Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 電視劇 seriale. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą 電視劇 seriale. Pokaż wszystkie posty

2024-10-27

Mój Ałtaj 我的阿勒泰

Dziś polecam miniserial tak piękny, że aż nie trzeba zwracać uwagi na niedoróbki scenariuszowe. Mój Ałtaj, na angielski przetłumaczony To the Wonder, jest powiewem świeżości w nieco zatęchłych chińskich serialach. No i ścieżka dźwiękowa! No i miłość międzykulturowa! 
Tu ścieżka dźwiękowa, opatrzona kadrami z filmu.
   
Tutaj pierwszy odcinek:
 
Scenariusz oparty jest na esejach Li Juan, etnicznej Chinki z Xinjiangu, która opisuje głównie życie xinjiańskich nomadów. Swoją drogą, eseje warte poczytania, bo nie dość, że autorka świetnie operuje słowem, to jeszcze jej eseje mają mocny rys autobiograficzny: pisze o tym, jak ona doświadcza Xinjiangu. Wspaniałe! Część została przetłumaczona na angielski, więc możecie szukać. No a wisienką na torcie jest główny aktor, Yu Shi 于适, który jest śliczny jak obrazek i jeszcze jeździ konno!

2024-10-01

精忠报国 Wiernie służyć krajowi

精忠报国 jīng zhōng bào guó - dosłownie: z wielką lojalnością i poświęceniem służyć krajowi to przysłowie wywodzące się bezpośrednio z chińskiej historii, a dokładniej - z przygód sławnego generała Yue Fei 岳飞. Za czasów dynastii Song, a dokładniej w 1103 roku w pewnej rolniczej rodzinie w prowincji Hebei urodził się syn. Nic niezwykłego, jednak podczas jego narodzin nad dachem domu przeleciał wielki ptak podobny łabędziowi. Ojciec uznał to za znak i nadał chłopakowi imię Fei, co znaczy Latać, a w imieniu grzecznościowym pojawił się nawet legendarny ptak Peng! Szybko okazało się, że chłopiec jest absolutnie wyjątkowy - silny, pracowity, dobrze wychowany, zawsze grzeczny, chętniej słucha niż miele ozorem; wszyscy nauczyciele zawsze twierdzili, że jest niezrównany, tak na ciele, jak i na umyśle. Gdy mając lat dwadzieścia został wcielony do armii, szybko pokazał swe rozliczne talenty. Stało się wszakże tak, że tego samego roku odumarł go ojciec, a Yue Feia serce rozdarte było między powinnością synowską wobec matki, a powinnością obywatelską wobec państwa najeżdżanego przez Dżurdżenów. Jego matka jednak, światła patriotka, wytatuowała mu na plecach zdanie o wiernej służbie krajowi*, rozwiązując tym samym jego dylemat: za matczynym przyzwoleniem ruszył więc Yue Fei do boju. Odtąd Yue Fei stał się symbolem patriotyzmu i poświęcenia. 
Pierwszą "hagiografię" naszego bohatera napisał jego wnuk sześćdziesiąt lat po przedwczesnej śmierci Yue Feia. Mówię "hagiografię" zamiast "biografię" nie tylko dlatego, że zmarł śmiercią męczeńską, ale i dlatego, że dziś historycy podają w wątpliwość rozmaite opisane w niej wydarzenia. Nie zmienia to jednak faktu, że w chińskich sercach podziw dla tego bohatera spowodował, że jest on chętnie pokazywany w popkulturze. Powstała o nim niezliczona ilość książek, seriali, filmów, gier itd. Ma również własną świątynię. Kiedyś na pewno wszystkie nadrobię, a tymczasem w ramach prezentu mam dla Was piosenkę z jednego z seriali i pierwszy odcinek. 
Piosenka z serialu o Yue Fei:
 
Pierwszy odcinek serialu:  
*pierwotnie zdanie różniło się od współczesnej wersji jednym znakiem, co jednak nie wpływa na sens: 盡忠報國 [尽忠报国] jìnzhōngbàoguó.

2023-04-15

Selfie

W ramach wieczornej rozrywki obejrzałam serial o związku międzykulturowym, w którym rolę amanta zagrało azjatyckie ciacho - John Cho (OMG, jak bardzo w moim typie!) a amantki - biała. Niby nic nowego pod słońcem, prawda? Sama jestem w takim związku, a ZB i mnie różni zdecydowanie więcej, niż tylko grupa etniczna. A jednak - jest to kompletna nowość. Bo przecież w Holiłudzie Azjaci są mózgowcami, specami od IT, ewentualnie najlepszymi przyjaciółmi głównych bohaterów. Główna rola i to w komedii romantycznej?! Niesłychane!

Sam serial - cóż, widziałam lepsze, choć i ten ma momenty :) Ale przyjemnie było popatrzeć na to, co mimo wszystko rozkwita między bohaterami. Ja też mam takie mimo wszystko. I też rozkwitło ;)

2022-01-16

Władcy z rodu Mu

Dzisiejszy wpis powstał w ramach współpracy z japonia-info.pl oraz kirgiski.pl, czyli pod egidą Unii Azjatyckiej.  

Był sobie Yunnan. Powstawały tu i upadały królestwa mniej lub bardziej niezależne od Chińczyków; ludzie tu żyjący z Chińczykami nie mieli nic wspólnego - mieli swoje kultury, ideały urody, swoje języki, pismo, tradycje, śpiewy, stroje, układy polityczne, wzorce moralności... 

Chińczycy chwalą się, że podbili Yunnan, ale to nieprawda. Przyszli Mongołowie, którzy tak samo nie mieli z Chińczykami nic wspólnego, i to oni podbili Yunnan. Nie mieli jednak szczęścia - zostali wchłonięci przez Chiny i dziś uchodzą za jedną z chińskich dynastii. Należało im się, nie tylko za krwawe podboje, ale też dlatego, że sami uznali, że chińska kultura, administracja itd. są lepsze. No to się zsinizowali, a przy okazji zaczęli też sinizować niechińskie państewka ościenne, włączone do mongolskiego imperium. Jednym z takich podbitych terytoriów, w którym powoli zaczęła następować sinizacja, był Lijiang. Pamiętamy, że w ówczesnym Kunmingu zostali osadzeni wyznaczeni przez chana urzędnicy, którzy sinizowali rdzenną ludność na potęgę. W Lijiangu, mniej znaczącym, a pewnie też bardziej niedostępnym i dzikim, wyglądało to inaczej: ustanowiono tu tusi czyli wodza dla "państewka" podległego Mongołom, ale jednak autonomicznego. Ta autonomia utrzymała się do końca panowania mandżurskiej dynastii Qing, czyli do samego końca cesarstwa chińskiego. 

