2021-10-31

zwłoki 尸

Z okazji Halloween Unia Azjatycka czyli japonia-info.pl i ja piszemy o zwłokach i wszystkim, co się ze zwłokami kojarzy - przynajmniej etymologicznie. Zacznijmy od znaku podstawowego czyli 

尸 shī - trup, zwłoki, truchło. A także osoba reprezentująca zmarłego podczas pochówku oraz wystawienie zwłok na widok publiczny po egzekucji. 

Jednak znak ten jest też po prostu uproszczoną wersją bardziej skomplikowanego trupa: 

屍 [尸] shī - trup. Śmierć 死 i trup połączone tworzą kwintesencję truchłowości. 

Jednak są i wyrazy, których skojarzenie ze zwłokami jest cokolwiek... zaskakujące. Dodaję dosłowne rozbicie znaków na kawałki; trzeba jednak pamiętać, że część znaków powstała przez połączenie cząstki semantycznej z fonetyczną, więc skojarzenia nie są aż takie dziwne, na jakie wyglądają - chodziło wszak głównie o brzmienie.

  • 尾 wěi/yǐ - ogon. Włochaty 毛 trup. 
  • 屋 wū - dom, pokój. Przybyły 至 trup. 
  • 屄 bī - wagina. Jaskinia/dziura 穴 w trupie. 
  • 屏 bǐng - pozbyć się, odłożyć, odrzucić, wstrzymać oddech, zachować kontrolę. Dodatek 并 do trupa. 
  • 屏 píng - ekran. Dodatek 并 do trupa. 
  • 屁 pì - pierdnięcie, bzdura. Porównanie 比 trupów. 
  • 屌 diǎo - penis. Wiszący 吊 trup. 
  • 屜 [屉] tì - szuflada. 
  • 屠 tú - ubijać zwierzęta na mięso; masakrować. Osoba 者 od trupów. 
  • 尼 ní - mniszka buddyjska. Łyżka 匕 w trupie. 
  • 尿 niào - sikać, mocz. Trupia woda 水. 
  • 履 lǚ - but, nadepnąć. Powtarzający się 復 trup. 
  • 屢 [屡] lǚ - znów i znów, wielokrotnie. Trupia konstelacja 婁 
  • 尻 kāo - kość ogonowa. Dziewięć 九 trupów. 
  • 屐 jī - chodaki, drewniaki 
  • 居 jū - mieszkać, rezydencja. Starodawny 古 trup. 
  • 屆 [届] jiè - przybyć 
  • 儘 [尽] jǐn, jìn - do maksimum, naj. 
  • 侷 [局] jú - wąski 
  • 局 jú - biuro, urząd 
  • 屨 [屦] jù - sandały 
  • 屩 juē - konopne łapcie 
  • 屈 qū - pogięty. Wyjść 出 z trupa 
  • 屎 shǐ - ekskrementy. Nieżywy ryż 米. 
  • 屣 xǐ - kapcie. Migrujący 徙 trup. 
  • 屭 [屃] xì - nazwa jednego ze smoczych synów, bixi
  • 屧 xiè - drewniaki 
  • 屑 xiè - okruchy, drobinki. Podobny 肖 do trupa 
  • 展 zhǎn - rozpostrzeć, otworzyć, pokazać 
  • 屬 [属] shǔ - kategoria, rodzina, przynależeć. Trup na wodzie 水 w państwie Shu 蜀. 
  • 屬 [属] zhǔ - połączyć; skupić się na czymś. Trup na wodzie 水 w państwie Shu 蜀. 
  • 尺 chǐ - stopa (miara); linijka, metr krawiecki. Trup z nóżką. 
  • 層 [层] céng - warstwa, piętro. Znak przeszłości 曽 pod trupem. 
  • 屙 ē - defekować. Trup mówiący "aaa" 阿
  • 㞞 [𪨊] sóng - sperma; słaby i niekompetentny (swoją drogą, ciekawe połączenie znaczeń). Od 從 trupa. 

