Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 白族 Baiowie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 白族 Baiowie. Pokaż wszystkie posty

2025-08-29

Próbowanie Nowego 尝新节

Próbowanie Nowego 尝新节 zwane również Świętem Jedzenia Nowego 吃新节 jest zwyczajem znanym między innymi w Hunanie, Guizhou, Guangxi i Yunnanie, czyli wszędzie tam, gdzie znajdziemy grupy etniczne Gelao, Miao, Buyi, Bai, Zhuang, Dong, Pumi i wiele innych, bo to właśnie ich tradycyjne święto. Dziś Hanowie (zwłaszcza młodzi i stanu wolnego) obchodzą święto Podwójnej Siódemki czyli "chińskie walentynki",ale w wiejskich obszarach zamieszkanych przez inne grupy etniczne ważne jest to, że właśnie zaczynają się żniwa i nowe zboże trafia na rynek. Trzeba przy tym zauważyć, że choć oficjalna data święta to Podwójna Siódemka, jednak oczywiście w rzeczywistości święto odbyć się może po prostu wtedy, gdy zboża zaczynają dojrzewać - czyli każdego roku i w każdej wiosce może być inaczej - terminy mogą być tak wczesne jak szósty i tak późne jak ósmy miesiąc księżycowy! Również wielkość imprezy może być różna - albo cała wioska obchodzi święto razem, albo obchodzą je osobno pojedyncze rodziny (tak jest np. u Zhuangów). 
Bezpośrednio przed świętem panie domu, wystrojone i zbrojne w słomiane kapelusze (albo z głowami obwiązanymi chustami) i bambusowe kosze wybierają się na pola by zebrać i wymłócić kłosy dojrzałego już ryżu względnie zebrać dojrzałe kolby kukurydzy (jak jest np. u ludu Yao). Całe wioski rozbrzmiewają wówczas perkusją młócki okraszoną pięknymi pieśniami pracy. 
W świąteczny poranek gotują nowy ryż na parze i takim poczęstunkiem wabią na pola starszyznę i dzieciaki, by wspólnie złożyć ofiarę przodkom tudzież odpowiednim bóstwom i zapalić dla nich trociczki lub świeczki (tak jest np. u Lahu). Oczywiście, znane są i inne wariacje, np. uprażony ryż ubity na mączkę z imbirem bądź innymi dodatkami jak w grupie etnicznej Jingpo albo gotowana kukurydza jak u Yao. Później całą rodziną jedzą posiłek dziękczynny - w zależności od regionu i zasobności mogą być to posiłki skromne, w niektórych istnieje ściśle określona ilość potraw (np. bajskie osiem wielkich misek 八大碗, w skład których wchodzą takie delicje jak smażony ser "mleczny wachlarz", kurczak duszony z pigwowcem czy piskorzowa zupa rybna z tofu), ale może się okazać, że trzeba zarżnąć koguta, kozę i świniaka! 
W niektórych regionach praktykuje się podawanie posiłku najpierw psom, a dopiero później ludziom (tu widzimy przenikanie się zwyczajów różnych grup etnicznych - pamiętacie może legendę Pumi o tym, jak to pies zdobył dla ludzi zboże? Oczywiście Pumi również obchodzą to święto, a poza tym wiele innych grup etnicznych również opowiada legendę tego rodzaju z psem w roli głównej). 
Tego dnia nikt nie pracuje, całe wioski się rozmaicie bawią - puszczają fajerwerki, urządzają ceremonię "sprzątania wioski" 扫寨 oraz rozmaite występy artystyczne od operowych po śpiewanie zwykłych piosenek ludowych czy pokazy sztuk walki. Wioskowa starszyzna bądź szaman (w regionach, w których ten zawód przetrwał) wraz z dzieciarnią idą pozbierać jeszcze trochę zbóż, owoców i warzyw i przywiązać je do najstarszego drzewa w wiosce. Później zaś przywiązują do bambusowej tyczki zdobnej czerwonymi papryczkami i zielonymi pędami czosnku czerpak z mięsem kurzym i wieprzowym oraz wódeczką, a następnie wbija tę tyczkę w ziemię uprawną, by pożegnać przodków. Lud Gelao włączył w świąteczne obchody również tradycję darowania życia. Zresztą - łatwo sobie wyobrazić, że skoro Próbowanie Nowego istnieje w wielu regionach i u rozmaitych grup etnicznych, obchody są bardzo zróżnicowane. Niezmienne pozostaje jedno: wdzięczność dla bóstw, przodków czy po prostu natury za to, że w swej łaskawości znów pozwoli nam się wyżywić pracą własnych rąk.