Angielska wikipedia wylicza kolejnych tusi Lijiangu, a nawet tych, którzy rządzili tam przed najazdem mongolskim. Władcy Lijiangu, a potem państwa Nanzhao. Gdy Mongołowie najechali i zdobyli Dali w 1253, Moubao Azong 牟保阿琮, który wówczas władał Lijiangiem, stwierdził, że lepiej się poddać, niż iść na krwawą wojnę z licznymi i groźnymi Mongołami. W nagrodę jego syn dostał od Mongołów stanowisko i tytuł. I dalej sobie rządzili, niemal bez zmian. A potem Mongołowie zostali pobici przez chińską dynastię Ming. Kolejny z lijiańskich tusi przysiągł wierność Mingom, a cesarz Hongwu w nagrodę dał mu całkiem nowe nazwisko: Mu 木 czyli drzewo i stanowisko "zarządcy miasta" z przyległościami. Odtąd wodzowie Lijiangu oprócz swoich własnych, naxijskich nazwisk i imion, nosili również chińskie i w imieniu Chińczyków władali tymi samymi terenami i ludźmi, co do tej pory. W dodatku pomagali Mingom podbijać resztę Yunnanu, a nawet miejsc, które dziś są poza Yunnanem i znajdują się w obrębie dzisiejszej Birmy czy Indii (walczyli na przykład z Szanami). A że Chińczycy nie traktowali tusi i ich ludności jak pełnoprawnych regionów i ludzi Chin, tusi poszczególnych regionów walczyli z sobą nawzajem, chcąc jak najwięcej zagarnąć dla siebie - władzy, pieniędzy, terenów. Zawsze zastanawiam się, co by się stało, gdyby zamiast walczyć z sobą nawzajem, kraść i zabijać, stanęli ramię w ramię przeciwko Chinom... 

I tak: Mu rządzili Lijiangiem i okolicami, a przy okazji nauczyli się chińskiego w mowie, piśmie i zwyczajach. W najlepszych latach ich macki sięgały aż do dzisiejszego Tybetu i Syczuanu. Królikowie ówczesnych tybetańskich królestw błagali Chiny o pomoc, ale Mu byli zbyt silni, a cesarz był za daleko. 

Kiedy Mandżurowie pobili Chiny, Mu Yi 木懿, kolejny z lijiańskich tusi, przysiągł lojalność zwycięzcom (Mu zawsze wiedzieli, skąd wieje wiatr...) i nie poddał się watażce Wu Sanguiowi, który próbując metody gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta, chciał podczas walk mingowsko-qingowskich wykroić dla siebie królestwo. 

A jednak mimo całego chińskiego wsparcia i mimo wielu wieków kolaboracji z kolejnymi władcami Chin, w końcu zjawił się cesarz, który zdał sobie sprawę z niebezpieczeństwa posiadania autonomicznego władcy na zachodnich rubieżach cesarstwa. W 1723 roku cesarz Yongzheng odebrał rodzinie Mu władzę polityczną i wojskową, pozostawiając im tylko tytuł sądowniczy; odtąd rzeczywiści władcy Lijiangu byli mianowani bezpośrednio przez chińskiego cesarza i wszyscy byli rdzennymi Chińczykami. 

Co rodzina Mu dała Lijiangowi? Po pierwsze: przynajmniej kilkaset lat autonomii i dobrobytu. Po drugie: możliwości czerpania pełnymi garściami nie tylko z rdzennej naxijskiej kultury, ale też z kultur chińskich i tybetańskich. Do kultury i słownika pojęciowego Naxi przeniknął konfucjanizm. Wielu lijiańskich wodzów było znakomicie wykształconych (zgodnie ze standardami chińskimi) - do tego stopnia, że wchłonęli tradycyjną chińską wizję intelektualisty i sami pisali wiersze po chińsku; żyli bardziej jak Chińczycy niż jak Naxi. Nasz dobry znajomy, wielki podróżnik Xu Xiake, w 1639 roku przybył do Lijiangu i został przyjęty przez ówczesnego emerytowanego tusi, jednego z najciekawszych, Mu Zenga. W ogóle - ciekawa postać. Jednocześnie chiński intelektualista i wyznawca buddyzmu tybetańskiego, dający schronienie Chöying Dorje, dziesiątemu Karmapie. 

Również Chińczycy uważają tę postać za fascynującą, dlatego powstał serial "Saga rodziny Mu", który opowiada głównie właśnie o Mu Zengu. Ciekawostką jest, że serial był kręcony w Rezydencji Rodziny Mu w Lijiangu, która wszakże nie jest zabytkiem, a tylko chińską wizją na temat tego, jak ta rezydencja mogła wyglądać (tutaj anglojęzyczny artykuł na ten temat). Jeśli chcecie pooglądać, tutaj serial "Saga rodu Mu", niestety bez pierwszego odcinka, ale za to z angielskimi napisami:

Tutaj poczytacie o chanacie kirgiskim, a tutaj o rodzie Soga.

2021-06-12

Modern Love

A jeśli chcecie obejrzeć z bliska rozmaite miłości, a znudziły Wam się proste i sztampowe komedie romantyczne, zostawcie sobie chwilkę na ten serial - a tak naprawdę zbiór nowel filmowych, które połączy dopiero wielki finał. Jest i akcent azjatycki za sprawą Jamesa Saito.

2021-06-05

Cień i kość

Polubiłam się ze światem Griszów od Szóstki wron. Tak, wcześniej przeczytałam trylogię, ale ona podobała mi się mniej, niż powieść łotrzykowska osadzona w tym samym świecie. Netflix postanowił zaszaleć i serial oprzeć na całości, a nie tylko na samej trylogii. Właśnie oglądam pierwszy odcinek. Zachwyca mnie różnorodność etniczna obsady: lubię zarówno Jessie Mei Li w roli Aliny, jak i Amitę Suman w roli Inej, a przecież to tylko dwa smaczki, dzięki którym serial może wylądować na blogu okołoazjatyckim. No, jest jeszcze fakt, że częścią tego świata jest państwo Shu Han, czyli - plus minus - Chiny.

Zobaczymy, jak będzie dalej. Trzymam kciuki, żeby para nie poszła w gwizdek :)

PS. Nie bardzo mnie przekonuje to, że od początku Wrony są połączone z Aliną, ale zobaczymy, jak zostanie to rozwiązane później.

PS. 2. Darkling jest całkiem nie w moim typie, ale i tak ślinka cieknie.

