2009-02-10

ziarnko do ziarnka...

Tak wygląda część spichlerzowa, nad sypialniami:
(tak, łóżko jest otoczone moskitierą w małe Snoopiki :) I drugie tak, ściana między sypialniami to nie jest prawdziwa ściana, tylko drewno ze szkłem. Zero prywatności...).
Na początku nie pozwalano mi nic robić. Potem, jak raz ukradkiem pozmywałam i okazało się, że umiem (patrzcie patrzcie, miastowa i to w dodatku biała, a zmywać potrafi! Nie ma to jak stereotypy, co?), mogłam powoli dołączać do innych prac. Na przykład do obierania kukurydzy z kolb.
Śmiali się, że takie mam bielutkie łapki, to na pewno sobie odciski porobię po minucie pracy, ale jakoś trzy godziny później się już nie śmiali. A odcisków nie miałam (ach, te ręce pianistki!). Fajna technika - za pomocą pustej już kolby "obieramy" następne.
A oto efekt naszej, jakże ciężkiej, pracy:
Produktem ubocznym obierania kukurydzy są kolby, będące wyśmienitym materiałem opałowym - dają dużo ciepła i mało popiołu. Nic nie śmie się zmarnować.
Inna rzecz, że w sumie powinnam się cieszyć, że nie do wszystkich prac w gospodarstwie mnie chcieli. W tamtych rejonach trzy kobitki potrafią zarżnąć sporych rozmiarów świnię...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.