2022-12-31

Na Nowy Rok

Ten rok żegnam z uśmiechem.

Uśmiech ma podwójną wymowę: po pierwsze - to świetnie, że ten rok już sobie idzie, bo, kurde, już mam dość. Po drugie: pojawiło się malusieńkie światełko w tunelu i może, MOŻE jednak kiedyś jeszcze pojadę z Tajfuniątkiem do Polski? 

Życzę Wam nadziei. Takiej solidnej, której nie przeraża to, że to wszystko nie tak, nie tak, nie tak/ no a jeśli jeżeli nie tak, nie tak/ no to po co nam było w to gnać/ tamto rwać/ iść pod prąd pod wiatr/ gniazdo wić niby ptak/ no jeżeli ma być nie tak?... 

Ja trzymałam się nieźle tak długo! A w ciągu ostatnich paru miesięcy nagle znalazłam się na dnie. Doszłam do granic wytrzymałości psychicznej i nie wiedziałam, co to dalej będzie. Ze światem, z Chinami, ale przede wszystkim - ze mną. 

Ale zwyciężyłam. I tego Wam też życzę.

2022-12-24

Wesołych!

W ramach tradycji - pocztówka świąteczna. A w ramach nowości - tym razem na pocztówce nie Tajfuniątko, a ja :)
Wszystkiego najlepszego!

2022-12-15

Śliwowy Zaułek 大、小梅园巷

Im dłużej nie piszę, tym ciężej mi się za to zabrać. Jest tyle innych spraw, tyle obowiązków, ale również - przyjemności. Czy znajdę coś nowego? Ależ oczywiście, mam setki zdjęć i tematów. Czy znajdę czas? To już nie jest takie oczywiste. Próbowałam pracować na raty: dziś skrobnę dwa słowa, jutro pięć, pojutrze dołożę zdjęcia... Ale to nie działa. Nie umiem wrócić do wpisu i pamiętać, co chciałam w nim napisać. Za każdym razem muszę szukać od nowa. Co samo w sobie oczywiście nie jest złe, bo dzięki temu znajduję nowe informacje, nowe szczególiki, nawet nowe spojrzenie... Ale są takie wpisy, które właśnie przez odkładanie na później rozrosły mi się do niebotycznych rozmiarów, a końca pracy nie widać. 

Zmęczenie ostatnimi trzema latami w Chinach osiągnęło punkt krytyczny. Osobiście uważam, że trzy lata optymizmu mimo wszystko, miłości mimo wszystko, cierpliwości ponad miarę, nadziei ponad granice rozsądku - to bardzo dużo. Chyba trochę za dużo naraz. Marzę o wakacjach. 

Spróbuję więc w inną stronę. Kilka słów, parę zdjęć. To, co przyciągnęło moją uwagę, choć ostatnio niewiele rzeczy potrafi przykuć moją uwagę. Na pierwszy ogień - niepozorna uliczka:


Ta urokliwa uliczka na tyłach rezydencji Zhu De to Śliwowy Zaułek 梅园巷, jeden z dwóch, bo tuż obok siebie znajdują się Duży i Mały Śliwowy Zaułek, które łączą się w jedno. Są to uliczki z czasów qingowskich; ich nazwa wzięła się stąd, że dawno, dawno temu rosły przy nich przepiękne, stare śliwy. 

Siheyuany przy Śliwowym Zaułku przetrwały inwazję Japończyków i drugą wojnę światową. Nie dały jednak rady nowym czasom i modernizacji. Jednak za czasów, gdy upadało cesarstwo, żyli sobie w starych domostwach po przeciwnych stronach drogi piękny młodzieniec i piękna dziewczyna. Bawili się ponoć razem od dziecka, a gdy przyszedł czas, chłopiec wdział kamasze, posadzili przy swoich domach śliwy i dziewczę obiecało, że będzie czekać swego ukochanego, a woń białego kwiecia będzie umilać jej dni tęsknoty. Ponoć stało się tak, że tylko jedna ze śliw dawała owoce, a druga - tylko aromatyczne kwiecie. 

Nawet najstarsi kunmińczycy nie wiedzą, czy chłopiec wrócił i czy dziewczę na niego czekało. A śliwy wycięto w pień wtedy, gdy zmieniono siheyuany w brzydkie bloki...

Jednak te śliwy nie były pierwszymi przy rzeczonej uliczce; jej nazwa sięga czasów znacznie odleglejszych: już za czasów Sun Rangwena znajdował się w pobliżu maleńki śliwowy sad, będący dla poety nieustanną inspiracją.

Na przestrzeni ostatnich paru miesięcy spędziłam w tych uliczkach tak nieprawdopodobną ilość godzin, że po prostu musiałam zapoznać się z ich historią. Tuż przy wejściu do muzeum w rezydencji Zhu De postawiono namioty do robienia darmowych testów covidowych; nastałam się w tych kolejkach, jako, że przez parę miesięcy trzeba było negatywnego wyniku testu nie starszego niż 48 godzin, by wejść do dowolnego obiektu: sklepu, restauracji, autobusu, hali sportowej; musiałam też mieć ważne testy, żeby chodzić do pracy. Było to bardzo uciążliwe i powodowało ogromne straty czasu... a jednak, swoim zwyczajem, znalazłam w tej niedogodności plusy: od czasu, gdy Tajfuniątko nauczyło się chodzić, nie udało mi się przeczytać tylu książek! Nawet stanie w kolejce nie odebrało mi pogody ducha. Z dużo większym niepokojem obserwuję, co się dzieje teraz, gdy Chińczycy zostali puszczeni na żywioł: w aptekach brakuje środków przeciwgorączkowych i uśmierzających ból, strach wyjść na ulicę, bo wprawdzie Omikron wydaje się być niezbyt groźną chorobą, ale kolejki w szpitalach stały się nagle tak długie, że osoby z 40stopniową gorączką muszą czekać nawet pół doby na dopchanie się do kroplówki... A jednak - wolałabym już mieć to za sobą. Przechorujmy to i zacznijmy znów żyć jak ludzie. Błagam.


2022-12-09

miłorzęby

Uwielbiam złotą kunmińską jesień. Ma w sobie wszystko to, co tygryski lubią najbardziej, a nawet więcej: nie dość, że jest pięknie, ciepło i słonecznie, to jeszcze możemy się tym cieszyć nawet w połowie grudnia!
Za tak piękną jesień jestem w stanie nawet wytrzymać kilka obrzydliwych zimowych dni, które prędzej czy później nawiedzą Miasto Teoretycznie Wiecznej Wiosny...