taro, również i morskie jest jadalne, ale dopiero po ugotowaniu - na surowo jest trujące. W łodygach i liściach występuje lateks. To właśnie te części rośliny są jadane - w przeciwieństwie do zwykłego taro, które dostarcza nam bulw. Nie poleca się spożywania większych ilości ze względu na obecność rafidów, jednak roślina wydaje się być mocno zadomowiona a nawet uprawiana w Malezji, na Filipinach i w innych krajach tropikalnych. W Kunmingu ładnie wyrasta:
Ale na targach się jej niestety nie spotyka.

2021-07-15

Taowu 檮杌

Dzisiejszy wpis powstał w ramach współpracy z japonia-info.pl, czyli pod egidą Unii Azjatyckiej. 

檮杌 táowù to już ostatnia (po hundunie, taotie i qiongqi) z Czterech Złowieszczości 四凶. Tym razem mamy do czynienia z tygrysem obdarzonym ludzką głową i dziczymi kłami. Zgodnie z Księgą bogów i potworów taowu mieszka na pustkowiach dalekiego Zachodu (czyżby w Yunnanie?). Wygląda trochę jak tygrys, ale sierść ma psią, ludzką twarz i kły dzika, a także ogromnie długi ogon. Sieje chaos, jest brutalny, a w dodatku nie da się go wytresować. Skąd ta nieodporność na tresurę? Zgodnie z Komentarzem pana Zuo legendarny cesarz Zhuanxu miał głupiego syna - tak głupiego, że nie dało się go do niczego przyuczyć, a już na pewno był za głupi jak na członka cesarskiego rodu. Ponoć ledwo gadał, ale za wciąż psocił i hałasował po całym pałacu. Miał przy tym mocno pogardliwy stosunek do moralności i cnót. Siał chaos na niebie i ziemi, a zwał się właśnie taowu. Ciekawe kiedy z cesarskiego pomiotu zmienił się w tygrysią hybrydę...


 

Tutaj poczytacie o japońskim idiocie.

2021-07-14

Wór babcinych opowieści Sudha Murty

Przeczytałam piękną książkę. Raczej dla dzieci, ale mnie też urzekła kolorytem. Indie mnie szalenie pociągają, a niestety nie znam się na nich wcale. Obcy jest mi nie tylko język, ale również mitologia (z małymi wyjątkami), literatura, muzyka. No, kuchnię trochę znam, ale nie aż tak dobrze, jak bym chciała. Może właśnie dlatego z taką przyjemnością czytam bajki, które są takie zupełnie inne niż nasze? Ostatnio opowiadam je na dobranoc Tajfuniątku. Ależ jest nimi zachwycona! 

Sudha Murty, Grandma's Bag of Stories

2021-07-13

Tęskniąc za Xinem w Południowym Pawilonie w letni dzień 夏日南亭怀辛大

山光忽西落, 

Blask opromieniający góry nagle znika na zachodzie, 

池月渐东上。 

A księżyc wspina się nad jezioro od wschodu. 

散发乘夕凉, 

Rozpuszczone włosy cieszą się wieczornym chłodem 

开轩卧闲敞。 

gdy spoczywam w ciszy w otwartym pawilonie. 

荷风送香气, 

Wiatr rozsiewa aromat lotosów 

竹露滴清响。 

i słychać, jak rosa kapie z bambusów. 

欲取鸣琴弹, 

Chciałbym zagrać na cytrze 

恨无知音赏。 

Nie ma jednak komu słuchać. 

感此怀故人, 

Zatęskniłem za starym przyjacielem 

中宵劳梦想 

I nawet sen nie daje mi wytchnienia. 

To czuły wiersz autorstwa Meng Haorana, wspaniałego tangowskiego poety, starszego kolegi tych wszystkich Libajów, Dufów i innych Wangwejów. Ach, jak on pisze o przyrodzie! A o przyjaźni też niezgorzej. Sami spójrzcie: poszedł cieszyć się spokojnym letnim wieczorem do Południowego Pawilonu. I niby wszystko jest takie piękne - i te lotosy, i ta bambusowa rosa. A jednak trudno mu się cieszyć pięknem bez przyjaciela Xin E, który nie tylko jest niezastąpionym towarzyszem do kieliszka, ale i Rozumiejącym Muzykę Duszy - 知音 - co jest najpiękniejszym określeniem przyjaźni, jakie istnieje. Mamy też i drugie określenie na przyjaciela: 故人 gùrén - dosłownie: stary, antyczny wręcz człowiek, czyli ktoś, kogo znamy całe wieki. To tylko podkreśla siłę i trwałość tej przyjaźni i wielką tęsknotę - tym większą, im bardziej nie możemy podzielić się pięknem z tymi, których kochamy. 

Łapiemy okruchy szczęścia: chłodny powiew w upalny letni dzień, woń lotosu, zachód słońca, odpoczynek w pięknym miejscu, wschód księżyca, odgłosy przyrody. To wszystko pozwala nam żyć. A jednak jest zadra w sercu. Jest tęsknota nie dająca spokojnie spać. Nawet muzyka nie daje ukojenia. 