2025-05-07

甲马 yunnańskie talizmany

甲马 jiǎmǎ (dosłownie: koń w zbroi) to tradycyjne drzeworyty mniejszości Bai, używane w celach sakralnych. Konkretnie: z pięknych obrazków robiono ofiary całopalne ku czci bóstw lub przodków. Najczęściej używano białego papieru i czarnego tuszu, jednak bywały okazje, dla których stosowano czerwony, zielony bądź żółty papier. Tematyka bywała różna: od oddawania czci personifikacjom natury czyli bóstwom lasu, skał, gór, księżyca czy ognia po bóstwa ludowe innego typu - jednym z przykładów może być sylwetka białego tygrysa, który był uważany za postać rozróżniającą prawdę od kłamstwa, innym bóstwa śmierci czy plag; znajdą się tu również inne bóstwa ludowe - Znachorka, Bóg Pieniędzy, duchy przodków i inne bóstwa bendżuistyczne. Używało się ich podczas wszystkich okazji, kiedy trzeba się było pomodlić: wesela, pogrzeby, powodzie, pożary, święta, urodziny, przed wyruszeniem w podróż i tuż po szczęśliwym powrocie... 
No dobrze, ale co to wszystko ma wspólnego z koniem? Otóż sama idea ofiary całopalnej pojawiła się u Bajów za sprawą wymiany kulturowej z Hanami, którzy tradycyjnie używali papierowych koni (czasem z bambusowym stelażem) do składania ofiar demonom i bogom. Drzeworyty odeszły wprawdzie daleko od pierwotnych sylwetek końskich, jednak zwyczajowa nazwa pozostała. 
Przez wyrafinowanych Hanów technika wykonania tych drzeworytów uważana jest za prymitywną, toporną i niedbałą. W dodatku postaci i stroje z drzeworytów są żywcem zaczerpnięte z bajskich tradycji, więc Hanowie generalnie raczej nic o nich nie wiedzieli i nie mogły się im podobać. Choć już Lu Xun z kolegami zbierał informacje na temat drzeworytów ludowych, nasze jiama zostały w zasadzie całkowicie pominięte. Przy takim nastawieniu można uznać za niemal cud, że zachowało się ponad osiemdziesiąt matryc tradycyjnych drzeworytów. Całe szczęście zorientowano się, że i to należy do kulturowego dziedzictwa i zaczęto ratować, co pozostało i kształcić nowych majstrów. W miarę prowadzenia badań okazało się, że ten typ drzeworytów znany był nie tylko w Dali i okolicach, ale również w Baoshan, Tengchongu i innych regionach zachodniego Yunnanu; w każdym regionie inkorporował zaś nieco odmienne atrybuty lokalnego folkloru. Nadgorliwi badacze próbują oddzielić bajskie jiama od rozmaitych innych drzeworytów pełniących podobną funkcję, lecz wywodzących się z buddyzmu lub taoizmu bądź opierających się na starożytnych księgach. Na dobrą sprawę należałoby je oddzielić nawet od drzeworytów noworocznych 年门画 naklejanych na drzwiach. Nie jest to jednak tak proste - przecież wiadomo, że niektóre bóstwa taoistyczne bądź buddyjskie też trafiły do bendżuistycznego panteonu. Teraz zaś, gdy kształceni są nowi rzemieślnicy, bazują oni nie tylko na tradycyjnych bajskich wzorach, a czerpią całymi garściami nie tylko z kultury chińskiej i języka chińskiego, ale również z chińskiej popkultury. 
Jiama dzieliły się na dziewięć podstawowych typów: 
  1. Na postawienie domu: np. jiama z bogiem drzew albo z Lu Banem 
  2. Ofiary dla przodków, bendżu itd. - obrazki postaci, dla których miała być złożona ofiara. 
  3. Modlitwy o szczęście, pokój, pieniądze itd. - jiama z chińskimi napisami: 人马平安, 招财进宝, 利市仙官, 福, 禄, 寿, 禧, 嗣 
  4. Prośba o syna, o szczęście w domu, podziękowania - jiama z bóstwami domowymi czy bóstwami płodności. 
  5. Prośba o uzdrowienie - jiama z bóstwem medycyny, Znachorką itp. 
  6. Ofiara dla bóstw natury - jiama np. z wizerunkiem bóstwa gór. 
  7. Prośba o urodzaj - jiama dla Króla Smoków czy też bóstw wody i wiatru. 
  8. Prośba o zdanie egzaminu itp. 过关大神 i tego typu zaklęcia. 
  9. Odesłanie dusz do ich królestwa bądź ich przywoływanie - jiama z bóstwem łez lub przywoływaczem dusz itp. 
Obecnie stały się szalenie popularne, jednak kupuje się je nie po to, żeby spalić w ramach ofiary, a raczej jako talizman, który przynosi szczęście. Pojawiają się w formie magnesów na lodówkę, notesików, breloczków, naklejek, toreb, pocztówek... Można je dostać nie tylko na straganach z pamiątkami (które po wielu latach posuchy zaczęły się pojawiać na kunmińskich ulicach), ale też w sklepikach muzealnych, które zaczęły wreszcie promować lokalną kulturę, a także w księgarniach i innych miejscach:
nasz ulubiony bóg literatury Wenchang
bóstwo opiekuńcze - Błękitny Smok
Bóstwo Domowe 家神
Radość i pokój w domu
Bóstwo wiatru
Biały Tygrys
Boski rumak 神马
życzenia bogactwa
yunnański kot ochronny
opiekun biznesów
kolejne bóstwo wykształciuchów Kuishen czyli Kuixing
pokój temu domowi
Tutaj artykuł z kilkoma zdjęciami.