2020-10-16

Srebrna Łyżka 銀の匙

Kiedy mam już naprawdę dość artykułów naukowych, poważnych książek i ambitnych filmów, rzucam się na seriale. Tym razem - na japońskie anime. Dobrzy ludzie podpowiedzieli mi kilka tytułów i dzięki temu zanurzam się w świat japońskich nastolatków.
Srebrna Łyżka jest opisana nawet w polskiej wikipedii, więc nie będę opowiadać treści. Powiem za to, że nie spodziewałam się po tego typu serialu poważnych przemyśleń (czy mogłabym być wegetarianką? Jak dzieci wychowane na wsi myślą o mięsie?) - a jednak dał mi do myślenia. A poza tym dowiedziałam się o wcieleniu Awalokiteśwary z głową konia i o końskich pogrzebach! Fascynujące!
Jeśli macie dostęp do mangi lub anime - sprawdźcie. A nuż się Wam spodoba? 

2020-10-09

Tykwowi Bracia 葫芦兄弟

Wiemy już, jak ważna jest tykwa w chińskiej kulturze. Nie dziwi więc, że jedni z najmocarniejszych dziecięcych bohaterów to Tykwowi Bracia. Jest to kolejna kultowa kreskówka powstała w Szanghajskim Studiu Filmów Animowanych w latach osiemdziesiątych. Jak mówi legenda, w Tykwowych Górach mieszkały dwa demony - jeden w postaci skorpiona, jeden - wężycy. Pewien pechowy łuskowiec je przypadkiem wyswobodził, a one znów zaczęły dokuczać wszystkim wokół. Łuskowiec popędził do staruszka z sąsiedztwa i podpowiedział mu dobry sposób na demony: trzeba otóż wyhodować tykwy w siedmiu kolorach, a one już sobie z demonami poradzą. Gdy tykwy dojrzały, okazało się, że wykluli się z nich dorodni chłopcy, z których każdy ma jakąś supermoc: jeden jest niesłychanie silny, inny ma doskonały wzrok itd. Razem pokonują demony, a potem chowają się w jaskini, gotowi wyjść, jeśli kiedykolwiek znów nadejdzie taka konieczność.  
Każde chińskie dziecko, Tajfuniątka nie wyłączając, marzy o tym, żeby być jednym z 葫芦娃 i wykazać się czymś niezwykłym. I tylko mnie trochę martwi, że kiedy bawimy się w Tykwowych Braci, Tajfuniątko zawsze jest wszystkimi braćmi naraz, a ZB i ja zawsze musimy odgrywać role demona-skorpiona i wężycy...

2020-07-24

Obsesja Eve Killing Eve

Zakochałam się w serialu. Pochłonęłam go - a on pochłonął mnie. I nie jest azjatycki! A jednak zasługuje na miejsce na blogu ze względu na postać głównej bohaterki, granej przez Azjatkę. To znaczy przez Kanadyjkę, ale obdarzoną południowokoreańskimi rodzicami - Sandrę Oh. Coś mętnie kojarzyłam, że grała w Chirurgach, ale ponieważ ominął mnie szał związany z  perypetiami przystojnych i pięknych doktorów, to jakoś nie skupiłam się na niej. A szkoda. Albo może i lepiej? Dzięki temu zaskoczyło mnie, jak wspaniale gra. Bo wiecie... wydaje się, że w ogóle nie gra - tylko JEST.
Zupełnie absolutnie cudowne jest to, że główna bohaterka nie jest Azjatką po to, żeby była orientalną pięknością względnie mistrzem sztuk walki czy matematycznym geniuszem. Jest zwykłym stróżem prawa, z własnymi kłopotami, słabościami (wino, dajcie wina!) itp. Bodaj jedyny moment, gdy zostaje wykorzystany rys azjatycki, to wtedy, gdy na chwilę zaczyna pracować w koreańskiej restauracji - ale to dopiero w trzecim sezonie. Sama Oh mówi zresztą, że w ogóle nie spodziewała się, że dostanie główną rolę - przecież Azjatki są od grania najlepszych przyjaciółek głównych bohaterów, a nie od bycia ważnymi...
Serial polecam ze względu na samą historię, ale przede wszystkim - ze względu na protagonistkę i dynamikę między nią a jej arcywrogiem. Miód!

2020-06-09

Wolf"s Rain

Cóż za pięknie narysowana anime! A jaka muzyka! No i ta opowieść - czym jest raj? Czy jest możliwy? Czy było już wiele rajów, ale każdy musi się kiedyś skończyć? Jak ma wyglądać? Czy można się do niego dostać inaczej niż umierając i tracąc wszystko, co się kocha?
Oglądając, pamiętajcie, by pominąć 4 odcinki z retrospektywami. One naprawdę nic nie wnoszą do fabuły, mogą tylko zmęczyć.
Akcent chiński: lud Hmong, który jakoś dziwnie przypomina Apaczów...
Gdybym trafiła na to jako nastolatka, zakochałabym się w Kibe. No ale trafiłam teraz i wobec głównych bohaterów mam głównie uczucia macierzyńskie...