Już wcześniej zwróciłam uwagę na znaki kojarzące trupa z fizjologią - mamy tu zarówno oddawanie moczu, jak i kału, a także nazwy intymnych części ciała i wydzielin. Widać te rzeczy są tabu nie tylko w naszej kulturze, która przynajmniej etymologicznie nie wiąże ich ze śmiercią. Pewnym zaskoczeniem było dla mnie wiele rodzajów obuwia - jestem ciekawa, jakimi drogami poszła wyobraźnia Chińczyków, zwłaszcza, że zazwyczaj znaki te nie dotyczą np. obuwia skórzanego, które faktycznie powstaje z trupów zwierząt, a choćby drewniaków czy łapci z konopi. No dobra, drzewo czy inną roślinę też trzeba "zabić", ale jednak - dziwne.

Wesołego Halloween!

A tutaj możecie poczytać o tym, jak ten znak potraktowali Japończycy.

2021-10-28

多即 duoji

Dzisiejszy wpis powstał w ramach współpracy z japonia-info.pl , czyli pod egidą Unii Azjatyckiej. 

多即 duōjí, nazywany również 狏即 tuójí lub 狏狼 tuóláng to stworzenie podobne do wilczura, jednak wyróżniające się czerwonym pyskiem, czerwonymi oczami i białym ogonem. Bezpośrednio po ujrzeniu duoji można się spodziewać pożaru. Pojawił się w Księdze Gór i Mórz

Zwróćcie uwagę na znak 狏, który jest znakiem właściwym właśnie temu zwierzęciu i nie występuje właściwie nigdzie indziej. Pewnie właśnie z powodu małej użyteczności znaku, z czasem zaczęto bestię pisać, zmieniając ten znak na łatwe 多, początkowo z psim kluczem 犭, a potem już sam. Obecnie oba "psie" znaki, którymi zapisywano nasze zwierzę, nie są już używane.

źródło
Tutaj dowiecie się, czego dosiada dakini.

2021-10-26

Zachodnie Góry

Z racji kilku wolnych dni, wybraliśmy się we wrześniu w Zachodnie Góry. Było jeszcze bardzo ciepło i słonecznie; teraz, siedząc w domu pod kocem i czekając z utęsknieniem na słoneczne promienie, przeglądam te zdjęcia z iskierką złości: nie mogłoby być tak cały czas?! Tym razem wybraliśmy inną trasę niż zazwyczaj: choć startowaliśmy znów z pełnymi brzuchami po lunchu w Chłopskim Jadle w Maomaoqing, po przejściu przez Mały Kamienny Las i po dojściu do pawilonu na szczycie, zeszliśmy prosto do grobowca Nie Era. Tajfuniątko już wtedy było wykończone, więc zamiast dreptać przez góry, zjechaliśmy gondolkami. Tajfuniątko uwielbia Diabelski Młyn, kolejki linowe i inne takie; nie odziedziczyła po mnie lęku wysokości, całe szczęście. Dla mnie taka podróż to żadna przyjemność, ale ona jest szalenie podekscytowana. Przefrunęliśmy nad Jeziorem Dian i wylądowaliśmy w Parku na Mieliźnie, gdzie wypoczęte Tajfuniątko znów mogło poszaleć.
Tym, co najlepiej Tajfuniątko zapamiętało z wycieczki (poza kolejką linową) było obżeranie się ognikami, czyli maleńkimi owockami smakującymi jak skrzyżowanie głogu z brusznicą. Pierwszy raz byliśmy w Zachodnich Górach akurat w sezonie ognikowym; aż miło było popatrzeć, bo ogniki przecież są nie tylko smaczne, ale również szalenie dekoracyjne. 
Trasa nie była bardzo męcząca - dzięki kolejce linowej. W sam raz dla zmęczonych życiem dorosłych i średnio wytrzymałej pięciolatki.

2021-10-25

zupa pryszczowa 疙瘩汤

Dzisiejszy wpis powstał w ramach współpracy z japonia-info.pl, czyli pod egidą Unii Azjatyckiej.

