2022-12-31

Na Nowy Rok

Ten rok żegnam z uśmiechem.

Uśmiech ma podwójną wymowę: po pierwsze - to świetnie, że ten rok już sobie idzie, bo, kurde, już mam dość. Po drugie: pojawiło się malusieńkie światełko w tunelu i może, MOŻE jednak kiedyś jeszcze pojadę z Tajfuniątkiem do Polski? 

Życzę Wam nadziei. Takiej solidnej, której nie przeraża to, że to wszystko nie tak, nie tak, nie tak/ no a jeśli jeżeli nie tak, nie tak/ no to po co nam było w to gnać/ tamto rwać/ iść pod prąd pod wiatr/ gniazdo wić niby ptak/ no jeżeli ma być nie tak?... 

Ja trzymałam się nieźle tak długo! A w ciągu ostatnich paru miesięcy nagle znalazłam się na dnie. Doszłam do granic wytrzymałości psychicznej i nie wiedziałam, co to dalej będzie. Ze światem, z Chinami, ale przede wszystkim - ze mną. 

Ale zwyciężyłam. I tego Wam też życzę.

2022-12-24

Wesołych!

W ramach tradycji - pocztówka świąteczna. A w ramach nowości - tym razem na pocztówce nie Tajfuniątko, a ja :)
Wszystkiego najlepszego!

2022-12-15

Śliwowy Zaułek 大、小梅园巷

Im dłużej nie piszę, tym ciężej mi się za to zabrać. Jest tyle innych spraw, tyle obowiązków, ale również - przyjemności. Czy znajdę coś nowego? Ależ oczywiście, mam setki zdjęć i tematów. Czy znajdę czas? To już nie jest takie oczywiste. Próbowałam pracować na raty: dziś skrobnę dwa słowa, jutro pięć, pojutrze dołożę zdjęcia... Ale to nie działa. Nie umiem wrócić do wpisu i pamiętać, co chciałam w nim napisać. Za każdym razem muszę szukać od nowa. Co samo w sobie oczywiście nie jest złe, bo dzięki temu znajduję nowe informacje, nowe szczególiki, nawet nowe spojrzenie... Ale są takie wpisy, które właśnie przez odkładanie na później rozrosły mi się do niebotycznych rozmiarów, a końca pracy nie widać. 

Zmęczenie ostatnimi trzema latami w Chinach osiągnęło punkt krytyczny. Osobiście uważam, że trzy lata optymizmu mimo wszystko, miłości mimo wszystko, cierpliwości ponad miarę, nadziei ponad granice rozsądku - to bardzo dużo. Chyba trochę za dużo naraz. Marzę o wakacjach. 

Spróbuję więc w inną stronę. Kilka słów, parę zdjęć. To, co przyciągnęło moją uwagę, choć ostatnio niewiele rzeczy potrafi przykuć moją uwagę. Na pierwszy ogień - niepozorna uliczka:


Ta urokliwa uliczka na tyłach rezydencji Zhu De to Śliwowy Zaułek 梅园巷, jeden z dwóch, bo tuż obok siebie znajdują się Duży i Mały Śliwowy Zaułek, które łączą się w jedno. Są to uliczki z czasów qingowskich; ich nazwa wzięła się stąd, że dawno, dawno temu rosły przy nich przepiękne, stare śliwy. 

Siheyuany przy Śliwowym Zaułku przetrwały inwazję Japończyków i drugą wojnę światową. Nie dały jednak rady nowym czasom i modernizacji. Jednak za czasów, gdy upadało cesarstwo, żyli sobie w starych domostwach po przeciwnych stronach drogi piękny młodzieniec i piękna dziewczyna. Bawili się ponoć razem od dziecka, a gdy przyszedł czas, chłopiec wdział kamasze, posadzili przy swoich domach śliwy i dziewczę obiecało, że będzie czekać swego ukochanego, a woń białego kwiecia będzie umilać jej dni tęsknoty. Ponoć stało się tak, że tylko jedna ze śliw dawała owoce, a druga - tylko aromatyczne kwiecie. 

Nawet najstarsi kunmińczycy nie wiedzą, czy chłopiec wrócił i czy dziewczę na niego czekało. A śliwy wycięto w pień wtedy, gdy zmieniono siheyuany w brzydkie bloki...