2020-03-09

kobieta-cesarz

Dzisiejszy wpis powstał w ramach współpracy z japonia-info.pl oraz kirgiski.pl, czyli pod egidą Unii Azjatyckiej.
Koronawirus zmienił nasze życie, choć się nie pochorowaliśmy (tfu, tfu, odpukać!). Siedzimy w domu, słuchamy muzyki, czytamy, gotujemy (mam ochotę otworzyć knajpę, bo okazuje się, że dowolne jedzenie, które przyrządzamy, jest milion razy smaczniejsze od analogicznych potraw w knajpach). W dodatku - pierwszy raz od urodzenia Tajfuniątka mam czas. Może zwróciliście uwagę na to, że codziennie pojawia się nowy wpis na blogu? Od razu uprzedzam - to nie będzie trwać wiecznie: gdy nasze życie wróci do normalności, a ZB zamiast bawić się z Tajfuniątkiem wróci do pracy, ja też wpadnę w wir pracy. Ale na razie mam czas dla siebie. Na blog, na ćwiczenia, na chińskie stare animacje i na oglądanie seriali. Dlatego rzuciłam się na chińską superprodukcję o jedynej oficjalnie uznanej kobiecie-cesarzu. 
Wu Zetian niedawno obchodziłaby rocznicę urodzin - urodziła się 17 lutego 625 roku, a zmarła 16 grudnia 705 roku, czyli mając osiemdziesiąt lat. Piękny wiek, prawda? Zaczynała jako konkubina cesarza Taizonga (gdy wylądowała na jego dworze, miała zaledwie 13-14 lat), ponoć najwspanialszego cesarza Chin. Początkowo była tylko czymś w rodzaju sekretarki, ale od początku miała wielkie ambicje i w końcu wspięła się na sam szczyt. Po śmierci cesarza, zamiast spędzić resztę życia w klasztorze (co dotyczyło wszystkich konkubin cesarskich, które nie powiły cesarzowi potomka - setek kobiet!), wyszła za mąż... za kolejnego cesarza, dziewiątego syna Taizonga, panującego jako cesarz Gaozong. Najpierw panował, potem zaczął się źle czuć, a ona zaczęła przejmować jego obowiązki. Po jego śmierci znów - zamiast ustąpić, rządziła. Zresztą - mówi się, że nawet za życia Gaozonga to ona nosiła spodnie, do tego stopnia, że aż wzbudziła niezadowolenie cesarza. Nie wystarczało jej samo rządzenie w pałacu, podejmowała decyzje bezpośrednio wpływające na granice kraju (wojowala z Koreańczykami), jego religię (zmieniła religię państwową z taoizmu na buddyzm), edukację, literaturę, sztukę i społeczeństwo. Oprócz wrodzonych predyspozycji, niebagatelną rolę odegrało to, że była dobrze wykształcona - pochodziła z zamożnej rodziny, a jej ojciec pozwalał, by się uczyła, a nawet ją do tego zachęcał. Więc jako dziewczynka zamiast haftować czytała, a także uczyła się polityki oraz muzyki. Pewnie właśnie dlatego jako władczyni czuła się pewnie. Do tego stopnia pewnie, że nie cackała się nawet z własnymi dziećmi. Gdy po śmierci Gaozonga w 683 roku cesarzem został ich starszy syn Zhongzong, cesarzowa wdowa obaliła go po niespełna dwumiesięcznym panowaniu. Nowym cesarzem został jego młodszy brat Ruizong, a cesarzowa sprawowała władzę jako regentka. W końcu jednak w sierpniu 690 roku zmusiła Ruizonga do abdykacji, a sama ogłosiła się cesarzem. Zmieniła nazwę państwa z Tang na Zhou i rządziła piętnaście lat, zanim  w 705 roku doszło do buntu gwardii cesarskiej, która obaliła cesarzową i ponownie osadziła na tronie Zhongzonga. Jeden z jej wnuków to niesławny Xuanzong, który stracił Szlak Jedwabny i tron, bo zamiast polityką i gospodarką, zajmował się sztuką i konkubiną Yang Guifei.
Wracając do Wu Zetian - oczywiście, na przestrzeni tysiącleci chińskiej historii zdarzały się i inne kobiety mające wielką władzę i de facto rządzące imperium. Ona jest jednak jedyna, która oficjalnie rządziła jako Boski Cesarz 聖神皇帝 (lata 690-705) i nosiła cesarskie żółte szaty (później zmałpowała ją cesarzowa Liu).


Serial dobrze się ogląda, jednak warto zwrócić uwagę na pewne zabiegi, które mają nam Wu Zetian postawić na piedestale. Na przykład: w serialu związek przyszłej cesarzowej i następcy tronu to tylko przyjaźń, jednak historycy mówią, że być może mieli romans już za życia poprzedniego cesarza, za plecami cesarskiego małżonka - co zresztą logiczniej prowadzi do ich przyszłego małżeństwa. Zresztą - choć serial opowiada o konkubinach, nie znajdziecie tu żadnych pikantnych scen - bogate życie erotyczne kolejnych cesarzy zostało zupełnie pominięte (tylko po co trzymał setki konkubin?). Zresztą, co ja mówię "pikantnych" - nie ma tu nawet pocałunków - przyuważyłam tylko jeden... Serialowa cesarz jest kryształową kobietą, pełną poświęcenia, miłości i tak dalej - ale historycy mówią o niej jako o bezwzględnej, żądnej władzy tyrance, która być może zabiła dla władzy nawet własne dzieci, a już na pewno zabijała innych (a głównie inne). Generalnie rzecz biorąc - to raczej nie serial historyczny, a panegiryczno-apokryficzny. W dodatku - opowiada głównie o uczuciach głównej bohaterki, a historia i wspaniałe czasy Tang schodzą na plan drugi. Większość serialu opowiada o byciu konkubiną i żoną cesarza, a ledwie parę odcinków pokazuje (też w bałwochwalczy sposób), jak i dlaczego doszła do władzy cesarskiej. A potem nagle jest już stara i nie rządzi - nie jest więc pokazane wcale, w jaki sposób upada. Szkoda.
I pewna śmiesznostka: w pierwszych odcinkach wszystkie konkubiny poubierane są (zgodnie z historycznymi przekazami, mówiącymi, że w czasach Tang moda kobieca pozwalała na pokazywanie tego i owego) w wydekoltowane suknie, eksponujące ich wdzięki. Swego czasu wywołało to zachwyt publiczności i krytykę cenzorów. Żeby serial nie został zdjęty z anteny, trzeba było zakryć biusty - więc po paru odcinkach wszystkie suknie zyskały paski materiału, które zakrywają dekolty.
A jednak - serial jest wciągający. Nie przepadam wprawdzie za główną aktorką, ale za to cesarz Taizong jest zdecydowanie w moim typie...


źródło zdjęć
Jeśli chcecie poczytać o japońskich władczyniach, zapraszam tutaj, a jeśli interesuje Was najsławniejsza kirgiska władczyni, zapraszam tutaj.

2020-02-20

lisica 狐狸精

Dzisiejszy wpis powstał w ramach współpracy z japonia-info.pl, czyli w ramach Unii Azjatyckiej.