Nie brzmi apetycznie, wiem. Ale tu nie chodzi (całe szczęście!) o prawdziwe pryszcze, a o kluseczki z ciasta pszennego, które stanowią najważniejszy element tej zupy. Co może zresztą prowadzić do zabawnych nieporozumień, ale o tym za chwilę. Mamy więc kluseczki, "pryszcze" w zupie. Jakiej? Jaka podleci. Wodzionka, wywar na żeberkach czy innych kościach, rosół, pomidorówka, a nawet rybna. Dawniej w północnych Chinach była nieodłączną częścią kolacji albo wręcz synonimem kolacji - to już zależało głównie od stopnia zamożności domu. Kluski, żeby się najeść plus zupa, żeby się rozgrzać, a jak się dobrze uda, to też mięso i warzywa, żeby było smaczne i pożywne. Dopiero później weszła na salony, czyli do restauracji z północnym jedzeniem - na południu się takiej nie uświadczy. Jednak w wersjach restauracyjnych oczywiście nie jest już bieda-zupą na gwoździu, a atrakcyjnym, mięsno-warzywnym wywarem o wyrazistym smaku. Pewnie każda restauracja podaje odmienną wersję... i właśnie stąd te nieporozumienia. Otóż ja na przykład dawniej znałam zupę pryszczową jako coś zbliżonego do polskiej pomidorówki z lanym ciastem - taką mnie karmili koledzy z Shandongu. Ponieważ wszystkim moim polskim gościom, tęskniącym za rodzimą kuchnią, bardzo ta zupa smakowała, zaprowadziłam raz w Pekinie czwórkę Polaków do nieznanej mi wcześniej knajpy z lokalną kuchnią, ponieważ reklamowała się, że ma pryszczówkę. Miała. Klusek było, owszem, sporo, ale pływały one we wrzątku mocno doprawionym pieprzem... 

Dlatego warto dopytać - na mięsie czy wege, co jest dodane, jaki jest jej główny składnik i tak dalej. Albo po prostu zrobić ją w domu bo to przecież żadna sztuka.

Składniki:

  • Wieprzowina w paseczkach albo np. porcja rosołowa czy też żeberka - w zależności od tego, czy mamy czas długo gotować, czy nam się spieszy. W wersji wege wystarczy pominąć.
  • Dodatek umami: pokrojone w paseczki grzyby albo pomidory, albo jedno i drugie. 
  • 300 g mąki pszennej + ok. 130 ml zimnej wody
  • zielona cebulka
  • rozkłócone jajko

Wykonanie:

  1. Ugotować wywar albo - jeśli korzystamy z samego mięsa w paseczkach, obsmażyć je najpierw.
  2. Obsmażyć pokrojone w paseczki grzyby lub/i pomidory i dodać je do wywaru albo obsmażać je po prostu w tym samym woku, w którym smażyliśmy mięso. Jeśli jest to ta druga opcja, po obsmażeniu należy dolać tyle wody, ile zupy chcemy otrzymać (ja zazwyczaj mierzę ilość miseczkami, w których będziemy jeść).
  3. Zagotować i doprawić solą oraz pieprzem.
  4. W międzyczasie mąkę połączyć z wodą. Mieszać pałeczkami, aż zrobić się kostropate ciasto, takie wałeczki, jakie zostają na rękach po zagniataniu ciasta. No, pryszcze. Woda powinna być chłodna, nie może jej być za dużo i trzeba ją wlewać powoli, cały czas mieszając - dzięki temu pryszcze będą malutkie i się szybko ugotują. Jeśli zrobią się zbyt duże, to będą się rozlatywać na zewnątrz, podczas, gdy środek będzie jeszcze surowy. Tymczasem złotą zasadą zupy pryszczowej jest to, żeby pryszcze ugotować szybko, żeby zupa się nie zrobiła od nich sztywna i brzydka w kolorze.
  5. Pryszcze wrzucić na gotującą się zupę i gotować je, aż przestaną być surowe - najwyżej kilka minut - ciągle mieszając.
  6. Powoli wlać na gotującą się zupę po pałeczkach rozkłócone jajko. Powinno od razu się ściąć.
  7. Na sam koniec dorzucić drobno posiekaną zieloną cebulkę. Zupa gotowa.

Wszystkiego najlepszego z okazji światowego dnia makaronu!

Tutaj poczytacie o ramenie.

2021-10-24

Chryzantemy 菊花

Tym razem wiersz "Chryzantemy" 菊花, napisany przez tangowskiego poetę Li Shangyina 李商隐. 

暗暗淡淡紫,融融冶冶黄。 

Ciemny fiolet, żywa żółć. 

陶令篱边色,罗含宅里香。 

Kolory jak u Tao, zapach jak u Luo. 

