Ale potem oswoiłam to urocze stworzonko, i to mimo absolutnego braku wspólnego języka (tamtejszy dialekt mandaryńskiego w ogóle nie brzmi jak jakakolwiek odmiana mandaryńskiego). Po paru dniach już mną rządziła, chowała się pod moja kurtkę i dawała swobodnie obcykiwać:
Ale powód, dla którego o niej piszę zaraz na wstępie jest inny. Otóż nauczyłam się od niej przepięknej piosenki pod tytułem 拉薩酒吧 czyli Bar w Lhasie.
Tekst, w wolnym tłumaczeniu, wygląda tak:
W barach w Lhasie
Trafić można na ludzi wszelkiej maści
Nie ma tylko pani mego serca
Powiedziała,
że mnie nie kocha
ponieważ nie mam grosza przy duszy.
W barach w wielkim mieście
Sprzedają każdy alkohol
Ale nie ma tybetańskiej wódki.
Szklaneczka czy dwie
nie są w stanie mnie upić
bo jestem potężnym moczymordą.
W całym wielkim świecie
Jest mnóstwo pieśni
Nie ma tylko tej, którą właśnie śpiewam.
Żadna z moich pieśni
nigdy nie będzie sławna
Bo jestem tylko wędrownym śpiewakiem.
Moment, w którym pięcioletnia dziewczynka, podkreślając wymowę pieśni potężnym czknięciem, wyśpiewywała na całe gardło "jestem potężnym (hep!) moczymordą" da się porównać tylko z tym, że moje małe moi w podobnym wieku śpiewało z dużym samozaparciem "bo we mnie jest seks"...
Piękna piosenka. Nostalgiczna. Aczkolwiek przy Twojej puencie oplułam ze śmiechu monitor!
OdpowiedzUsuńWłaśnie usiłuję sobie Ciebie wyobrazić. :]
A teraz obejrzałam teledysk. Nostalgiczność mi uleciała.;)
OdpowiedzUsuńjak sie spiewa a cappella, to nadal jest nostalgicznie. Ale Chinczycy lubia podklady w stylu Mydelka Fa... Ech...
OdpowiedzUsuń