W czasach dynastii Han pojawił się w Chinach pomysł, że jeśli zwierzę żyje wystarczająco długo, nauczy się przybierać ludzką formę. Wtedy zaczęły się rodzić opowieści o zwierzętach, które tak naprawdę są złymi lub dobrymi duchami: wężami, lisami, ptakami. Chińska mitologia twierdzi, że każde zwierzę może w końcu nauczyć się przybierać ludzką formę, a do niej dostaje w pakiecie magiczne umiejętności - i oczywiście nieśmiertelność. Warunkiem uzyskania tej ostatniej jest jednak zebranie wystarczającej ilości qi, a tę pozyskuje się od słońca, księżyca - albo od człowieka, ale o tym za chwilę.
Jedną z najważniejszych postaci tej odzwierzęcej mitologii, folkloru, religii i literatury jest lisica. A jedną z najważniejszych lisic, które zostały przez Chińczyków opisane - Lis o Dziewięciu Ogonach 九尾狐. Lis ten miał być ponoć znakiem szczęścia, choć z drugiej strony potrafił płakać jak dziecko, a gdy kogo zwabił w pułapkę - pożerał. A jeśli udało się go pokonać i samemu zjeść - zjedzenie takiego lisa chroniło ponoć od skutków zażycia trucizny gu. Dziewięcioogoniasty lis wróżył też podobno liczne potomstwo.
Dlaczego jednak mówię, że jest to lisica? Ponoć gdy lis ma pięćdziesiąt lat, może się przemienić w kobietę; po kolejnych pięćdziesięciu jest już pięknością, która wie, co w trawie piszczy nawet dziesięć tysięcy li dalej, ale przede wszystkim - potrafi uwodzić mężczyzn swą magią, brać ich w posiadanie, omamiać, aż tracą pamięć, wiedzę, siłę życiową yang (zazwyczaj w postaci oddechu lub nasienia), a w końcu zazwyczaj i życie. Za to lis, który ma lat tysiąc, staje się niebiańskim lisem i przestaje mieć do czynienia ze światem śmiertelników.
Tych lisów trochę się obawiano, a trochę - pewnie każdy młody uczony marzył o spotkaniu z taką lisicą. Poza tym - oczywiście niebiańskie lisy stały się przedmiotem kultu. Choć miały być zazwyczaj niewidzialne, w wielu gospodartwach zostawiano dla lisów miseczki z jedzeniem i piciem. Ponoć w każdej szczęśliwej wiosce miał mieszkać lis. Jedną z powszechnie czczonych lisich postaci była Daji, zła (!) lisica. Jej historia była średnio przyjemna. Otóż młodziutką i piękną córkę pewnego generała oddano za konkubinę tyranowi Zhou Xin. W jej ciało weszła dziewięcioogoniasta służka bogini Nüwa, która miała z tyranem porachunki - i chciała je wyrównać właśnie przy pomocy lisicy. Piękna konkubina namawiała ponoć swego władcę do rozmaitych podłości i okrucieństw - np. zmuszali nielubianych urzędników do spacerowania po rozgrzanym do czerwoności metalu. W końcu tyrana obalono, a z ciała Daji wypędzono złą lisicę. A gdy, skamląc, wróciła do swojej pani-bogini, okazało się, że ta miała jej za złe przesadne okrucieństwo i też ją potępiła. A lud i tak jej stawiał ołtarze. Fascynujące. Wyobraźcie sobie, że jej kult wyjęto spod prawa za czasów dynastii Song... co nic nie zmieniło, bo prosty lud nadal ją czcił. Niszczono jej kapliczki, zabraniano ofiar - i nic. Panu Bogu świeczkę i diabłu ogarek? Dobry duch i tak będzie dla nas dobry, a przebłagać to trzeba tego złego, żeby nam krzywdy nie robił? A może tylko błagali, żeby ich lisica nie pozbawiła siły yang i nie wykastrowała przy tym? Musicie bowiem wiedzieć, że wiarę w nienasycone seksualnie lisice traktuje się jak wyjaśnienie azjatyckiego fenomenu zespołu lękowego koro. Muszę tu wspomnieć o tym, że lisie duchy potrafiły również przybrać męską formę i uwodzić kobiety, jednak tych przedstawień jest w literaturze znacznie mniej. Tak samo - mniej jest w literaturze tych lisów, które za upojną noc płacą ogromnymi bogactwami, zdecydowanie częściej odbierają, co mogą. Miłym wyjątkiem jest literatura taoistyczna, w której lisy to postaci o wysokim rozwoju duchowym, zbliżające się do uzyskania nieśmiertelności.
Jak wspomniałam, o tych wszystkich chińskich fantastycznych stworzeniach powstała cała masa literatury. Do najważniejszej z książek o bogach, demonach, nieśmiertelnych itp. należy mingowska księga Stworzenie Bogów 封神演義. Jej elementy zostały wielokrotnie przeniesione na ekran, duży i mały. Specjalnie dla Was: osiemdziesięcioośmioodcinkowy (!) serial, który określiłabym jako chińskie fantasy historyczno-mityczne. Są angielskie napisy!

Jeśli zaś nie macie czasu ani ochoty zmarnować ładnych paru dni życia, by oglądać tak rozbudowany serial, możecie się skusić na stosunkowo nowy film, Liga Bogów:

A jeśli chcecie się dowiedzieć, jak lisy zaistniały w japońskich legendach, zajrzyjcie tutaj.

2019-09-26

Fresh Off the Boat - Przepis na Amerykański Sen

Skoro jesteśmy już przy tematyce filmowej, podrzucę Wam do oglądania serial Fresh Off the Boat. Sitcom opowiadający o Azjatach, którzy właśnie przenieśli się do Stanów i próbują tu zbudować od nowa swoje życie - wzrusza i bawi.

2019-03-15

Wszystko w porządku 都挺好

Dziewczyna mądra. Choć rodziców "nie stać" na korepetycje, uczy się tak dobrze, że mogłaby się dostać nawet na najlepszy uniwerek w Chinach. Ale... jej matka zdecydowała, że "nie ma pieniędzy" na jej "fanaberie" i wysyła ją do kolegium nauczycielskiego. Przecież musi wysłać jednego syna do Stanów, a drugiemu kupić mieszkanie i zapewnić życie na poziomie...
W pierwszym odcinku tego serialu dowiadujemy się, że matka właśnie umarła (do długiej listy wad doliczmy kompulsywne granie w madżonga). A potem powoli pokazuje nam się życie przeciętnej chińskiej rodziny z trojgiem dzieci - dwoma synami i córką. Uśmiecham się gorzko do dziewczyny, która zjada kleik, a po powrocie do domu sprząta, pierze, gotuje. Wściekam się na braci, którzy się obżerają mięchem, a po powrocie do domu to siostra pierze ich brudne skarpety. Ale to nie tylko to. Jest jeszcze owdowiały ojciec, który wprowadziwszy się do syna, nie chce się nawet raz w tygodniu umyć, a kibel zostawia zapaskudzony. Gdy synowa go prosi o zachowanie podstawowej higieny, mówi, że skoro chcą go wygonić, to on sobie pójdzie. I oczywiście syn staje po stronie ojca i wrzeszczy, że nie ma co robić dramatu o drobiazgi.
Serial pokazał się pierwszego marca i zachwycił chińską widownię. Seksistowskie zachowania, nawet ze strony własnej matki, są Chinkom tak bliskie, że każda znajdzie tu coś dla siebie. Animozje domowe, wynikające z tego, że mężowie co innego obiecują swoim żonom, a co innego mówią rodzicom, proste próby ustalenia zasad sprowadzając do "braku szacunku dla rodziców". Jedyne, co mi w tym całym obrazie nie gra, to wspaniały szef, który jest dobry, współczujący i bardziej ludzki niż rodzina. O to wprawdzie nietrudno, bo rodzina to potwory, ale jednak - na kwiatki rodzinne owszem, natknęłam się już wielokrotnie, a na tak wspaniałego chińskiego szefa jeszcze nigdy. Może mam pecha. Inna rzecz, że już po kilku odcinkach okazuje się, że i szef nie anioł...
Tak czy inaczej: serial bardzo ciekawy. Pokazuje jak na dłoni, z czym borykają się chińskie dziewczyny. Nawet w XXI wieku. Pokazuje, że - mimo tytułu - nic nie jest w porządku.
Został szybko przetłumaczony na angielsku. Dobrze! Chciałabym, aby obejrzały go wszystkie dziewczęta i kobiety, które odżegnują się od bycia feministkami. Spójrzcie na świat, w którym kobiety muszą walczyć o to, co Wy już uważacie za oczywiste. A potem się nad sobą zastanówcie. Choć nasze życia (całe szczęście) nie przypominają już zazwyczaj życia chińskich dziewczyn, nadal daleko im do zwykłej równości i sprawiedliwości. Możemy nie wychodzić na ulicę, jeśli jesteśmy na to zbyt tchórzliwe. Warto jednak wspierać te kobiety, które widząc nierówności, nadal z nimi walczą.