几时禁重露,实是怯残阳。 

Nie boją się zimnej rosy, a tylko zmierzchu. 

愿泛金鹦鹉,升君白玉堂。 

W czasie uczty w pałacu chętnie zanurzą płatki w złotym kielichu. 

Kilka przypisów. Po pierwsze, 陶令 to inaczej 陶渊明 Tao Yuanming, tangowski poeta, który, choć był wykształconym i zamożnym człowiekiem, rzucił wszystko i wyjechał w Bieszczady... to znaczy do Lushan. Na wieś. I oddał się pracy na roli, sławiąc ją temi słowy: wsi spokojna, wsi wesoła, który głos twej chwale zdoła!... Czy jakoś tak. W każdym razie, świetnie się znał na roślinach, więc i o chryzantemach popełnił wiersze, a nasz Li porównuje kolor własnych chryzantem z tymi u Tao. 

Po drugie, za chwilę mamy drugie porównanie - zapach jak u Luo. Chodzi tu o Luo Hana, który też był wielkim erudytą i dżentelmenem, a nie dbał o pozycję i zaszczyty, żył skromnie i w dodatku był wegetarianinem! Na starość sam zrezygnował z posady na dworze i wrócił na stare śmieci, a próg jego domu porastały chryzantemy i orchidee, co dla plebsu było oczywistym znakiem jego cnoty - gdyby był niecnotą, rosłyby tylko chwasty. Jeśli macie zachwaszczony ogródek, sami się zastanówcie, jak to o Was świadczy... 

Spójrzcie teraz: Li opisując piękne kwiaty porównuje nie tylko same rośliny; przywołując nazwiska dwóch skromnych, eleganckich i dobrze wykształconych poetów, siebie również do nich porównuje. Od razu zakładamy, że nie tylko na chryzantemy patrzy podobnym do nich okiem. 

Trzecia rzecz, na którą warto zwrócić uwagę to złoty kielich, nazwany w tekście "złotą papugą" 金鹦鹉. Nie chodziło tu o prawdziwą papugę, a o "papugowe muszle" 鹦鹉螺 czyli nautilusy względnie łodziki albo amonity. Wśród zamożnych ludzi bardzo popularne były kielichy zrobione właśnie z takich muszli, pięknych i wielkich. To doprawdy oprawa uczty godna człowieka szlachetnego 君, mieszkającego w Białym Nefrytowym Pałacu 白玉堂. A nasze chryzantemy zasłużyły, by również wejść na salony.

2021-10-21

Pulao 蒲牢

Dzisiejszy wpis powstał w ramach współpracy z japonia-info.pl, czyli pod egidą Unii Azjatyckiej.  

Pulao 蒲牢, początkowo nazywany tulao 徒牢 to czwarty z dziewięciu smoczych synów, najtchórzliwszy. Ponoć tak panicznie boi się wielorybów, że kiedy jakiegoś zobaczy, drze się jakby go kto ze skóry obdzierał. Właśnie dlatego ląduje na uchwytach chińskich dzwonów - spętęgowany ryczeniem pulao dźwięk jest dużo mocniejszy, zwłaszcza jeśli uderzymy w dzwon pałką w kształcie wieloryba. 

Pulao ma podobno być hybrydą smoka i psa, dość niewielką. To by zresztą doskonale tłumaczyło, dlaczego jest taki hałaśliwy... Według innej wersji jest mieszańcem smoka i... ropuchy. To nie tłumaczyłoby wprawdzie hałaśliwości, za to doskonale wyjaśniałoby, dlaczego jest taki brzydki.

Pojawił się w Chinach za czasów dynastii Tang. 

Tutaj poczytacie o japońskim psokocie.

2021-10-19

Konkurs Chopinowski

"Same skośne, ale wstyd".

"Czy on ma zamknięte oczy? Nie, otwarte, ale to żadna różnica".

"Azjata, więc gra na fortepianie Kawai, normalka".

"Polaków zabrakło?"

"Jestem Polakiem. On nie jest cool".

"Czy Koreańczycy będą grać K-pop?" 

[Chopin] "o smaku jasnego sosu sojowego".

Stremowana Japonka wchodzi na scenę. "Za dużo sake". 

Koreańczyk popełnia palcówkę. "Za dużo soju".

"Dlaczego wszyscy azjaci (ortografia oryginalna) grają tak samo?"