Jednak te śliwy nie były pierwszymi przy rzeczonej uliczce; jej nazwa sięga czasów znacznie odleglejszych: już za czasów Sun Rangwena znajdował się w pobliżu maleńki śliwowy sad, będący dla poety nieustanną inspiracją.

Na przestrzeni ostatnich paru miesięcy spędziłam w tych uliczkach tak nieprawdopodobną ilość godzin, że po prostu musiałam zapoznać się z ich historią. Tuż przy wejściu do muzeum w rezydencji Zhu De postawiono namioty do robienia darmowych testów covidowych; nastałam się w tych kolejkach, jako, że przez parę miesięcy trzeba było negatywnego wyniku testu nie starszego niż 48 godzin, by wejść do dowolnego obiektu: sklepu, restauracji, autobusu, hali sportowej; musiałam też mieć ważne testy, żeby chodzić do pracy. Było to bardzo uciążliwe i powodowało ogromne straty czasu... a jednak, swoim zwyczajem, znalazłam w tej niedogodności plusy: od czasu, gdy Tajfuniątko nauczyło się chodzić, nie udało mi się przeczytać tylu książek! Nawet stanie w kolejce nie odebrało mi pogody ducha. Z dużo większym niepokojem obserwuję, co się dzieje teraz, gdy Chińczycy zostali puszczeni na żywioł: w aptekach brakuje środków przeciwgorączkowych i uśmierzających ból, strach wyjść na ulicę, bo wprawdzie Omikron wydaje się być niezbyt groźną chorobą, ale kolejki w szpitalach stały się nagle tak długie, że osoby z 40stopniową gorączką muszą czekać nawet pół doby na dopchanie się do kroplówki... A jednak - wolałabym już mieć to za sobą. Przechorujmy to i zacznijmy znów żyć jak ludzie. Błagam.


2022-12-09

miłorzęby

Uwielbiam złotą kunmińską jesień. Ma w sobie wszystko to, co tygryski lubią najbardziej, a nawet więcej: nie dość, że jest pięknie, ciepło i słonecznie, to jeszcze możemy się tym cieszyć nawet w połowie grudnia!
Za tak piękną jesień jestem w stanie nawet wytrzymać kilka obrzydliwych zimowych dni, które prędzej czy później nawiedzą Miasto Teoretycznie Wiecznej Wiosny...

2022-11-21

Celeste Ng - Our Missing Hearts

Poprzednie książki Celeste Ng polecam każdemu. Tę najnowszą - tylko/aż matkom. Wydaje mi się bowiem, że powodem silnych wzruszeń w trakcie czytania jest tu nie tylko niewątpliwy kunszt literacki autorki, ale przede wszystkim - trafianie w struny, których przed urodzeniem Tajfuniątka po prostu tam nie było. 

Wszyscy opisują tę książkę jako antyutopię. Dobrze, że nie wiedziałam! Gdy sięgałam po lekturę, z pełną premedytacją nie czytałam opisów. Dlatego ledwo się powstrzymałam przed szukaniem w internetach czy aby PACT nie istnieje naprawdę. Wszystko opisano tak plastycznie, w sposób tak bardzo nie pozostawiający wątpliwości co do zaistnienia zdarzeń! Najgorsze, że tak łatwo sobie wyobrazić, że to się zacznie już za chwilę - przecież jako społeczeństwo jesteśmy na najlepszej drodze do tego, żeby się jeszcze bardziej podzielić. 

Zastanawiam się wciąż i wciąż, dlaczego tak bardzo mnie ta książka dotyka. Myślałam, że to po prostu dlatego, że jestem matką i wizja utraty dziecka napawa mnie przerażeniem. Ale to nie tylko to. To jeszcze dobre rady: nie wychylaj się; gwóźdź, który wystaje, oberwie młotkiem. Rada tak oczywista w Chinach, w których jednocześnie jest niewykonalna. A jednocześnie powiedzonko mojej mamy: tylko gówno płynie z prądem. Odwaga cywilna - coś, czego tak bardzo nam brakuje na początku XXI wieku! Więc w końcu kiedy się wychylać? Za jaką cenę? Jest cena, której nigdy z własnej woli nie zapłacę. Ile musiano by mi odebrać, żebym wreszcie łupnęła pięścią w stół i nie pozwoliła sobie odebrać nic więcej? Za kogo warto oddać życie? Za jaką sprawę? 