Meng Haorana dzieli ode mnie kilkanaście wieków. Wychowaliśmy się w różnych kulturach, w różnych miejscach; mamy inne zasady moralne, inaczej widzimy świat. Nic nas nie łączy. 

Poza uczuciami. Bo te mamy identyczne.

Stąd dzisiejszy wpis: w Parku Wielkiego Widoku ujrzałam taką kompozycję z wyjątkiem z wiersza Menga - oczywiście właśnie o lotosach i bambusach.

2021-07-12

lody dla turystów

Dzisiejszy wpis powstał w ramach współpracy z japonia-info.pl czyli pod egidą Unii Azjatyckiej.

Robienie sobie zdjęć z zabytkami to takie oklepane! Teraz jest moda na zwiedzanie dla smakoszy: trzeba pojechać do miejsc w Chinach, które wpadły na robienie "zabytkowych" lodów. W Kunmingu trafiliśmy jak dotąd na dwa takie miejsca. Jedno to Park Wielkiego Widoku z lodami w kształcie Budynku Wielkiego Widoku oraz w kształcie lotosów, tak pięknie tam kwitnących:

Drugie to nasza ukochana Akademia Wojskowa:

Wiem też, że w sezonie dostępne były lody w kształcie kwiatów dżakarandy, ale jakoś nie udało nam się na nie trafić. Może w przyszłym roku? 

Oczywiście Kunming to nie jedyne miasto, które w tak apetyczny i niebanalny sposób wspiera turystykę. Znalazłam stronę, na której pokazano wiele chińskich zabytków w ich przepysznej formie. Nic tylko podróżować i zajadać się lodami, zwłaszcza że są bardzo smaczne, dostępne w wielu smakach - przynajmniej te kumińskie.  

Tutaj poczytacie o tradycyjnych japońskich lodach.

2021-07-10

kwestionariusz

Jak co tydzień, idę na mój ukochany targ. Przed targiem stoją wielkie tablice ze zdrowotnym kodem do skanowania: od ponad roku trzeba mieć zdrowotną aplikację na smartfon i skanować się przed wejściem do niektórych obiektów, np. muzeów, kin czy basenów. W zależności od tego, czy jesteśmy w strefie ryzyka czy też nie, kod może być zielony lub innego koloru. Konto w telefonie jest połączone z danymi z dowodu osobistego/paszportu. Pełna inwigilacja, ale też - bezpieczeństwo. To właśnie m.in. dzięki tym kodom możemy żyć prawie normalnie - bez strachu i bez lockdownów. Skanuję się więc posłusznie przed wejściem na targ i zakładam maseczkę. Zazwyczaj już nie chodzimy w maseczkach, ale nadal są one wymagane np. przed wejściem do parku czy autobusu. Również przed wejściem na targ. Jeszcze tylko bezdotykowe mierzenie temperatury (powyżej 38 stopni nie wpuszczają do miejsc użyteczności publicznej) i można wchodzić. 

Nagle podchodzi do mnie strażnik z kwestionariuszem. 

- Proszę wypełnić.

- Co to takiego?

- Kwestionariusz zdrowotny.

- Po co? Przecież zeskanowałam kod!

- Wszyscy obcokrajowcy muszą się zarejestrować.

- Od kiedy?

- Od początku pandemii.

- Pandemia trwa już półtora roku. Nigdy nie musiałam się rejestrować. Dlatego pytam: od kiedy trzeba się rejestrować?

- Od początku pandemii.

- Proszę pana, przychodzę na ten targ co tydzień mniej więcej od dziesięciu lat. Nigdy nie musiałam wypełniać żadnych formularzy. Również w trakcie pandemii, która trwa półtora roku, co tydzień tutaj wchodzę bez problemów. O co chodzi? Dlaczego nagle muszę się rejestrować?

- Wypełnij formularz, albo nie mogę cię wpuścić, bo jest pandemia.

Zdążył się zebrać spory tłumek, w tym sprzedawców, którzy mnie doskonale znają z widzenia. To nic nie pomogło. Musiałam wypełnić idiotyczny formularz, który nie dostarcza nawet połowy informacji, znajdujących się w zielonym kodzie zdrowotnym, który już zeskanowałam. 

Podczas spaceru przez targ trochę ochłonęłam. Znajomi sprzedawcy śmieją się, żeby ukryć zakłopotanie. Oni też nie wiedzą, dlaczego akurat dzisiaj zostałam zatrzymana. Mówią tylko, żebym się nie denerwowała, bo przecież to i tak nic nie zmieni - jak mus, to mus. Nie przeskoczę tego, że jakiś nadgorliwy bałwan nagle sobie przypomniał, że mamy pandemię ani tego, że muszę wypełniać świstki, których nie musi wypełniać np. Amerykanin chińskiego pochodzenia, bo on nie wygląda na obcokrajowca, a ja tak. Nie przeskoczę tego, że raz jest tak, a raz inaczej. Nie przeskoczę tego, że wszystkie nowe przypadki COVID są lokalne, przynoszone przez Chińczyków, a i tak to nas trzyma się na celowniku. Nie przeskoczę również tego, że Chińczykom dopłacają za to, żeby wyrobili normę szczepionkową, a obcokrajowiec taki jak ja aktualnie nie może się zaszczepić nawet jeśli bardzo chce*.  Nie mam żadnego wpływu na to, że już od dwóch lat nie byłam w Polsce i nie zanosi się na to, żeby było to dla mnie możliwe w ciągu najbliższego roku czy nawet dwóch. Straciłam pozorną kontrolę nad własnym życiem. Przestawiam mózg, żeby myśleć o zakupach i planach na dziś, a nie o tym wszystkim, na co i tak nie mam wpływu.

