Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Okres Trzech Królestw 三國時代. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Okres Trzech Królestw 三國時代. Pokaż wszystkie posty

2020-06-08

Cesarska Pieczęć 傳國璽

Dzisiejszy wpis powstał w ramach współpracy z japonia-info.pl czyli pod egidą Unii Azjatyckiej.

Cesarska Pieczęć to pieczęć wyryta w świętym nefrycie Heshibi 和氏璧 - czyli w nefrytowym dysku bi, należącym do pana He. Stworzono ją w 221 r.p.n.e dla pierwszego cesarza Chin Qin Shi Huanga, a na pieczęci wyryto słowa: Otrzymawszy Mandat Niebios, niech żyje wiecznie i dobrze 受命於天, 既壽永昌. 
Pieczęć przez wieki była ważną sprawą w życiu Chińczyka - tak cesarza, jak i zwykłego zjadacza ryżu, ponieważ to właśnie przy pomocy pieczęci ludzie się podpisywali. Ręcznie robione, unikatowe pieczęcie były trudniejsze do podrobienia od pisma. Jeszcze całkiem niedawno temu na Tajwanie poza podpisem na formalnych dokumentach należało postawić odbicie osobistej pieczęci - np. podczas otwierania konta bankowego.
No a jeśli już robić pieczęć dla cesarza, to nie w jakimś zwykłym kamieniu, a w nefrycie, który w starożytnych Chinach symbolizował wewnętrzne piękno człowieka. Wiecie, nefryt znajduje się wewnątrz ordynarnych skał, których wartości nie sposób ocenić, dopóki się ich nie rozłupie i nie okaże się, jak piękny jest nefryt w środku; jest z tym zresztą związany kamienny hazard. Starożytni posuwali się zresztą dalej: łączyli nefryt również z nieśmiertelnością i próbowali stać się nieśmiertelnymi pijąc eliksiry ze sproszkowanym nefrytem. Cóż. Ja wolałabym jednak pieczątkę...
Pierwszy Cesarz umarł, pieczęć pozostała w rękach kolejnych cesarzy. Pewna cesarzowa wdowa nie chciała oddać pieczęci uzurpatorowi i cisnęła pieczęcią o ziemię, odłupując róg, jednak uzurpator, gdy został (zapewne otrzymawszy Mandat Niebios) cesarzem, zlecił naprawienie pieczęci - ułamany róg uzupełniono złotem*. Dynastie powstawały i upadały, a Cesarska Pieczęć trwała, będąc dowodem, że cesarz ma Mandat Niebios - gdyby go nie miał, nie miałby przecież pieczęci. Gdy rozgrywały się wojenki między królami żądnymi tytułu cesarza, tak naprawdę wojowali właśnie o pieczęć - bo kto miał pieczęć, ten był prawowitym władcą. Ciekawie zerknąć na Okres Trzech Królestw, gdy pieczęć wędrowała z rąk do rąk, każdy, kto ją miał, proklamował się cesarzem choćby na chwilę, a reszta uważała, że nie, tylko nie on, to ja, ja mam Mandat Niebios i muszę odzyskać pieczęć!
Potem znów było trochę spokoju... To znaczy, były zmiany dynastii i rozczłonkowanie Chin, ale pieczęć zawsze gdzieś tam była i posiadanie jej miało swoją wagę. A potem upadli Tangowie, Chiny rozbiły się na Pięć Dynastii i Dziesięć Królestw, a Cesarska Pieczęć przepadła na zawsze. A może wtedy dopiero zauważono, że zaginęła? Teorii jest wiele, przeczą sobie wzajemnie i nikt nic nie wie. Może pieczęć zaginęła wiele wieków wcześniej? Może zepsuł ją cichaczem któryś potomek któregoś cesarza? Może ktoś ją ukradł?
Tak czy owak, za Mingów było już wiadomo na pewno, że Cesarskiej Pieczęci nie ma i nie będzie. Może właśnie dlatego cesarze mandżurskiej dynastii najeźdźców czyli Qingowie, ogarnięci obsesją na punkcie bycia prawowitymi władcami Chin, tworzyli na potęgę cesarskie pieczęcie. Próbowano też podstawiać podróbki - a jednak wiadomo, że byle cesarska pieczęć to nie to samo, co Cesarska Pieczęć...