Nie jest to może arcydzieło. Ale każe mi rozmyślać nad kilkoma bardzo bolesnymi pytaniami - a nie każda książka to potrafi.

2022-11-11

Święto Niepodległości

Sejm już zagłosował. Jeśli senat się zgodzi z tymi idiotami, to tysiące dzieci takich jak Tajfuniątko nie będzie mogło zdawać egzaminów w polskiej szkole online. Te szkodliwe pasożyty nie tylko w żaden sposób nie chcą ułatwić dzieciom z rodzin polonijnych życia; oni chcą je utrudnić - jakby nie było nam już wystarczająco trudno! Ciekawa jestem, co pozytywnego dla kogokolwiek wynika z zabronienia polskim dzieciom żyjącym za granicą zdawania egzaminów w polskich szkołach online?... 

Z okazji Święta Niepodległości chciałabym po prostu, żeby moja ojczyzna nie odebrała mojemu dziecku (i swojemu obywatelowi!) możliwości edukacji.

2022-11-02

Halloween

W ostatni weekend udały się nam obchody Halloween. Zabawa została zorganizowana przez amerykański restauracjo-hostel Lost Garden, który mieści się tuż przy Szmaragdowym Jeziorze. Właściciele często organizują rodzinne imprezy, a Tajfuniątko uwielbia w nich uczestniczyć, zwłaszcza, że wyżerka też jest niczego sobie. Były zabawy, robienie dyniowych lampionów, plastelina, kredki, cukierek albo psikus, przebieranki, malowanie twarzy - czyli wszystko, co Tygryski lubią najbardziej. Udało się nam też spotkać ze znajomymi: koleżanką ze studiów, która przyszła z synem. Dzieciaki świetnie się bawiły, ale uwierzyć oboje nie mogli, że znają się od kołyski i że harcowali nieraz po kampusie Uniwersytetu Yunnańskiego, gdy w czasach przedkoronowych można tam było jeszcze wchodzić...

Udało mi się zrobić lampion dyniowy i nie stracić palców; wróciłyśmy do domu wygadane, wybawione i setnie zmęczone. Czyli zabawa była udana. I tylko żal wielki ogarnął mnie na myśl, że kiedyś bawiliśmy się w znacznie szerszym gronie. Te czasy już jednak nie wrócą...

PS.  Wracam z pracy codziennie tak padnięta, że najpierw idę się zdrzemnąć. Muszę nastawiać budzik, bo inaczej przespałabym odbieranie Tajfuniątka ze szkoły. Wracamy, ogarniamy polski i angielski, a potem jest już wieczór, a ja konam ze zmęczenia. Dlatego wpisy będą póki co sporadyczne. Cóż, taki czas. Mam nadzieję, że niedługo uda mi się przestawić i przyzwyczaić, a wtedy znów znajdę czas na pisanie.

2022-10-22

sałatka orzechowo-imbirowa 凉拌核桃

Z okazji Międzynarodowego Dnia Orzecha chcę Wam pokazać pewne pyszne yunnańskie danie: sałatkę z młodych orzechów i młodego imbiru. Jest absolutnie zachwycająca. 

Składniki

  • młode orzechy włoskie 
  • młody imbir pokrojony w wąskie paseczki 
  • przyprawy: ocet, sól, olej sezamowy, cukier, ewentualnie listki kolendry 

Wykonanie

Wymieszać. Zostawić, żeby się przegryzło.

Młody imbir jest tak delikatny, że można go po prostu jeść jak warzywo, a nie używać jak przyprawy. Jeśli jednak nie macie dostępu do tak delikatnego imbiru, możecie zamiast świeżego użyć np. imbiru marynowanego, takiego, jaki się w Japonii podaje do sushi. Taki też się doskonale nada.