2019-02-26

Król Pieniędzy 錢王

Tak zwany postęp odziera chińskie miasta z oryginalności i wdzięku. Stara zabudowa jest bezlitośnie burzona, a na jej miejscu stawiane są drapacze chmur, kolejne centra handlowe i inne tego typu kwiatki. Gdy ujrzałam, jak blacha falista odgrodziła Targ Kwiatów i Ptaków, ostatnie miejsce w centrum Kunmingu z tradycyjnymi gliniano-drewnianymi domami, myślałam, że mi serce pęknie. Kiedy jednak parę lat później zdjęto blachę falistą, okazało się, że akurat ten fragment Kunmingu oszczędzono: został odbudowany "w stylu". Oczywiście, i tak różni się to mocno od oryginalnej zabudowy, znacznie biedniejszej i niespełniającej wymogów BHP, ale jednak pozostało tu coś z klimatu dawnego Kunmingu. Z konieczności przymykam oko na to, że z budynków handlowo-mieszkalnych zmieniły się głównie w bary i restauracje. Takie czasy, a czynsz w centrum wysoki...
Jedną z pierwszych odbudowanych ulic była uliczka Króla Pieniędzy 錢王街. Warta jest długiego spaceru, zasiedzenia się na kawie, a może wizyty w restauracji i miniteatrze znajdującym się w Rezydencji Rodziny Ma 马家大院. Warta jest przemknięcia małymi zaułkami, zapatrzenia się w odbudowane domostwa, wizyty w maleńkim, prywatnym muzeum herbaty czy w sklepikach z yunnańskim rękodziełem.




Ulica ta nosiła kiedyś inne miana, w zależności od tego, kto ważny akurat tam rezydował. Obecnie jednak nazywa się na cześć Króla Pieniędzy, którego pomnik i pamiątkowa tablica stoją dumnie przed odbudowaną rezydencją. Kim jednak był ów Król Pieniędzy?
王熾 Wang Chi Królewski Płomień żył w latach 1836 - 1903. Urodził się w wiosce niedaleko Mile i wszystkie znaki na ziemi i niebie mówiły, że nic z niego nie będzie. Choć był szalenie inteligentnym i zdolnym dzieckiem, był niestety ubogi, a to zawsze utrudnia karierę.
Ojciec i starszy brat odumarli go młodo; kiedy był jeszcze dzieckiem, musiał więc porzucić marzenia o nauce i zdawaniu egzaminów cesarskich, bo po prostu nie było ich na nie stać. Wykazał jednak wielką zaradność – za zgodą matki wyprzedał resztkę domowych skarbów – luksusowe ubrania i biżuterię. Uzyskał za nie w sumie dwadzieścia liangów srebra i za nie poszedł do terminu, by się przyuczyć do zawodu kupca. Gdy opanował pierwszą lekcję, obkupił się w materiały tkane w jego rodzinnych stronach i zaczął je sprzedawać za miedzą. Za to, co zarobił, kupował cukier trzcinowy i znów odsprzedawał dalej. Dzięki pracowitości i zaradności dwadzieścia liangów srebra szybko przemienił w sto liangów. Wówczas rozszerzył działalność, posiadał własną karawanę, która rozmaite dobra przemieszczała między Linanem (dzisiejsza Zbudowana Woda) a Luxi, Shizongiem i Qiubei. Czyli sieć handlowa obejmowała właściwie cały wschodni Yunnan. Już mając lat dwadzieścia był w Yunnanie dość znany.
A jednak jeszcze wtedy mogło się mu nie udać. W tamtym okresie zabił bowiem w bójce kuzyna i uciekł przed sprawiedliwością do Chongqingu. Tam jednak założył firmę 天顺祥, która zajmowała się handlem między Syczuanem a Yunnanem, z czasem stając się największym graczem na rynku. Następnie wraz z 席茂之 otworzył w Kunmingu firmę 同庆丰. To dzięki niej wzbogacił się tak bardzo, że zaczęto go nazywać „Królem Pieniędzy”. Nawet The Times wspomniał kiedyś o nim jako o jednym ze stu najbogatszych ludzi dziewiętnastego stulecia (ponoć zajął czwarte miejsce i był jednym Chińczykiem na liście). Gdy zmarł, grobowiec, który mu postawiono był okazalszy nawet od grobowca władyki Yunnanu, Tanga Jiyao.W owych czasach okolice dzisiejszej uliczki Króla Pieniędzy faktycznie kipiały pieniędzmi. To tam mieściły się wszystkie najbardziej znane sklepy, domy towarowe, apteki, miejsca obracające naprawdę dużą forsą. A wśród nich - najbogatszy był Wang Chi. Dziś biografowie zręcznie jednym zdaniem omijają popełnione przezeń morderstwo, koncentrując się na jego działalności filantropijnej i tym, jak to wspierał finansowo cesarzową Cixi, gdy uciekała do Xi'anu przed korpusem interwencyjnym ośmiu mocarstw. Wydawał pieniądze szczodrą ręką, dbając nie tylko o pomnażanie kapitału, ale też o rozwój miasta i regionu. Wspierał Uniwersytet Yunnański i podstawową edukację w Kunmingu, sfinansował remont generalny świątyni Konfucjusza w prowincji Guangxi, finansował podróż łebków, którzy po zdaniu egzaminów cesarskich w Kunmingu udawali się na dalszy etap egzaminów do stolicy, a gdy Yuan Jiagu zdobył tytuł zhuangyuana, to właśnie Wangchi wybudował na jego cześć Pagodę Zhuangyuana 状元楼.
Jako gorący patriota odebrał Francuzom prawa do kolei yunnańsko-wietnamskiej, dzięki czemu profity z niej ciągnięte zaczęły trafiać do chińskiej, nie francuskiej kasy; współfinansował (rękami syna, bo nie dożył) budowę pierwszych kunmińskich wodociągów; wspierał finansowo zarówno wielkie pomysły Li Hongzhanga, jak i - małymi kwotami typu jeden wen* - ubogich staruszków. Na potęgę remontował kunmińskie ulice (m.in. "francuską koncesję" 同仁街), a w Mile i Yiliangu kupił tak ogromną ilość pól, że z samej dzierżawy mógł spokojnie żyć. Gdy w 1883 roku wojska francuskie stanęły u granic, to właśnie Wang Chi finansował wojska chińskie. To on finansował rozwój przemysłu wydobywczego w Yunnanie - chodzi tu o kopalnie miedzi (w Dongchuan) i cyny (w Gejiu), a także o kopalnie soli i transport soli między prowincjami. Budował mosty, wybrukował drogę prowadzącą z Kunmingu do stóp Gór Zachodnich, zbudował w Kunmingu budynek gildii Mile. Gdy przydarzyła się straszna susza w Shaanxi i Shanxi, ocalił od głodu tysiące ludzi, zaskarbiając sobie wdzięczność państwa.
Krążą o nim legendy: jak to kiedyś staruszek chciał w jego banku zadeponować jednego wena dla wnuka. Pracownik go wyśmiał, staruszek odszedł, a za parę dni, gdy Wang Chi to odkrył, wyrzucił tego pracownika, osobiście odszukał staruszka i nie tylko otworzył mu konto, ale też zaproponował niezwykle korzystny procent. Albo o tym, jak jeżdżąc jeszcze z karawaną został napadnięty przez lokalnych bandytów (pewnie Yi, bo to oni się najchętniej w tamtym regionie trudnili złodziejstwem); wykazał się zimną krwią i taką odwagą, że herszt bandytów wypuścił go całego i zdrowego, kradnąc zaledwie połowę towarów i pozostawiając wszystkie konie.