Tutaj poczytacie o japońskim Mieczu Trawosieczu.

*Mowa tu o Wang Mangu.

2018-05-17

Hua Tuo 華佗

Hua Tuo to chiński lekarz żyjący na przełomie dynastii Han i Epoki Trzech Królestw. Ponoć to właśnie on pierwszy wpadł na pomysł, że pacjentów poddawanych operacjom chirurgicznym można znieczulić. A znieczulał przy pomocy opium, konopi, haszyszu i dużej ilości alkoholu. To musiało być znacznie przyjemniejsze niż dawać się kroić na żywo... Co ciekawe, był to "lekarz od wszystkiego" - to znaczy nie tylko znał się na anatomii, chirurgii i anestezji, ale również na tradycyjnej medycynie: akupunkturze, moksie, ziołach i ćwiczeniach daoyin. Przy czym muszę zwrócić Waszą uwagę, że skoro na początku naszej ery Hua Tuo przeprowadzał operacje jamy brzusznej, znał się na znieczuleniach, dezynfekcji i szyciu po operacji, to pojęcie "tradycyjna medycyna chińska" i jej wyraźne oddzielenie od tzw. medycyny zachodniej, zwykle z właśnie takimi rzeczami wiązanej, trochę traci rację bytu, prawda?
Postulował również regularne ćwiczenia, zachowanie higieny itd. Jakie ćwiczenia? Oczywiście - taichi :) Podobno to właśnie jemu zawdzięczamy ćwiczenia pięciu zwierząt: tygrysa, jelenia, niedźwiedzia, małpy i ptaka. Mam do nich wielki sentyment, ponieważ to właśnie od tych ćwiczeń zaczęła się moja przygoda z taichi. Przypomniałam sobie o tym słynnym medyku (i o ćwiczeniach, które niestety zaniedbałam) pół roku temu, przy okazji wizyty w szpitalu. Po tym, jak ZB został potrącony przez łajdaka, który zignorował czerwone światło, trochę się nabiegałam, by umawiać kolejne wizyty i odbierać wyniki. Całe szczęście - nic poważnego mu nie jest. Jeszcze tylko ścięgno Achillesa szwankuje, napawając ZB obawą, że dni półzawodowej gry w badmintona już za nim.
Wracając do Hua Tuo - jego statua stoi na szpitalnym dziedzińcu, dając chorym nadzieję, że pracujący w tej placówce lekarze będą równie uważni i dociekliwi, co ich patron.
A ja... chyba wrócę do ćwiczeń taichi. Zwłaszcza do niedźwiedzia i małpy ;) Do żadnych innych już się chyba nie nadaję...

Bierzcie i ćwiczcie :)

2017-02-26

24 przykłady nabożności synowskiej 二十四孝 XX

Zapłakał i bambus wypuścił pędy 哭竹生筍

Meng Zong żył w Okresie Trzech Królestw. Ojciec odumarł go młodo i zostawił go wraz z matką w nienajlepszej sytuacji materialnej. Pewnej zimy matka ciężko zachorowała i błagała o miseczkę zupy z pędami bambusa, która na pewno postawiłaby ją na nogi. Tylko... skąd wziąć pędy bambusa w środku zimy, gdy wszystko pokrył śnieg i lód? A jednak Meng Zong, uzbrojony w łopatę, wyruszył na poszukiwanie pędów bambusa. Nie chciał przecież zawieść ciężko chorej matki...
W ośnieżonej gęstwinie znalazł, a jakże, zmrożone liście i oblodzone pnie bambusów; oczywiście - żadnych świeżych pędów. Na samą myśl o biednej matuli, czekającej na łożu boleści na bambusową zupę, biednego chłopca zabolało serce, a gorące łzy poleciały ciurkiem na ziemię. Nie tracił nadziei: "może gdybym lepiej szukał..." pomyślał i... potknął się o wybrzuszoną ziemię. Przykląkł, by sprawdzić, co to takiego; ostrożnie rozgarnął ziemię drżącymi dłońmi i znalazł całą grządkę świeżusieńkich pędów bambusa! Przeszczęśliwy Meng Zong zgarnął, ile zdołał wetknąć za pazuchę i popędził do domu. Od razu ugotował zupę, która szybko postawiła jego matkę na nogi.
Sąsiedzi, usłyszawszy tę historię, orzekli, że to szczera i nieegoistyczna synowska miłość sprowokowała niebiosa do zadania kłamu prawom natury. Dotąd świeże pędy bambusa były dostępne tylko w ciepłe pory roku. Jednak po wyczynie Meng Zonga stał się cud: pojawiła się nowa odmiana, wypuszczająca pędy nawet w mroźne zimy. Została nazwana "zimowymi pędami bambusa" 冬筍. Odtąd jedząc zimą świeże pędy bambusa, Chińczycy wspominają wielką miłość Meng Zonga do matki.