"ping. pong"

"Nie umiem rozpoznać, czy to Japonka czy Chinka" - "różnią się kształtem czaszki".

"Chińczycy, Japończycy i Koreańczycy są tacy sami".

"Skąd Chińczycy nauczyli się tak pięknie grać? Z pirackich CD?".

"Za dużo Japończyków".

Wchodzi Kanadyjczyk wietnamskiego pochodzenia. "Czy Kanada to państwo azjatyckie?".

Chłopak nazywa się Shushi. Oczywiście natychmiast heheszki, że sushi.

Kuźwa. Za każdym razem to samo. A człowiek myślałby, że odbiorca Chopina musi mieć jakąś normalną wrażliwość, a nie nacjonalistyczno-rasistowską papkę w mózgu. 

Ugh.

No dobra, ulało mi się. Powinnam olewać, ale nie zawsze umiem. 

Ostatnie tygodnie to wszakże - poza tymi durnymi komentarzami - to była prawdziwa przyjemność. Oglądałam większość koncertów za pośrednictwem Youtube, na kanale NIFCu (serdecznie dziękuję za taką możliwość!); część udało mi się nawet na żywo. I wiecie? To jest zupełnie absolutnie cudowne! Mogę słuchać cudnej muzyki i na żywo komentować wraz z koleżanką mieszkającą w Polsce. Mogłyśmy wymieniać wrażenia dotyczące koncertów nie bacząc na różnicę czasu, wielką odległość i wszystkie inne przeszkody. Już dawno nic mi nie sprawiło takiej satysfakcji. Dwudziesty pierwszy wiek jest cudowny, to najlepsze czasy w historii świata. Czasy, w których właściwie użyta technika pozwala ci uczestniczyć w koncertach odbywających się na drugim końcu świata i jeszcze wymieniać głosowo opinie w czasie rzeczywistym. Samo słuchanie jest niby najważniejsze - ale dla mnie słuchanie to tylko część. Dzielenie się muzyką, wspólny odbiór - to jest cudowna więź. 

Teraz już finały. Trzymam kciuki za Soritę, któremu kibicuję od samego początku. Jego wrażliwość wydaje się podobna mojej; jego interpretacje sprawiają, że dostaję gęsiej skórki; skupia moją uwagę i przywołuje uśmiech na moją twarz. Ale - mówiąc szczerze - tegoroczni finaliści są wszyscy na takim poziomie, że żadna decyzja jury mnie nie zaskoczy ani nie zawiedzie.

Miłego słuchania!

2021-10-17

咏菊 Pieśń o chryzantemie

Skoro już jesteśmy przy chryzantemach, spójrzcie, jak się postarali upięszyć wystawę chryzantem na Górze Yuantong:

Średnio rozplanowane, bo widać tylko górne wersy, ale dajmy im plusika za dobre chęci. Przynajmniej pokazują, że chryzantemy od wieków były natchnieniem poetów - tych wierszy jest więcej. Na dziś wybrałam dla Was

白居易 Bai Juyi 

咏菊 Pieśń o chryzantemie 

一夜新霜著瓦轻, 

W jedną noc szron otulił dachówki 

芭蕉新折败荷倾。 

chyląc ku ziemi lotosy i bananowce. 

耐寒唯有东篱菊, 

I tylko chryzantemy przy wschodnim płocie 

金粟初开晓更清。 

Złocą się o świcie jak zboża. 

W Kunmingu wprawdzie nie opada szron, ale to prawda, że chryzantemy przetrzymują nawet inne rośliny kwitnące jesienią - w moim ogródku wończe, jaśminy i inne róże już dawno kaputt, a chryzantem z dnia na dzień więcej - wdzięcznie i dumnie wystawiają pąki ku jesiennemu, łagodnemu słońcu. 

Ciekawostką jest porównanie do zboża. Chińczycy nawet w samej nazwie chryzantem pokazali, co o tym myślą. Chryzantema to przecież pełna garść 匊 pozawijanego 勹 ryżu 米 w trawie 艹 - 菊 jú...

2021-10-15

Cooking South of the Clouds

Dzisiejszy wpis powstał w ramach współpracy z japonia-info.pl, czyli pod egidą Unii Azjatyckiej. 

