2024-05-30

Pawia Królewna - film

Youtube okazał się prawdziwą kopalnią skarbów, jeśli chodzi o Pawią Królewnę. Znalazłam ramotkę sprzed ponad czterdziestu lat, opartą na tej samej dajskiej legendzie! Tym razem królewna ma na imię Namunuona 喃穆诺娜, po drodze królewicz ratuje smoka, a w odnalezieniu królewny pomaga młodemu Złoty Jeleń - a potem żyli długo i szczęśliwie. W filmie można zobaczyć dajski styl życia - może trochę za bardzo trącący tym, co Hanowie wyobrażają sobie na temat dajskiego stylu życia, ale jednak. 
Zwróćcie uwagę na ścieżkę dźwiękową. Jej twórca, Tian Liantao, był znanym chińskim kompozytorem i etnomuzykologiem. Swego czasu spędził ładnych kilka miesięcy zbierając dajskie pieśni ludowe i starając się je przekuć w muzykę filmową. Wszystkie ważne postaci mają swoje leitmotivy, niektóre zaczerpnięte wprost z folkloru - na przykład melodia szamana naprawdę nazywa się "wiedźmią nutą" 巫娘调. Jednocześnie postarał się czerpać inspiracje i z innych typów muzyki - są tu muzyczne wątki birmańskie, yijskie, a nawet zachodnie - niektóre utwory są po prostu sonatami. Jeden z utworów, który po skróceniu dzieła nie znalazł się w filmie, to Taniec Kaktusowej Uwodzicielki 仙人掌妖女舞:
   
W którym dość niespodziewanie pojawiają się wpływy hiszpańskie (!). 
W celu uetnicznienia wykorzystał w partyturze kilka dajskich instrumentów: pi, ding (instrument strunowy szarpany podobny do lutni), bęben "słoniowa noga", gong "mang" i dajskie talerze - czy raczej talerzyki - 小镲 xiǎochǎ. W połączeniu ze zwykłą orkiestrą daje to efekt bardzo niecodzienny i ciekawy.
Miłego oglądania!
 

2024-05-28

律 Time

Dziś zostawiam Was z płytą mojej koleżanki. 黄山 Huangshan (Żółte Góry) ma 42 lata, pracuje w kunmińskiej orkiestrze instrumentów ludowych i tradycyjne wykorzystanie jej własnego instrumentu - erhu - przestało jej wystarczać. Swoje emocje, tęsknoty, lęki i nadzieje pokazała muzycznie na tej właśnie płycie, stworzonej od początku do końca samodzielnie, wydanej własnym sumptem. Zapewne najłatwiej się w niej odnajdą osoby żywiące sympatię do New Age'u. Enjoy! 
PS. Ja wyjątkowo polubiłam utwór trzeci. 覓 [觅] mì to ciekawe słowo literackiej chińszczyzny, oznaczające zarówno "szukać" jak i "znaleźć". Innymi słowy, za jego pomocą można jednoznakowo oddać treść biblijnej frazy "szukajcie, a znajdziecie".
PS.2. A tu artystka we własnej zwariowanej osobie :)




2024-05-26

Dzień Matki

Jednym z fantastycznych efektów mieszkania w Chinach jest to, że dwukrotnie obchodzę Dzień Matki - po chińsku w drugą niedzielę maja i po polsku - dzisiaj. Dwa razy kwiaty, całusy, życzenia - w to mi graj! 
Z okazji dzisiejszego Dnia Matki pokażę Wam, jak obchodziłyśmy chiński te dwa tygodnie temu. Wybrałyśmy się z drugą parą matka+córka nad Jezioro Pieszczenia Nieśmiertelnych. Pierwsza część naszej wycieczki to wizyta w wiosce znanej z upraw borówki amerykańskiej. Dziewczynki chciały same zrywać owoce, więc zamarudziłyśmy na plantacji aż do lunchu w jadłodajni, oferującej znakomite lokalne potrawy: niehodowlane ryby, zioła, kwiaty, kiszonki domowej roboty - wszystko pycha!
po lewej bakłażan z kwiatami taro, po prawej słodkowodne minikrewetki i rybki
rzodkwiowe dża na ostro, podane z wędzonką
Następnym punktem wycieczki było nieznane mi wcześniej miejsce - kurort Luchong 禄充, pełen hoteli, pensjonatów, deptaków i plaż. Naszym celem był pensjonat Wielkoduszności Wielkiej Wiedzy 抚仙湖大知闲闲民宿, który mnie wszakże bardziej niż pensjonatem wydał się ekskluzywnym hotelem czy może raczej kompleksem hotelowym: wiele budynków różnej wielkości, zbiornik wodny, piękny ogród, altanki, widoczki... Oj, miało Tajfuniątko gdzie buszować!
W tej pięknej przestrzeni została zorganizowana wystawa, której wernisaż miał miejsce właśnie w chiński Dzień Matki. Wystawa nazywa się 复调, co przetłumaczyć można na wiele sposobów; ja wybrałam Towarzysząca melodia. To wystawa dzieł dwóch artystek, matki Chen Lingjie 陈玲洁 i córki Rong Zhuang 戎庄. Matka specjalizuje się w obrazach olejnych; tym razem wystawiła dzieła obrazujące wiejskie życie ze szczególnym uwzględnieniem prac polowych charakterystycznych dla danych pór roku.
Córka szuka jeszcze swojej drogi. Próbuje sił w rzeźbiarstwie, malarstwie, kaligrafii... Na razie wie głównie to, że kocha koty, a także czerpie inspirację z legend i baśni rozmaitej proweniencji:
Nezha
Dzieła córki są oczywiście mniej doszlifowane, zdecydowanie mniej przypadły mi do gustu niż starannie wypracowane obrazy matki; muszę jednak przyznać, że jak na nastolatkę (dziewczę urodzone w 2009 roku), radzi sobie świetnie - widziałam, jakim powodzeniem cieszyły się jej koty! Co najmniej kilka kaligrafii sprzedała już w dniu wernisażu. Jeśli czytacie po chińsku, tutaj możecie znaleźć więcej informacji o wystawie.
Wycieczkę zakończyłyśmy zabawą na plaży i brodzeniem w jeziorze w poszukiwaniu skarbów.
Źródłem ogromnej radości jest dla mnie fakt, że potrafimy z Tajfuniątkiem znaleźć wspólną drogę, wspólne radości, wspólne hobby. Wprawdzie podczas wernisażu dla mnie kluczowe było odnalezienie wszystkich eksponatów, a dla niej - samodzielne eksplorowanie ogromnej przestrzeni, wprawdzie dla mnie ciekawsza była wystawa, a dla niej plaża i zrywanie borówek, ale - miałyśmy piękny, wspólny dzień i nawet burza, która przemoczyła nas do suchej nitki, nie zdołała tego zepsuć. Oby takich dni było jak najwięcej! 
Czego życzę i sobie, i Wam.