Żeby było śmieszniej, bambus wypuszczający świeże pędy zimą naprawdę istnieje. Nazywa się bambusem Meng Zonga (ta nazwa przetrwała zresztą również w Japonii), a we współczesnych Chinach nazywa się go również bambusem włochatym 毛竹 i bambusem kociogłowim 貓頭竹. Rośnie bardzo wysoki (nawet do 28 metrów) i jest chętnie wykorzystywany w przemyśle tekstylnym i meblarskim. To właśnie jego pędy zimowe są słodkie i przepyszne, a na wiosnę i w lecie - łykowate i gorzkie. Ot, ciekawostka przyrodnicza. To będzie chyba mój faworyt wśród opowieści o dobrych synach :)

2017-01-29

24 przykłady nabożności synowskiej 二十四孝 XVI

Gdy słyszał pioruny, płakał nad grobem 聞雷泣墓

W Okresie Trzech Królestw żył dobry syn o imieniu Wang Pou. Matka jego panicznie bała się huku pioruna. Ilekroć nadchodziła burza, Wang Pou biegł do matki, by ją uspokoić; w innym wypadku staruszka była śmiertelnie przerażona.
Gdy matka zmarła, Wang Pou pochował ją na pobliskim cmentarzu. Choć jednak staruszki nie było już między żywymi, podczas każdej burzy mężczyzna biegł na cmentarz, by klęknąć przy grobie matki i ze łzami w oczach zapewniać: "Jestem przy tobie, matko, nie bój się" przy huku piorunów.
Zresztą - łzy w oczach Wanga pojawiały się za każdym razem, gdy wspominał matkę podczas nauczania w szkole. Wszyscy uczniowie wiedzieli o tej jego słabości i na wszelki wypadek usuwali z czytanek teksty o rodzicach i dzieciach. Wang Pou zawsze podkreślał podczas zajęć konieczność wdzięczności wobec rodziców, gdy są oni jeszcze na tym świecie.

Nie sądziłam, że wśród tych okropnych przykładów znajdę taki, który naprawdę mnie wzruszy. A jednak :)

2014-07-09

畫餅充饑 zaspokajać głód narysowanym ciastkiem

Dawno, dawno temu, władca państwa Wei, wielki Cao Rui, miał zagwozdkę. Szukał mianowicie kogoś na stanowisko nadwornego kronikarza, ale jakoś nie potrafił znaleźć odpowiedniej osoby. Poprosił więc o znalezienie sensownego kandydata swego ulubionego urzędnika, Lu Yu (卢毓), nakazując mu jednocześnie, by nie sugerował się on dobrą sławą czy podszeptami innych ludzi. Sława jest bowiem, mówi, jak ciastko namalowane na ziemi, którego się nie da spożyć. Chodziło mu o to, że tak jak narysowane ciasto nie zaspokoi głodu, tak sława nie zastąpi faktycznych umiejętności.
Poniżej kreskówka, pokazująca genezę tego przysłowia.

Opowieść ta pojawiła się już w Kronice Trzech Królestw; służy pokazaniu, że ktoś się karmi iluzjami. Można też potraktować ją bardziej dosłownie: już tyle wieków temu wiadomo było, że sława/znajomości/papier nie zastąpią rzetelnej wiedzy i umiejętności. Dlaczego tyle wieków później ludzie nadal sobie z tego nie zdają sprawy?!...