Jego ciekawe życie, a także galopujący patriotyzm sprawiły, że sylwetka Króla Pieniędzy trafiła na mały ekran. Serial jest... no cóż. Bojująco patriotyczny, a czegóż mielibyśmy się spodziewać? No ale jeśli chcecie pooglądać serial o Yunnanie przełomu XIX i XX wieku, to ten jest chyba jednym z sensowniejszych.

*poczytajcie sobie o chińskich pieniądzach, to fascynujące! Nawet jeśli się sięgnie do wikipedii ;)

2018-11-08

笑傲江湖 Swordsman

Zmarł klasyk chińskiej literatury fantastycznej, Jin Yong. Fantastycznej, czyli magia, miecz i, jak na literaturę chińską przystało, sztuki walki takiej, że gały na wierzch wychodzą. Z tej okazji postanowiłam odświeżyć sobie chyba najbardziej znaną powieść. Tutaj można ją sobie poczytać w oryginale. Jednak zaczęłam nie od samego czytania, a od cudownie trącącego myszką serialu:

Jeśli będziecie mieć okazję, obejrzyjcie ekranizację na duży ekran, z 1990 roku. Mój ulubieniec, Jacky Cheung, jest tam jeszcze tak młody! Zwróciłam też uwagę na Fennie Yuen, hongkongijkę, która na ekranie wciela się w przedstawicielkę ludu Miao. Swoją drogą, najbardziej mnie zachwyciły właśnie sceny z pięknie ubranymi Miao, których niezwykła medycyna oraz nietypowy sposób walki został pięknie (choć zabawnie) pokazany. Choć to ramotka, a efekty specjalne wołają o pomstę do nieba, to muszę przyznać, że mam do filmów wuxia wielki sentyment; ileż to godzin przeoglądaliśmy na zajęciach z kina Dalekiego Wschodu! Połączenie walki i miłości, komedii i dramatu - tu jest wszystko! I jeszcze ten eunuch, którego głos podkłada kobieta!
Jeśli macie ochotę na świetne kino klasy B - to to jest idealna propozycja :D

2016-02-25

Chińskie seriale

25 dzień danego miesiąca = W 80 blogów dookoła świata. Tym razem temat jest telewizyjny.
Właściwie nie powinnam mieć nic do powiedzenia na ten temat, bo telewizji nie oglądam programowo. Nie mamy wykupionej karty telewizyjnej. Pudło stoi, ale głównie po to, żeby móc pooglądać DVD z filmami i koncertami. Na bieżąco nie oglądam nic, bo telewizja w każdym kraju mnie denerwuje.
Czasem jednak przychodzi czas, kiedy z telewizją się przepraszam. Jest to głównie czas choroby czy też złego samopoczucia. Choruję dość rzadko, ale jestem meteopatką i przy zmianie pogody głowa odmawia posłuszeństwa. Nie jestem w stanie wtedy nawet czytać. Przy takich właśnie okazjach wyszukuję w internetach seriale różnej proweniencji i namiętnie je oglądam w przerwach w spaniu. W sumie dość rzadko sięgam po tytuły chińskie. Drażnią mnie naiwne historyjki, złoszczą przekłamania historii i denne efekty specjalne. Niektóre seriale jednak pokochałam głęboką miłością. Zachwyciło mnie w nich wiele - poczucie humoru, aktorstwo, realizacja, pomysł... Poniżej znajdziecie moją prywatną listę przebojów. Kolejność przypadkowa. Niestety, te seriale, które tak sobie ukochałam, na youtube istnieją wyłącznie w wersji chińskojęzycznej, bez angielskich napisów. Z angielskimi napisami są tylko kopanki i romantyczne do obrzydzenia tasiemce, brrrr...

1. Dwustronna taśma klejąca 雙面膠

To chyba pierwszy chiński serial, który naprawdę mnie wciągnął. Kwestia scenariusza - jest bowiem oparty na powieści pod tym samym tytułem, a powieść ta jest po prostu świetnie napisana.

Mamy sobie małżeństwo tuż po ślubie. Mieszkają w Szanghaju. Ona to rodowita szanghajka, on - przybysz z północnego wschodu, który zaczepił się w korporacji po studiach i w Szanghaju po ślubie. Żyją sobie jak pączki w maśle do czasu przyjazdu świekry, której się nie podoba... no właściwie wszystko, ale przede wszystkim to, że jej synalek nie jest przez synową rozpieszczany. Kolejne odcinki pokazują eskalację konfliktu, który jest de facto konfliktem wynikającym z różnic kulturowych. Kobiety szanghajskie są znane ze swej przedsiębiorczości i z rządzenia domem twardą ręką, a szanghajscy mężczyźni to ponoć bez wyjątku pantoflarze. Tymczasem chiński Północny Wschód to siedziba macho, takie miejsce, w którym kobiety mogą się odezwać pod warunkiem, że mąż im łaskawie pozwoli. Tradycja ta jest utrwalana przez starsze kobiety, które uważają, że taki jest porządek świata. Ten związek po prostu nie może się udać.
Więcej o tym serialu napisałam tutaj.