2024-10-23

najbielsza Bajka 最白的白族

Babcia Tajfuniątka swego czasu tańczyła w przyzakładowym Zespole Pieśni i Tańca. Swoją drogą, ona jak nikt rozumie, że studia studiami a ścieżka zawodowa ścieżką zawodową - z wykształcenia jest bowiem inżynierem, ale całe niemal życie przetańczyła. Ja kiedyś miałam być pianistką, następnie muzykolożką, a potem kulturoznawczynią... 
Ad rem. Po dawnych czasach zostało jej sporo rekwizytów z instrumentami ludowymi i strojami włącznie. Dlatego Tajfuniątko podczas każdej wizyty przegrzebuje babci szafę i urządza przebieranki. Ostatnio przebrała się za jedną z naszych yunnańskich grup etnicznych, mianowicie za dziewczę Bai:
A ponieważ chińska nazwa tej grupy etnicznej - 白 - oznacza biel, tym samym stała się najbielszą z Białych, najbielszą Bajką: 最白的白族. Ku wielkiej uciesze całej rodziny :)
Swego czasu też się lubiłam tak przebierać. Swoją drogą, u mnie to przebranie zyskiwało jeden jeszcze poziom, ponieważ moje chińskie nazwisko to też Biała. To już ten poziom białości, na który Chince trudno byłoby się wspiąć: Biała Biała Biała - białej rasy z mniejszości Biała o nazwisku Biała...

2023-01-21

moczenie stóp 泡脚

Mycie stóp, kąpiel stóp, moczenie stóp... Jak zwał tak zwał. Nic wielkiego, Polacy też myją, jeśli higieniczni. A jednak istnieje zasadnicza różnica. W Chinach do dziś żyją ludzie, którzy higienę całego ciała uprawiają bardzo nienachalnie. Każdy dzień zaczynają jednak umyciem twarzy i myciem zębów, a każdy dzień kończą myciem lub/i moczeniem stóp. Wiadomo, że nie we wszystkich wsiach łazienka jest standardową częścią mieszkania czy też domu. Czasem szczytem sanitarnego luksusu jest wspólnotowa wolno stojąca łazienka dostępna dla wszystkich mieszkańców wsi, a czasem jest tylko sławojka i dwie miski - jedna do mycia twarzy, jedna do moczenia stóp. Ale do tego wszystkiego dochodzi też obecna w niektórych chińskich kulturach lokalnych tradycja, polegająca na tym, że okazujemy komuś szacunek, myjąc mu stopy - taka tradycja utrzymuje się nadal w niektórych partiach Guizhou, zarówno u ludu Miao, jak i u Hanów. Dawniej w ten sposób młode dziewczyny okazywały szacunek starszym; witało się tak również gości przybywających z daleka. Obecnie nie jest ten zwyczaj raczej częścią dnia codziennego, a na przykład punktem ceremonii ślubnej (panna młoda obmywa nogi przyszłych świekrów). 

Czemu jednak wspominam o tym zwyczaju akurat dziś? Otóż na niektórych obszarach Chin, m.in. w Zhejiangu, Syczuanie i moim Yunnanie istnieje zwyczaj mycia stóp w wieczór "sylwestrowy", czyli wieczór przed nadejściem chińskiego Nowego Roku czyli właśnie dziś. Na przykład lud Bai z okolic Lijiangu kończy kolację sylwestrową "kradnięciem pierwszej wody". To znaczy: po jedzeniu grzejemy na palenisku wodę i kto pierwszy, ten lepszy - na wyścigi myjemy twarze i stopy, żeby czystym wejść w nowy rok, co ma nam zapewnić zdrowie i pomyślność. Bardziej dosadni Miaosi twierdzą, że "umywszy stopy trzydziestego, ma się zasoby do wszystkiego" (大年三十夜洗好脚,出门处处有着落). Na to nakłada się oczywiście jeszcze istniejące i w kulturze Zachodu skojarzenie mycia stricte fizycznego z oczyszczeniem duchowym. 