2022-10-08

karłowate rajskie jabłonie

Pojawiły się jedne z moich ulubionych owoców - mikrojabłuszka.
Drogie jak cholera. To dlatego, że Chińczycy nie wiedzą, że to po prostu rajskie jabłuszka. Chińska nazwa mikrojabłoni jest całkowicie różna od normalnych jabłoni: 海棠 hǎitáng to te karłowate, a zwykłe to po prostu 蘋果 [苹果] píngguǒ. Dlatego większość Chińczyków sądzi, że to są jakieś zupełnie niezwykłe owoce i chętnie za nie płacą 3-4 razy więcej niż za jabłka normalnej wielkości. Szkoda. Bardzo je lubię, ale za taką cenę wolę kupić pięć kilo świeżych mango...

2022-10-04

Pijana w cieniu kwiatów 醉花阴

Dziś kolejne Święto Chryzantem, więc i czas na odrobinę chryzantemowej poezji:

Pijana w cieniu kwiatów. Mgła i ciężkie chmury spowijają melancholią długie dni to dzieło songowskiej poetki Li Qingzhao, powstałe w czasach, gdy mąż musiał opuścić rodzinne pielesze. Melancholia i tęsknota zostały tu pokazane w kontekście samotnego obchodzenia święta Podwójnej Dziewiątki. 

醉花阴 Pijana w cieniu kwiatów 

薄雾浓云愁永昼, 

Mgła i ciężkie chmury spowijają melancholią długie dni 

瑞脑消金兽。 

Kamfora* znikła w kadzielnicy** 

佳节又重阳, 

Znów nadeszło Święto Podwójnej Dziewiątki 

玉枕纱厨, 

Przez nefrytową poduszkę*** i moskitierę, 

半夜凉初透。 

Przedarł się nocny chłód. 

东篱把酒黄昏后, 

Przy wschodnim płocie**** wznosiłam kielich aż do świtu, 

有暗香盈袖。 

Subtelna woń***** wypełniła rękawy. 

莫道不销魂, 

Nie mówcie, że smutek nie wypełnia mej duszy, 

帘卷西风, 

Gdy zachodni****** wiatr porusza zasłonami, 

人比黄花瘦。 

A człowiek******* smuklejszy jest od żółtego kwiatu********. 

Szczęśliwego Święta Chryzantem!

*tak dokładnie to nie kamfora, a borneol, ale mam niejasne wrażenie, że o ile kamfora jest Europejczykom znana, o tyle borneol nie bardzo... 

**dokładnie "metalowa bestia" - jak wiemy, jest jedna bestia, która wyjątkowo lubi zapach dymu - suanni

***jak wiemy, Chińczycy preferowali poduszki twarde, np. porcelanowe

****wschodni płot = miejsce sadzenia chryzantem. Ładne odwołanie do wiersza Tao Yuanminga. 

*****oczywiście chryzantem. 

******czyli jesienny. 

*******czyli podmiot liryczny. 

********czyli chryzantemy.

2022-10-02

rozpogodzona 霁

Na dziś piękne słówko. 

霽 [霁] jì - to wtedy, gdy niebo wypogadza się po deszczu lub śniegu. Cząstką semantyczną jest tu oczywiście 雨 deszcz. Możemy więc elegancko powiedzieć na przykład 天开霁了 - czyli po prostu: rozpogodziło się albo 雨霁了 - przestał padać deszcz - czy też 雪霁了 - przestał padać śnieg. Co jednak najpiękniejsze, użyty może być również do opisu kondycji człowieczej. Jeśli powiemy 霽顏 [霁颜] jìyán czyli dosłownie: rozpogodzić twarz, to mamy na myśli uspokojenie się po wybuchu gniewu, opanowanie emocji (zazwyczaj złych) i "zniknięcie" ich z twarzy. Oczywiście - nikt nie wie, czy aby serce nie gorzeje gniewem tak samo, jak wcześniej, jednak twarz się wypogadza. 

Być może dawniej powiedziałabym: jakie to chińskie! Emocje to utrata twarzy, więc nawet jeśli pałamy gniewem, mamy nie zdradzać emocji, żeby wyjść z niekomfortowej sytuacji z twarzą. Dziś powiem tak: zapanowanie nad mimiką niekoniecznie jest oszustwem. Czasem jest po prostu pierwszym krokiem do zapanowania również nad swoim wnętrzem i oczyszczeniem go ze złych emocji. Być może dawniej wykrzyczałabym każdy swój gniew i ból. Nie ufałam ludziom, którzy do życia podchodzili na chłodno, zamiast wpadać w euforię, a potem w czarną rozpacz. Jak można nie okazywać emocji? Przecież one służą właśnie do okazywania! 