2. 大宅門 Brama Wielkiej Rezydencji

U schyłku dynastii Qing w rodzinie pekińskich medyków i farmaceutów urodził się urwipołeć, który nie umiał płakać. Mała zaraza cały czas broiła, więc w końcu wygoniony został z domu. Niegłupi jednak był, choć krnąbrny, więc udał się do Jinanu i utworzył swoje własne imperium farmaceutyczne. Potem pogodził się z rodem, bił się z Japończykami, no, normalne życie mężczyzny z tamtych czasów ;)
Serial jest dobrze nakręcony, a aktorzy genialni. Tych, którzy grają sku złych ludzi, mam ochotę opluć, a ci dobrzy są wspaniali! Całość okraszona piękną chińszczyzną. I strojami z epoki. Więcej pisałam o tym serialu tutaj.


3. Przeszłe szczęścia rodziny starego Ma 老马家的幸福往事

Rzeźnik o nazwisku Ma żyje sobie spokojnie z żoną i trójką dzieci. A tu nagle przychodzi komunizm i transformacja. Serial pokazuje, jak Chińczycy dostosowują się do czasów, w których im przyszło żyć i jak to wpływa na rodzinę. Rzecz o tyle ciekawa, że ukazana z perspektywy "nizin społecznych".

4. Złote Gody 金婚

Cudowny pomysł na serial: 50 lat w małżeństwie = 50 odcinków. Widzimy, jak bohaterowie się poznali, jak założyli rodzinę; w kolejnych odcinkach obserwujemy ich perypetie na nieźle zarysowanym tle historycznym. A tło jest ciekawe, bo pokazuje czasy od 1956 do 2005 roku. Moim zdaniem - serial wprost znakomity.



5. Domek ślimaka 蜗居

O największej zmorze współczesnego Chińczyka: jak to zrobić, żeby mieć gdzie mieszkać, jeśli nie ma się dzianych rodziców i po studiach chce się zostać w mieście a nie wracać na wieś. Pokazane przez pryzmat perypetii dwóch sióstr, z których każda znalazła inne rozwiązanie tego problemu. W sumie historyjka błaha, ale ponieważ napisana z talentem przez 6-6 六六, tę od Dwustronnej taśmy klejącej, to wciągająca.



A może Wy możecie mi zaproponować jakiś fajny chiński serial?

Poniżej znajdziecie serialowe wpisy z innych krajów:

AUSTRIA: Viennese breakfast - Seriale kryminalne rodem z Austrii
FINLANDIA: Suomika - Ucz się języka fińskiego przez oglądanie seriali!
FRANCJA: Francuskie i inne notatki Niki - “Panie na Mogadorze” - pierwszy obejrzany serial francuski; Français mon amour - Francuskie seriale
GRUZJA: Gruzja okiem nieobiektywnym - Tiflisi-serial o Gruzinach dla Gruzinów
KIRGISTAN: O języku kirgiskim po polsku - Akademik, czyli blaski i cienie studenckiego życia w Biszkeku; Enesaj.pl - Wywiad z kirgiskim aktorem Nurbekiem Sawitachunowem
NIEMCY: Językowy Precel - Najlepsze niemieckie seriale
STANY ZJEDNOCZONE: Angielski C2 - Sheldon i seks; Specyfika języka - Serial z idiomem: Gotowe na wszystko; Język angielski dla każdego - Amerykańskie seriale godne polecenia, Papuga z USA - Amerykańskie seriale, przez które przypaliłam obiad
TANZANIA/KENIA: Suahili online - Co się ogląda w Kenii i Tanzanii
TURCJA: Turcja okiem nieobiektywnym - Fenomen tureckiego serialu
WŁOCHY: CiekawAOSTA - Pericolo verticale - serial o Alpejskim Pogotowiu Ratunkowym; Studia, parla, ama - Seriale, czyli prawdziwy ojciec Mateusz; Italia…Che meraviglia! - Top 5 włoskich seriali online

Jeśli spodobała Wam się akcja i chcielibyście do nas dołączyć, piszcie na adres: blogi.jezykowe1@gmail.com

2015-12-29

Zhang Podwójna Korzyść 张双利

Zawsze lubiłam staruszków. Kiedy byłam mała, kochałam się w połowie kolegów mojego Brata - czasami po kolei, czasami we wszystkich naraz. Z perspektywy dwunastolatki dwudziestoletni faceci byli już przecież okropnie starzy, prawda? Miałam też lekkiego fisia na punkcie całkiem dojrzałych aktorów zamiast, jak wszystkie koleżanki, kochać się w Leonardo DiCaprio itp. Nie powinno więc nikogo dziwić, że gdy natknęłam się w chińskich internetach na zdjęcia tego starszego pana, zaraz wyszukałam tych zdjęć więcej... i więcej...

Ten urodzony we wczesnych latach pięćdziesiątych facet od dziecka lubił scenę. Śpiewał, tańczył, występował przez całą podstawówkę i szkołę średnią. A potem... wylądował w kopalni w charakterze pracownika fizycznego. Całe szczęście z pasji nie zrezygnował; kiedy tylko były po temu warunki, wrócił do zawodu artysty. I tak od lat osiemdziesiątych występuje, teraz już głównie w serialach, ale i filmy się jeszcze zdarzają. Żeby było śmieszniej, w filmach jest po prostu brzydki. Zazwyczaj gra jakiegoś wieśniaka albo podleca, jest wstrętnie ubrany i w ogóle. A już najgorzej wygląda tam, gdzie jest jeszcze stosunkowo młody. Był wtedy zupełnie nieatrakcyjny, a gdy się postarzał, nagle wyprzystojniał :D
Hmmm... O jego talentach aktorskich się wypowiadać nie będę. Popatrzę sobie za to jeszcze na zdjęcia...

2015-11-27

2015-09-14

Nocna knajpa 深夜食堂

Mała uliczka, jeszcze mniejsza knajpka. Jednoosobowa obsługa - właściciel jest kucharzem, kuchcikiem, barmanem, kelnerem i pomywaczem naraz. Otwarta tylko nocą - stąd też przyciąga raczej nietypową klientelę: prostytutki, mafiozów, transwestytów... 
Każdy odcinek to inna osoba i inne danie. Prosta, domowa japońska kuchnia w serialu, który nie poraża scenografią czy grą aktorską (oczywiście z wyjątkiem świetnego Kaoru Kobayashi), ale bawi i wzrusza. Jak opowiedzieć o ryżu z wiórkami tuńczykowymi czy o omlecie tak, żeby nie zanudzić? Właśnie tak, jak w tym serialu.
Co ciekawe, serial powstał na podstawie mangi. Ja dotąd rzadko miałam do czynienia z filmami fabularnymi, a nie anime powstałymi na ich podstawie; pomysł bardzo mi się spodobał. Może i w Polsce kiedyś pojawi się taki serial o schabowym i jajecznicy?
Serdecznie polecam.