2015-08-03

Ashima - film

Dziś mam dla Was film: Ashima z 1964 roku. Musical. Jestem w nim zakochana. Efekty specjalne mnie wprost uwiodły. Nibyyijska wioska, yunnańskie fajki wodne, stroje, tańce - no wszystko jest po prostu cudne!
Treść już znacie, więc zaskoczeń nie będzie. No może tylko to, że brata zmieniono w kochanka, żeby było bardziej tragicznie i po chińsku... Zresztą, co Wam będę psuć przyjemność - sami odkryjcie różnice w treści:

Mimo wszelkich niedoróbek, urzekła mnie próba zachowania autentyczności - główna aktorka, grająca Ashimę Yang Likun, to Yijka z krwi i kości. Niemało się zresztą nacierpiała w życiu. Dziewiąte dziecko w rodzinie, za brzdąca osierocona przez matkę, nie mogła iść do szkoły. Dopiero ciotka zabrała ją z rodzinnego Pu'er do Kunmingu i zagoniła do nauki. W wieku 12 lat Yang Likun po raz pierwszy trafiła na scenę. Gdy dorosła, zaangażował ją Yunnański Teatr Muzyczny (nota bene: miejsce pracy ZB), z którym była związana wiele lat. Wiele ucierpiała w czasie Rewolucji Kulturalnej; nie chcąc codziennie patrzyć na swych dręczycieli przeniosła się do Shanghaju i z tam kontynuowała karierę. Była głównie aktorką teatralną i tancerką, zdarzyło jej się jednak parę przygód z filmem.
To jednak, poza statystami, jedyna Yijka w obsadzie. Czarne charaktery były grane przez Hanów (sic), a główny amant Ahei, czyli 包斯尔 to... Mongoł. To mnie zafrapowało - ciekawe, czy faktycznie dał sobie przebić ucho, żeby lepiej udawać Yi (yijscy faceci noszą srebrne kolczyki), czy dali mu klipsa :D
Z przyjemnością obejrzałam tę ramotkę i śpiewam teraz urywki ZB, który się okropnie ze mnie śmieje...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.