Na ile moje własne uspokojenie się i próba wypogodzenia gradowych chmur, które czasem gromadzą się na moim czole wynikają z przebywania między Chińczykami, a na ile po prostu z dojrzewania? Coraz chętniej usuwam z mojego otoczenia ludzi, którzy nie potrafią kontrolować swojej złości ani opanować agresji. Mam słabe serce i nerwy w fatalnym stanie; tylko spokój jest mnie w stanie uratować. Kiedy ktoś na mnie krzyczy, nie jestem w stanie spać ani uspokoić skołatanego serca bez uciekania się do pomocy środków farmakologicznych. No i jest jeszcze Tajfuniątko, któremu chcę oszczędzić strachu przed furią, złością, krzykiem, awanturami. Więc usuwam się z nerwowych sytuacji i odsuwam od siebie ludzi, którzy sprawiają, że nie mogę zasnąć, że nie mogę jeść przez ściśnięty żołądek, że nie mogę myśleć o tym, jaki świat jest piękny. I nie, nie czuję, że mój świat jest przez to uboższy; wręcz przeciwnie! 

Żałuję, że nie zaczęłam tego robić dwadzieścia lat wcześniej.

Dziś, w Międzynarodowym Dniu Bez Przemocy, życzę Wam, żebyście nie czekali tak długo.

2022-09-24

wieści, wieści

W połowie września zaczął się całkiem nowy etap w moim życiu. Znalazłam pracę, która nie koliduje ani z opieką nad Tajfuniątkiem popołudniami i w weekendy, ani z badmintonem, w którego nadal gram trzy razy w tygodniu, za to zabrała mi wszystkie resztki wolnego czasu. Pieniądze się przydadzą, jak to z pieniędzmi bywa. A sama praca to opieka nad 2-3-letnimi maluszkami w żłobko-przedszkolu na tyle małym, że głowa nie pęka od hałasu. Na razie jest ok; zapomniałam już, jak to jest być bardzo zajętą, ale powoli wchodzę w ten tryb życia. Jakoś nagle zupełnie nie mam problemu z zasypianiem koło dziesiątej i spaniem spokojnie do rana; rzuciłam też kawę, bo nie mam na nią czasu ani możliwości cieszenia się nią. 

Na razie podpisałam umowę na niecały rok; później się zobaczy, czy będziemy z siebie nawzajem zadowoleni i czy nie pojawi się na horyzoncie coś jeszcze innego. Nie tęskniłam za pracą jako taką. Ale przyjemny szelest w kieszeni jest dość istotny, a poza tym zaspokajam tęsknotę za małym dzieckiem. A nawet za bandą małych dzieci. Niektóre z nich już mnie pokochały, więc jest nam razem coraz przyjemniej. Oby już tak zostało! Po pracy albo pędzę na badmintona, albo powoli pedałuję w stronę domu i przygotowuję się do Tajfuniątkowej polskiej szkoły. Mamy nauczanie zintegrowane plus angielski i musimy na to poświęcić codziennie koło godziny-półtorej, ale ja trochę więcej, ponieważ jeszcze trzeba podrukować karty pracy i tak dalej. Potem jeszcze szybka kolacja, jeśli zdążymy, to jeszcze film, basen czy rower. Obowiązkowo przed spaniem książka po polsku. Ogarnięcie rzeczy na drugi dzień - no i właściwie tyle. W przelocie zdążę jeszcze coś przeczytać, maznąć ścierką czy mopem, zebrać pranie, które zaczęło zalegać w stertach, skrobnąć do przyjaciół czy kilka słów na blog. Weekendy mają być przyjemnością, więc będziemy wymyślać coś na miarę naszych możliwości. 

Znów więc przyszedł czas na zaglądanie w blog z rzadka. Ech, cóż bym dała, żeby teraz wziąć w użytkowanie cały ten czas, który zmarnowałam we wczesnej młodości!