Ale to nie wszystko: trzeba jeszcze pamiętać o ważnej roli stopy w medycynie chińskiej. Stopa pozwala ponoć masażyście dotrzeć do wszystkich części ciała; ucisk konkretnych punktów może więc pomóc na wątrobę, śledzionę czy żołądek. Stąd wielka popularność spa dla stóp 足疗, w których zarówno masaż stóp, jak i ich solidne wymoczenie w ziołowych mieszankach, a także ewentualnie pedicure potrafią zająć cały wieczór! Na szczególną uwagę zasługują właśnie te ziołowe mieszanki - w zależności od tego, czy chcemy stopy moczyć tylko dla przyjemności, czy też oczekujemy jakichś konkretnych efektów, możemy wybrać zioła. Zimą najpopularniejsze są rozgrzewające mieszanki na bazie imbiru, ale zaobserwowałam, że młode dziewczęta najchętniej wybierają mieszanki z płatkami róż. Nie chodzi oczywiście tylko o to, żeby stopy sobie w tym umyć, a o to, żeby wsadzić je niemal do wrzątku i moczyć tak długo, aż cała skóra na stopach nam się pomarszczy, a stopa przejdzie aromatem mieszanki. Ja akurat dość rzadko chodzę na masaże do wypaśnych spa - obojętnie czy takich dla stóp, czy ogólnych. Ale kiedy wyjątkowo doskwiera mi zima w Kunmingu, łączę pięknie yunnańskie tradycje i burżujskie pragnienie luksusu: robię sobie spa dla stóp w domu.

Mam przygotowaną specjalną imbirową mieszankę i z wielką radością wygrzewam stopy w misce z bardzo gorącą wodą, do której ZB w miarę potrzeby dolewa po trochu wrzątku prosto z czajnika. Ewidentna rozkosz na mojej twarzy zachęciła również Tajfuniątko, więc i ona chętnie moczy stopy i je sobie wygrzewa. Czy jestem od tego zdrowsza? Hmmmm... Ciężko powiedzieć. Niby rzadziej się przeziębiam, ale czy to skutek leczniczych kąpieli stóp, czy diety, czy stylu życia - pewnie to wiedzą tylko krasnoludki...

Wszystkiego najlepszego w zbliżającym się Roku Królika! I żeby nam wszystkim, zgodnie z kompletem mochi prosto z Joy Bakery, towarzyszyło dużo pieniędzy:

2020-04-07

Targowisko Trzeciego Miesiąca 三月街

W Dali to wcale nie obchody noworoczne robią największe wrażenie, a uroczystości, które się zaczynają piętnastego dnia trzeciego miesiąca księżycowego - czyli właśnie dzisiaj. Nazywają się - tłumacząc dosłownie z chińskiego - Ulica Trzeciego Miesiąca, ale chodzi tu o ulicę w znaczeniu targowiska - w yunnańskich dialektach uczestnictwo w dniach targowych zowie się 赶街 (wym. gangai) czyli dosłownie "spieszyć [na] ulicę" - bo rolnicy wystawiali produkty i stragany usługowe wzdłuż jednej, zazwyczaj najważniejszej, ulicy danej wioski - tak jak do dziś wygląda to w np. w Shaxi. Ciekawostką językową jest to, że dzisiejsi mieszkańcy sześciomilionowego Kunmingu kiedy idą na targ, też mówią, że idą gangai, choć idą na trwałe, codzienne targowisko, a nie stragany rozstawiane raz w tygodniu... Święto ma zresztą kilka nazw, m.in. targowisko Awalokiteśwary 观音市 - ale o tym później.
Wróćmy do Dali. Choć w samej nazwie jest targowisko - i faktycznie, szeroko pojęty handel jest immanentym elementem obchodów - to świąteczny czas jest jednocześnie  czasem występów artystycznych, spotkań towarzyskich i wielkiej radości - taki karnawał, trwający od siedmiu do nawet dziesięciu dni. Od 2008 roku Uroczystości Trzeciego Miesiąca znajdują się na krajowej liście niematerialnego dziedzictwa. Najwyższy czas, by tam trafiły, skoro zaczęły być popularne już w czasach Państwa Nanzhao, kiedy to w Chinach panowała dynastia Tang.