Nie byłam pewna, czy aby na pewno chcę tyle pieniędzy wydać na książkę kucharską. Bo niby czego mogę się dowiedzieć o kuchni Yunnanu od jakiegoś innego obcokrajowca? A jednak kupiłam, myśląc, że zawsze przecież mogę ją dać komuś w prezencie. 

Nie dam! To znaczy: może dam, ale nie tę moją :) Bo to nie tylko książka kucharska, która nieźle pokazuje regionalne różnice w kuchni yunnańskiej, ale również pozwala sobie być trochę kulinarno-kulturowym przewodnikiem. Czy bezbłędnym? Nie. Od razu mówię - do kunmińskich przepisów mam trochę zastrzeżeń, a próby wyjaśnienia, czym co zastąpić, jeśli się nie jest w Yunnanie, potwornie mnie drażnią. Nie da się niczym zastąpić kunmińskiego słodkiego sosu sojowego, bo smakuje inaczej niż wszystko inne. No ale jednak są powody, dla których tę książkę polubiłam. Po pierwsze: jest to najpiękniej wydana książka kucharska, jaką widziałam i aż miło ją postawić na półce. Po drugie: zdjęcia. Nie tylko kulinariów ale też po prostu Yunnanu, po którym autorka się najeździła. Po trzecie: przepis to także opis rzeczywistości kulinarnej. Jest na przykład idiotycznie prosty przepis na placki ziemniaczane po yunnańsku, ale przy okazji autorka pisze o tym, jakie są yunnańskie ziemniaki i na co zwrócić uwagę, korzystając z przepisu. 

Są jednak również sprawy, które mnie irytują. Po pierwsze: autorka dużo jeździła po Yunnanie i nawet tu mieszkała całe dwa lata - to w dzisiejszych czasach bardzo długo, jak na kulinarny risercz. A jednak ktoś, kto w Yunnanie mieszka, od razu będzie wiedział, że to książka napisana przez obcego dla innych obcych. Tylko ktoś, kto o tutejszej kuchni, języku i specyfice regionu będzie miał pojęcie dość mgliste, użyje błędnej nazwy potrawy lub jako coś tradycyjnego pokaże wersję potrawy, którą każdy tubylec wykonuje zupełnie inaczej. Dlatego nie podarowałabym tej książki żadnemu kunmińczykowi - mógłby na nią spojrzeć co najwyżej z politowaniem. Myślę jednak, że na zachętę dla kogoś, kto w Yunnanie był jakiś czas i chciałby mieć przynajmniej cień szansy odtworzenia tych smaków - byłby to świetny prezent. 

Cooking South of the Clouds: Recipes and Stories from China’s Yunnan Province - Georgia Freedman, Photographs by Josh Wand, 2018 

Tutaj strona internetowa tej książki. 

Tutaj o pewnej japońskiej książce kucharskiej.

2021-10-14

Czarna Pani Dziewięciu Niebios 九天玄女

Dzisiejszy wpis powstał w ramach współpracy z japonia-info.pl, czyli pod egidą Unii Azjatyckiej.

Czarna Pani Dziewięciu Niebios to jedna z podwładnych Królowej Matki Zachodu, opatrzona ludzką głową i ptasim (kogucim lub sowim - nie potrafili się zdecydować) ciałem, błyszcząca jak nefryt. Obdarzona magiczną mocą, jest równocześnie boginią sztuki wojennej i seksu, a oprócz tego potrafi przywołać trzęsienie ziemi. Opiekuje się drzewami i wiosną. Ponoć to właśnie ona pomogła Żółtemu Cesarzowi pokonać potwora Chiyou. Jej siostrą jest Biała Pani Dziewięciu Niebios Sunü 素女. Obie są taoistycznymi boginiami i nauczycielkami Żółtego Cesarza, wyjątkowo lubianymi i czczonymi na Tajwanie. Nasza Czarna Pani wsławiła się tym, że jest Matką Trociczek 香媽. Ponoć wynalazła je jeszcze jako śmiertelniczka; nie jako dar dla bóstw, a jako lekarstwo dla ojca, który był tak chory, że nie mógł zażywać leków tradycyjnym sposobem i musiał przyjmować zioła wziewnie. Gdy została boginią, lud wiedział, że pojawi się ona zawsze, gdy ktoś zapali trociczkę - podobno stąd właśnie wziął się zwyczaj palenia trociczek podczas wzywania bóstw. 