2022-09-23

Jesienny Tygrys 秋老虎

W ostatnią sobotę było wyjątkowo ciepło, ba, wręcz upalnie! Po wielu dniach deszczu, chłodu i ponad osiemdziesięcioprocentowej wilgotności powietrza nagle się wypogodziło, a temperatura sięgała 25 stopni w cieniu. Znów na wyścigi robię pranię, bo dobra passa trwa. Kiedy publicznie ucieszyłam się ze słoneczka i pogody jak należy (kiedyś się wreszcie ta przeklęta pora deszczowa MUSI skończyć!), ZB odparł: w tym roku Jesienny Tygrys przyszedł wyjątkowo późno. 

Jesienny Tygrys? Zastrzygłam uszami.

Otóż Jesiennym Tygrysem nazywają Chińczycy mniej więcej to, co my babim latem bądź złotą polską jesienią, czyli upalne dni po lecie. W zależności od regionu Chin Jesiennego Tygrysa wypatrywało się albo bezpośrednio po kanikule, albo po Początku Jesieni. Zgodnie z najpowszechniejszym bodaj wierzeniem, jeśli dzień Początku Jesieni 立秋 (między 7 a 9 sierpnia) był słoneczny, następnych 24 dni miało być bardzo gorących. Obecnie jednak (jak widać) Jesiennym Tygrysem nazywa się właściwie każdy jesienny upał. 

W południowych Chinach zjawienie się Jesiennego Tygrysa związane być może albo z sezonem tajfunów, albo z tym, że zimne wiatry z Północnego Wschodu są słabe. W Kungmingu, w którym tradycyjnie jesień to koniec pory deszczowej i początek pory suchej, wcześniejsze bądź późniejsze nadejście Jesiennego Tygrysa jest (całe szczęście!) prawie pewne. 

Jesienny Tygrysie, miej nas na uwadze, dobrze? Muszę przeprać letnie kołdry, a nie mogę tego zrobić, dopóki leje!...

2022-09-19

wróbel umarł z głodu 饿死雀

Z okazji uroczystej kolacji bardzo ładnie się ubrałam. Niech sobie mój mąż przypomni, że kocha mnie nie tylko za cudowny charakter, hue hue hue. Wyeksponowałam, co trzeba, a na widok męża przybrałam nawet odpowiednią pozę. No co, niech ma! Raz do roku mogę się poświęcić.

A jemu zaświeciły się oczy, ale powiedział, żebym może jednak zostawiła te pozy na później - w końcu w drugim pokoju jest Tajfuniątko. Po czym westchnął po kunmińsku: 饱死眼睛饿死雀: oczy obżarły się na śmierć, a wróbel umarł z głodu. Wróbel to kunmińska wersja tej części ciała, która i w Polsce jest ornitologiczna. Tak kunmińczycy mawiają, gdy można sobie tylko popatrzeć...

PS. Dzisiejszy wpis sponsorują cynowe gody.




2022-09-14

Osiem Widoków Yimen 易门八景

Wspomniałam, że Smocze Źródło jest jednym z Ośmiu Widoków Yimen. Nie miałabym o tym pojęcia, gdyby nie plac, który owych osiem widoków przedstawia... w postaci płaskorzeźb wyrytych na słupach.

Plac ten znajduje się w centrum Yimen, więc każdy zainteresowany tutejszą historią może się dowiedzieć, co dawni Chińczycy uważali za widoki warte zerknięcia a nawet warte poezji (na każdym słupie jest wyryty wiersz na temat danego widoku). 

Te widoki to:

1. 龟山夕照 Zachód Słońca na Żółwiowej Górze 

2. 烟寺晚钟 Wieczorny dzwon w Świątyni Dymnej 

3. 龙口泉香 Aromat Źródła w Smoczej Paszczy* 

4. 屏山霁雪 Koniec Śnieżycy na Górze Ping 

5. 玉硐晴云 Obłoki w Nefrytowej Jaskini 

6. 寒潭夜月 Nocny Księżyc Odbity w Zimnym Stawie 

7. 马头山色 Krajobraz Góry Końskiego Łba 

8. 江岸飞虹 Tęcza** Szybująca nad Brzegiem Rzeki

Niestety, nie udało mi się ani dotrzeć do innych widoków, ani nawet dowiedzieć, czy jeszcze istnieją. Ba, nawet wyguglanie wiadomości mnie przerosło. Zdołałam się tylko dowiedzieć, że tęcza szybująca nad brzegiem rzeki to po prostu ładna nazwa dla mostu, który ponoć był szalenie malowniczy.