A było to tak:
Na brzegu Jeziora Erhai mieszkał młody rybak z grupy etnicznej Bai - nazwijmy go A-shan. Wieczorami łowił on ryby w świetle księżyca, a czas zabijał brzdąkając na sanxianie i śpiewając rybackie pieśni. Głos jego, słodki i mocny, niósł się aż do Smoczego Pałacu. Tam usłyszała go smocza córka A-xiang. Zachwycona, podpłynęła do łódki rybaka i tak oto A-shan znalazł żonę. Piętnastego dnia trzeciego miesiąca księżycowego, czyli w samą pełnię, na księżycu odbywa się wielkie targowisko, na którym spotykają się wszyscy bogowie i nieśmiertelni, przy okazji robiąc sprawunki. A-xiang chciała pokazać to cudne targowisko mężowi, więc, przemieniwszy się w żółtego smoka, wzięła go na swój grzbiet i pospieszyła na targ. Kiedy dotarli do Księżycowego Pałacu, wraz z Chang'e i Wu Gangiem wspólnie zwiedzili Targowisko Księżycowej Poświaty ocienione fikusami, pełne wszystkiego, czego dusza pragnie. Gdy wrócili do wioski, A-shan opowiedział o wszystkim swym bliskim, a oni postanowili, że zmałpują księżycowy zwyczaj. U podnóży Gór Błękitnych posadzili trzy wielkie fikusy i postanowili, że co roku piętnastego dnia trzeciego miesiąca będą urządzać jarmark.
Inna opowieść wiąże targowisko z buddyzmem i z podziękowaniem Awalokiteśwarze (Guanyin) za ocalenie Dali przed napaścią. Istnieje również wersja mówiąca, że Awalokiteśwara właśnie piętnastego dnia trzeciego miesiąca przybył do Dali przynosząc święte księgi - dlatego wszyscy dalijscy buddyści tego dnia modlą się, recytują sutry i składają ofiary, a we wszystkich świątyniach odbywają się odpusty 庙会. Początkowo tego dnia miały się tylko odbywać uroczystości religijne i składanie ofiar, ale z czasem przy okazji zaczęto prowadzić handel. 
Uroczystości te były tak interesujące, że pisali o nich wielcy chińscy podróżnicy, nawet Xu Xiake*. Nic dziwnego. To tutaj chińscy i birmańscy władcy zaopatrywali się w... konie. Miały mieć one solidne kopyta, mogły unosić wielkie ciężary, a i galop przychodził im z łatwością**. Sam cesarz Gaozong zaopatrywał się tu w setki koni - to na ich grzbietach pędziła cesarska armia przeciw Dżurdżenom. Można znaleźć notatkę, że razu pewnego cesarz Song nabył tu pięćset koni, z których trzysta podarował Yue Feiowi, a dwieście Zhang Junowi***. Nic więc dziwnego, że skoro takie handle na dużą skalę tu odchodziły, jedną z ważnych części obchodów były wyścigi konne i konne targowisko.
Za dynastii Qing targ Trzeciego Miesiąca był już tak znany, że pojawiali sie tu kupcy z bardzo wielu prowincji oraz z krajów ościennych, liczeni w setkach tysięcy ludzi. W sprzedaży oprócz koni były lekarstwa i zioła, a także herbata, jedwab, wełna, drewno, porcelana, metale...

昔时繁盛几春秋,
Z dawien dawna kwitnie wiosną i jesienią
百万金钱似水流。
Miliony płyną jak woda.
川广苏杭精巧货,
Najdoskonalsze towary z całego kraju****
买卖商场冠亚洲。
na najlepszym targu Azji. 