Głęboki oddech. Drugi. Trzeci. 

Dalej jakoś pójdzie samo.

*Już niedługo będziemy się mogli szczepić - ponoć od 14 lipca rusza masowe szczepienie obcokrajowców w Kunmingu. Oczywiście nie będziemy mieć wpływu na to, którą z licznych chińskich szczepionek zostaniemy zaszczepieni.

2021-07-08

Hong 虹

Dzisiejszy wpis powstał w ramach współpracy z japonia-info.pl czyli w ramach Unii Azjatyckiej.  

Znak tęczy w języku chińskim składa się z robaka 虫 i pracy 工, ustawionych wertykalnie lub horyzontalnie: 𧈫/虹. Ponieważ wiemy, że ta druga cząstka jest tylko fonetyczna (hong i gong są naprawdę podobne), to pierwsza musi być semantyczna. To znaczy, że tęcza jest - a przynajmniej była - zwierzęciem. Może akurat nie robakiem, ale jednak. Robaczywy klucz występuje przecież nie tylko przy owadach, ale też przy pajęczakach, np. 蜘蛛 pająk, skorupiakach, np. 虾 krewetka, a także płazach, np. 青蛙 żaba czy gadach 蛇 wąż. Nie powinno więc nas wcale dziwić, że tęcza to tak naprawdę... smok. Może smok, może wąż, może potwór pojawiający się na nieboskłonie. Miał też inną, równie robaczywą nazwę: 蝃蝀 dìdōng (oba znaki to tęcza, ale obecnie nie są już używane). Gdy Didong pojawiał się na wschodzie, nikt nie ośmielał się wskazywać go palcem - znaczy ta tęcza była groźna. Miała ponoć dwie głowy i ogromny pysk. Pojawiała się po deszczu, żeby zaspokoić pragnienie. Dawniej zresztą znak przypominał właśnie dwuustego potwora - myślę, że Tęcz nie przyjął dobrze zmiany znaku w robaka... Wracając do stwora: potrafił on wchodzić do strumieni, by pić wodę obiema głowami naraz! 

Później starożytni Chińczycy odkryli zjawisko tęczy wtórej, co oczywiście poskutkowało logicznym wyjaśnieniem: mamy parkę, samca i samicę, nazwają się 虹蜺 hóngní. W późniejszych latach z niewiadomych przyczyn drugi znak zmienił się w nierobaczywą formę: 霓. 

Co ciekawe, z czasem pojawienie się tęczy, skojarzone zostało bardzo silnie z seksem. Wiecie, deszcz i chmury to w Chinach ładne określenie seksu, a tęcza przecież pojawia się po deszczu... Jednak to piękne zjawisko optyczne symbolizuje związek, który nie powinien się w Chinach wydarzać, to znaczy - z miłości. Małżeństwo było przecież w Chinach kontraktem, więc miłość, jeśli już musiała, mogła ewentualnie pojawić się po ślubie. Za to tęcza to hulaj dusza, ucieczka z ukochanym i inne takie zbereźne i romantyczne niedorzeczności. Mało tego! Dodatkowo Tęcz został posądzony o powodowanie suszy! Miał podoć w suchych miesiącach wypijać obiema wielkimi paszczami wodę z rzek i studni. Nic więc dziwnego, że starożytni Chińczycy ujrzawszy tęczę, wcale się nie cieszyli. Przecież albo była z tego susza, albo źle prowadząca się córka czy siostra. 

A jednak, mimo tych wszystkich pechowych skojarzeń, uważali Chińczycy tęczę za tak piękną, że właśnie w Tęczowe Szaty 霓裳 nícháng odziali swych Nieśmiertelnych. 

Tutaj poczytacie o japońskiej ropusze o tęczowym oddechu.

2021-07-07

lotosy w Parku Wielkiego Widoku

Poprzednim razem było jeszcze za wcześnie. Tym razem było w sam raz :)
Deptaki ozdobione lotosowymi basenami w kształcie płatków lotosów.
Budynek Wielkiego Widoku jeszcze stoi :)
Nawet mur otaczający plac budowy naprzeciwko wejścia do parku został ozdobiony lotosami...
Tyle gatunków, kolorów, wielkości! Cudnie! Naprawdę, to chyba najlepsza lotosowa miejscówka w Kunmingu. I właśnie teraz jest najlepszy czas.