*czyli u samego źródła.

**jak na pewno pamiętacie, tęcza - a raczej Tęcz 虹 - to jedeno ze stworzeń z chińskiej mitologii.

2022-09-12

Park Smoczego Źródła w Yimen 易门龙泉森林公园

Myszkując między yimeńskimi jeziorkami doszliśmy w końcu do Parku Narodowego w Yimen. Liczy on sobie trochę ponad sześćset hektarów i jest chyba jednym z moich najukochańszych parków. Jest tam starodrzew, cisza, świątynki i krystalicznie czysta woda. Jest miejsce do zabawy i biegania dla Tajfuniątka, ale są również spokojne zakątki dla mnie do czytania. No i jak tam wspaniale pachnie lasem! To dzięki temu, że władze miasta i prowincji w 1992 roku, gdy zakładały ten park, doszły do wniosku, że zamiast przycinać i karczować, żeby dostosować ten skrawek ziemi do wizji tradycyjnego chińskiego parku, można jednak zostawić, co się da. I wprawdzie po tangowskich świątyniach było tu już tylko wspomnienie, jednak to, co się udało ocalić lub odbudować na wzór qingowski - istnieje nadal. Dlatego znajdziemy tu scenę, na której drugiego dnia drugiego miesiąca księżycowego odbywają się przedstawienia ku czci smoka, a także smoczą świątynię - tak jak w dawnych czasach, co rok trzeba u smoka wybłagać regularne deszcze, dobre zbiory i bezpieczeństwo dla ludu. Sam Yang Shen zwiedzał jaskinię, z której wypływa Smocze Źródło i tutejsze świątynie; napisał nawet trzy wiersze na ten temat. Sam Wu Sangui ponoć poił tu konia. Smocze Źródło wraz z otaczającym je lasem jest pierwszym i najważniejszym z Ośmiu Widoków Yimen (jeśli dam radę dowiedzieć się czegokolwiek o pozostałych, dam znać). Jak dobrze, że można się jeszcze nim cieszyć! Stront pięknie barwi wodę, sprawiając, że widoki faktycznie zapierają dech w piersiach. 

Najważniejszym zabytkiem, który się tu znajduje, jest bez wątpienia taoistyczna Wielka Świątynia Smoczego Źródła, zbudowana za Qianlonga. Niestety, obecnie nie można jej zwiedzać, ale piękny drewniany budynek robi wrażenie. Tuż obok znajduje się grota, z której tryska Smocze Źródło, a jeszcze parę kroków dalej znajduje się wspomniana scena, odbudowana w 1853 roku, na której po dziś dzień odbywają się przedstawienia dla smoka. Żeby było ciekawie, w tym samym parku znajdują się też świątynki buddyjskie, ze Świątynią Ukrytego Smoka 龙隐寺 na czele. Jednak najbardziej rozpoznawalny jest nowy wprawdzie, bo zbudowany w 1995 roku, ale szalenie charakterystyczny pawilon-korytarz (长廊 chángláng) długi na prawie pięćset metrów, pozwalający na cieszenie się bliskością wody oraz dający miły cień w skwarne dni.

Wielka Świątynia Smoczego Źródła
Grota, z której wypływa Smocze Źródło
Scena
Czas na piknik!
Nie ma to jak lusterko odstraszające duchy...

Połaziliśmy, ponacieszaliśmy się świeżym powietrzem i ciszą, zrobiliśmy sobie piknik... i ZB dostał SMSa, że mamy wracać do Kunmingu, bo nazajutrz musi iść do pracy. To nic, że szef dwa dni wcześniej klepnął mu papiery z prośbą o wyjazd na kilka dni z Kunmingu... 

Ech. No ale - lepszy rydz niż nic, prawda? Jeszcze tam kiedyś wrócimy, na pewno!