Tak o tym targowisku pisał w Wierszu o Gałązce Bambusa podczas Targowiska Trzeciego Miesiąca 三月街竹枝词  Li Xiexi 李燮羲, poeta i muzyk, jeden z pierwszych Yunnańczyków, który pojechał na studia do Japonii. A wiedział, o czym pisze, bo sam był Bajem pochodzącym z Dali.
A potem nastał XX wiek. Tradycja zamarła. Zaczęła się odradzać - ale już jako ciekawostka turystyczna, a nie prawdziwe targowisko z wielkiego zdarzenia - w latach '90 XX wieku, gdy władze pozwoliły się miastu "otworzyć na świat" i gdy zaaprobowały wznowienie obchodów uroczystości Trzeciego Miesiąca.
Dziś w czasie obchodów nacisk jest oczywiście na sprzedawanie "techanów" 特产 czyli produktów lokalnych - ziół, srebra, cukrzonych płatków róż, szynki yunnańskiej, tutejszych herbat, bajskich farbowanych tkanin, marmuru, orzechów, "mlecznych wachlarzy", śliwek, jianchuańskich dzieł rzeźbionych w drewnie - ale też produktów z całych Chin, a nawet z innych krajów azjatyckich. 
Drugim ważnym aspektem są występy oraz zawody sportowe - poza wyścigami konnymi jest też strzelanie z łuku, zapasy, sztuki walki, sporty intelektualne czyli szachy i tego typu gry. Występy to przede wszystkim przedstawienia zespołów ludowych - tańce smoka czy lwa, śpiewy i tańce ludowe i tak dalej. 
Po trzecie: jest to nieustający piknik. Jeśli chcecie popróbować bajskiej herbaty, ryby z kamiennego gara, mlecznych wachlarzy, dalijskich "grawerowanych" śliwek, kurczaka smażonego z pigwowcem czy innych bajskich przysmaków, to jest najlepsza okazja.
Po czwarte: Dali jest przepięknie ozdobione - lampiony, kwiaty, co sobie wymarzycie. 
Dalijczycy z okazji tego święta mają aż pięć dni wolnego - więc na ulicach są tłumy, zarówno tubylców, jak i przyjezdnych. I to jest właśnie powód, dla którego - choć chciałabym pouczestniczyć w tych obchodach, pewnie nigdy się na to nie zdecyduję. Jak ja nienawidzę ścisku i hałasu!...

Na deser mam dla Was ciekawą legendę, która jeszcze inaczej tłumaczy, skąd się wzięło Targowisko Trzeciego Miesiąca.

Ponoć dawno temu żył sobie pewien tyran, który chciał osiągnąć nieśmiertelność. Uwierzył słudze, który twierdził, że jedynym sprawdzonym sposobem jest spożywanie ludzkich oczu - i odtąd codziennie zjadał parę gałek ocznych. Biada podwładnym! Nikt nie znał dnia ani godziny, gdy na życzenie tyrana zostanie oślepiony. Nieśmiertelności pewnie i tak by nie uzyskał, ale ludność musiałaby nadal cierpieć, gdyby nie śmiałek, który podstępem zaprowadził tyrana do podnóża Gór Błękitnych, a potem przywołał Boskiego Psa 神狗, który rozerwał tyranowi gardło, wypił jego krew do ostatniej kropli i przywrócił spokój i bezpieczeństwo ludowi Bai. Odtąd każdego roku od piętnastego do dwudziestego dnia trzeciego miesiąca księżycowego wszyscy zbierają się u podnóża Gór Błękitnych, by tańcem i śpiewem upamiętnić piękny czyn Boskiego Psa. Te właśnie obchody przerodziły się w nasze święto.
 
*wpis o nim już się pisze. 
**"蹄质坚实,善于驮负, 尤善驰骤"
***"以三百骑赐岳飞,二百骑赐张浚" 
****川广苏杭 czyli Sichuan, Kanton, Suzhou i Hangzhou.

2019-11-10

Dom w Dali 家在大理

Zachęcona pięknym przedstawieniem Drungów, wybrałam się na kolejny występ, tym razem związany z moim ukochanym, pięknym Dali. Czekałam na pokazanie ciekawej kultury ludu Bai. Przedstawienie okazało się jednak bezładną zbieraniną pieśni i tańców regionu, rozmaitych grup etnicznych, ale śpiewanych głównie po mandaryńsku, w dodatku mocno podbudowanych jedyną właściwą ideologią. Wytrwałam do końca właściwie tylko z jednego powodu: kocham ludowe stroje, nawet te stylizowane.
chór Bai
Yi wyginają śmiało ciało
chłopcy Lisu dumnie prężą pierś
jedyny naprawdę świetny numer: duet bajskiej trójstrunnej lutni i suony
nibyopera yunnańska (tak naprawdę tylko stroje były zainspirowane tą operą)
kwartet imienia Czastuszkiewicza... prawie
śliczne dziewczęta Miao
...no dobra, one świetnie tańczyły :)
chłopcy Bai z buławami
I tak to właśnie jest: jak masz szczęście, trafisz na urocze przedstawienie, a jak masz pecha, to trafisz na taką bezładną zbieraninę i będzie ci żal każdej minuty tam spędzonej. Wiem, że tak jest zawsze i wszędzie, ale mnie to boli szczególnie, ponieważ naprawdę nie mam już czasu do zmarnowania...