Ciekawa jest jej rola na taoistycznym piedestale nie tylko jako bogini wojny, ale również - bogini seksu. Wraz z siostrą, Białą Panią (czyli w ramach Czarnobiałej Drogi 玄素之道), uczyła ponoć praktyk seksualnych pozwalających na długowieczność/nieśmiertelność nie tylko Żółtego Cesarza, ale również Pengzu i Laozi. Miejmy nadzieję, że w trakcie tych nauk przyjmowały one jednak postać w całości ludzką... 

Tutaj poczytacie o pewnej japońskiej niezwykłej czapli.

2021-10-13

九月九日 Podwójna Dziewiątka

Już jutro Święto Seniora względnie Święto Podwójnego Słońca. Z tej okazji mam dla Was wierszyk: 

九月九日忆山东兄弟 W Podwójną Dziewiątkę wspominam braci z Shandongu 

独在异乡为异客, 

Jestem samotnym podróżnym z dala od domu 

每逢佳节倍思亲。 

w każde święto tęskniącym za bliskimi. 

遥知兄弟登高处, 

Choć jestem daleko, wiem, że dziś ziomale poszli w góry

遍插茱萸少一人。 

Z dereniami*. Lecz beze mnie. 


Biedny Wang Wei 王維, zaledwie siedemnastoletni, wyobcowany i samotny w dalekim kraju! Zawsze z okazji świąt dwa razy bardziej się czuje tę odległość. W dodatku zazwsze mamy bolesną świadomość, że życie bez nas toczy się dalej. Krewni i przyjaciele dalej się spotykają, organizują uroczystości w ten sam sposób, jednak my, którzy jesteśmy daleko, możemy tylko tęsknić - bo zwyczaje zazwyczaj różnią się w Tym Innym Miejscu,a do bliskich jest daleko. Podmiot liryczny tęskni nie tylko za ziomkami, ale też za całą otoczką święta. Wie, że wezmą dereń, tak samo, jak ja wiem, że w Polsce w Wigilię jest sianko pod obrusem. Tak dobrze go rozumiem!... 

Chińczycy, których wywiało z dala od domu, chętnie określają siebie samych pierwszym wierszem: 

 獨在異鄉為異客 [独在异乡为异客] dúzàiyìxiāngwéiyìkè - obcy i samotny w obcym kraju 

Pokazałam Wam już chryzantemy w Parku Wielkiego Widoku. Te poniżej cyknęłam w kunmińskim ZOO czyli na Górze Yuantong, gdzie również co roku park ozdobiony jest chryzantemami. Są może cokolwiek mniej imponujące, ale też piękne.

*Zgodnie z tradycją, w Podwójną Dziewiątkę młodzieńcy wspinali się na najwyższą górę w okolicy z sakiewkami wypełnianymi stopniowo gałązkami derenia 茱萸 zhūyú (ponoć piękne i zamożne konkubiny robiły sobie z dereni wianki). Miał dereń wyrażać tęsknotę za bliskimi, a także przy okazji odpędzać złe moce i pomagać w modlitwach - nie bardzo wiadomo, czy tylko dlatego, że odpędzał demony, czy również dlatego, że był znaną i cenioną rośliną leczniczą. A może po prostu dlatego, że właśnie mniej więcej wtedy dojrzewał i było go wszędzie pełno?

2021-10-11

Wystawa chryzantem w Parku Wielkiego Widoku

Jak co roku, w dziewiątym miesiącu księżycowym czyli w miesiącu chryzantem, Park Wielkiego Widoku gości tysiące tych pięknych kwiatów. I jak co roku, wybraliśmy się tam całą rodziną, by podziwiać to majestatyczne, delikatne piękno.
Bardzo spodobał mi się pomysł zrobienia kwitnącego drzewa z chryzantem :D
Dosłownie wsyzstkie zdjęcia zepsuła zasłaniając palcem obiektyw...
Nie zwróciłam uwagi na buzię wysmarowaną lodami czekoladowymi, taka byłam zapatrzona w chryzantemy...

Chryzantemy 2016 

Jesień w Parku Wielkiego Widoku 2019  

Chryzantemy w Parku Wielkiego Widoku 2020