2019-04-25

华亭寺 Świątynia Huating


Dzisiejszy wpis jest częścią akcji W 80 blogów dookoła świata. Tym razem blogerzy kulturowi i językowi mieli napisać o jakimś słynnym zabytku albo o słynnych ruinach. Świątynia Huating, temat mojego dzisiejszego wpisu, wiele razy była ruinami, a obecnie jest zabytkiem, więc doskonale pasuje do profilu wpisu.
Przy okazji ostatniej wycieczki w Góry Zachodnie odwiedziliśmy, jak zawsze, Świątynię Huating. Położona jest ona na zboczu Huating - nazwa świątyni wzięła się właśnie od nazwy miejsca, choć nie była to pierwsza nazwa nadana tej świątyni. Piękna okolica: bambusy i sosny chroniące przed słońcem, a wśród nich - bogato zdobione budynki świątynne z charakterystycznymi czerwonymi ścianami. Za chwilę opowiem jej historię, ale najpierw - pasjonujący kawałek dziejów Yunnanu i rodów grupy etnicznej Bai, dziś uznawanej za "chińską mniejszość etniczną", a dawniej - głównych mieszkańców i arystokrację regionu Dali.
Nazwa Góry Huating utrwaliła się już za czasów Królestwa Dali - pamiętajmy bowiem, że wtedy Yunnan nie należał jeszcze do Chin. Historia miejsca jest szalenie ciekawa. Wyobraźcie sobie, że to miejsce w 1063 roku markiz Shanchanu (to dawna nazwa Kunmingu), Gao Zhisheng, wybrał sobie na... domek w górach. Jeden z jego potomków nazwał górę Huating; cała rodzina Gao uważała to miejsce za doskonały punkt wycieczkowo-piknikowy.
Gao Zhisheng to ciekawa postać. Urodził się w pierwszej połowie XI wieku w Górach Błękitnych koło Dali. Rok 1063 to rok, gdy udało mu się zdusić powstanie Yang Yunxiana. Ówczesny, jedenasty król Królestwa Dali - Duan Silian - bardzo serdecznie za to podziękował, oddając mu we władanie spory kawałek ziemi i ludzi na niej żyjących - i to z prawem dziedziczenia. Wkrótce potem Gao został wyniesiony do godności markiza Shanchanu. Wkrótce sprawy się jednak pokomplikowały - w 1080 roku wybuchło następne powstanie, wzniecone przez Yang Yizhena, któremu udało się załatwić dwunastego króla Dali, Duana Lianyi. Oczywiście natychmiast sam się ogłosił cesarzem. Wtedy Gao Zhisheng wysłał syna, Gao Shengtai, by ten zrobił porządek. I zrobił: przywrócił tron rodzinie Duan, osadzając na tronie bratanka poprzedniego króla, Duana Shouhui. Okazało się jednak, że fatalnie wybrali, dlatego ściągnęli go z tronu i obsadzili na stanowisku Duana Zhengminga. Ten mianował Gao Shengtaia najwyższym urzędnikiem - nazwijmy to stanowisko premierem - i wszystko byłoby w porządku, ale apetyt Gaoshengtaia rósł w miarę jedzenia, dlatego w 1094 roku stwierdził on, że z Duana Zhengminga taki król, jak z koziej d... trąbka i on sam się na tym stanowisku sprawdzi zdecydowanie lepiej. Na wszelki wypadek zmienił nazwę państwa z "Królestwa Dali" na "Królestwo Dazhong" (pewnie żeby uniknąć porównań) i byłby sobie tak rządził do końca świata, gdyby nie to, że dwa lata później zapadł na śmiertelną chorobę. Widać sumienie go wówczas ruszyło, bo kazał synowi przekazać tron znów w ręce rodu Duan. Duan Zhengchun, młodszy brat Duana Zhengminga, został nowym władcą Królestwa Dali (nowa nazwa się nie obroniła). Co ciekawe, nowy władca, zamiast wyrżnąć całą rodzinę Gao na pniu, nadal pozwolił im zajmować wysokie stanowiska. Bał się? A może doceniał fakt, że w pokojowy sposób przekazali mu władzę?... Tamte czasy bardzo pobudzają wyobraźnię. Nic dziwnego, że słynny powieściopisarz Jin Yong wybrał je sobie na tło powieści "Półbogowie i półdemony" (天龍八部), która z kolei była ekranizowana ładnych parę razy - a w Górach Błękitnych pozostawiono nawet dekoracje, do których pielgrzymują fani kina tego typu.
Wróćmy jednak do naszej świątyni. Budowę rozpoczęto za mongolskiej dynastii Yuan - bo to właśnie ona podbiła Yunnan "dla Chin". W 1320 roku stary mnich Xuan Feng zbudował tu sobie szałas z trawy, by praktykować buddyzm w odosobnieniu. Swoją drogą, ten mnich to też był aparat. Wywodził się z królestwa Chu (dzisiejsze tereny Hunan i Hubei), ale już jego dziad dostał ciepłą posadkę urzędniczą w południowym Yunnanie. On sam był spełnieniem proroczych a wspaniałych snów matki: od dziecka był niespodziewanie inteligentny i mądry, jako dwunastolatek znał na wyrywki wszystkie dzieła konfucjańskie, jako czternastolatek odrzucił z obrzydzeniem życie doczesne i, mając w małym palcu buddyjskie sutry, poszedł na mnicha. Ponoć oświecenie osiągnął po siedmiodniowej medytacji na brzegu lasu, okraszonej świergotem i gruchaniem srok i gołębic. Później pojechał na wschód, zdobyć kopie pism buddyjskich, z których nauczał, gdy już wrócił do Kunmingu i zamieszkał w swojej chatynce. Dożył sędziwego wieku (84 lata); był sławny na całe Chiny.
W 1323 roku dzięki datkom wybudowano Wielką Jasną Świątynię 大光明殿, która dała schronienie tuzinowi Bodhisattwów i Buddzie. Następnie Xuan Feng zdobył środki na wybudowanie bramy, zadaszonych korytarzy i niewielkich pomieszczeń. Świątynia zaczęła się więc rozrastać. Nazywano ją wówczas Świątynią Yuanjue 圆觉寺. W 1339 roku udał się na kolejną pielgrzymkę na wschód, by wybłagać cały buddyjski kanon. 1465 skrzynek z całością umieszczono w Sali Wielu Skarbów 多宝殿. W późniejszych latach, w zależności od nastrojów religijnych, świątynia wielokrotnie dziczała i pustoszała, a następnie była odbudowywana, czasem przez mnichów, czasem przez bogaczy, a czasem nawet przez cesarskich eunuchów. Za cesarza Zhu Qizhena świątynia została przemianowana na Świątynię Huating.
Pod koniec panowania dynastii Ming świątynię mocno zniszczyły działania wojenne. Za to za cesarza Kangxi, w 1687 roku, xunfu Wang Jiwen ją odbudował. Ponowne mocne zniszczenie zawdzięcza muzułmanom, którzy podpalili ją w czasie jednego z powstań, w 1857 roku. Gdy za cesarza Guangxu (w 1883) ją znów odbudowano, straciła pierwotny kształt i rozmach; o niektórych pawilonach czy salach można było co najwyżej poczytać w dziełach historycznych.
Za początków Republiki Świątynia Huating zarosła zielskiem i grasowały po niej dzikie zwierzęta. Dopiero w 1920 roku mój ulubiony Tang Jiyao, najlepszy watażka Yunnanu, poprosił Xu Yuna, jednego z najsławniejszych chińskich mnichów, by ten poprowadził wielką ceremonię buddyjską i wymodlił obronę i spokój kraju oraz zdrowaśkę recytację dla zmarłych żołnierzy. Po tej ceremonii Tang Jiyao poprosił Xu Yuna, by ten zajął się odbudową świątyni - a sam dostarczył środków finansowych. Odbudowa trwała sześć lat i gdy się skończyła, przepych świątyni sprawiał, że niejednemu oko zbielało. Na stałe mieszka tu ponad pięćdziesięciu mnichów. Bez specjalnego ścisku, tyle Wam powiem...










za niewielką opłatą można zadzwonić w dzwon na szczęście.






















Świątynia jest otwarta codziennie w godzinach 8.30-17.00, więc jeśli idziecie na całodzienną wycieczkę w góry, pamiętajcie, by odpowiednio wcześnie zacząć schodzić.
A na deser, specjalnie dla Was - serial na podstawie powieści Jin Yonga i to z angielskimi napisami!

Poniżej znajdziecie wpisy innych blogerów biorących udział w akcji:
Finlandia: Finolubna - Trzy ciekawe zamki w Finlandii
Gruzja: Gruzja okiem nieobiektywnym - Ruiny z widokiem na Abchazję
Japonia: japonia-info.pl - Rashōmon - brama duchów
Kirgistan: Kirgiski.pl - Osz - Turkijska Stolica Kultury i jej zabytki
Szwecja: Szwecjoblog - Z książką zamiast przewodnika: Arn, templariusze i ruiny
Turcja: Turcja okiem nieobiektywnym - Uçhisar, czyli Trzy Twierdze; Enesaj.pl - Rok Göbekli Tepe