Z okazji święta Laba (swoją drogą, doskonała nazwa dla święta, prawda?), marynujemy czosnek. Akurat zdąży się zamarynować na chiński Nowy Rok. Dziś jest już wprawdzie dwa dni po Laba, ale i tak - zamarynujcie czosnek, bo dwudniowe opóźnienie naprawdę nie zaszkodzi naszemu czosnkowi, a będzie pysznym dodatkiem do wigilijnej kolacji.
Tradycja marynowania czosnku powstała w północnych Chinach, jednak dziś jest on często spotykany w zasadzie w całym kraju. W życiu jeszcze nie widziałam tak prostej marynaty z tak fantastycznym efektem. Tradycyjnie potrzebne są tylko dwa składniki: czosnek i ocet, jednak w rodzinie mojej świekry wzbogaca się smak brązowym cukrem i muszę powiedzieć, że właśnie ta "bogata" wersja dużo bardziej mi odpowiada.
Składniki:
- czosnek, podzielony na ząbki i obrany ze skórki (lepsze są małe ząbki, bo się dokładniej i szybciej zamarynują)
- ciemny ocet ryżowy 香醋 (niektórzy robią w zwykłym, białym, ale moim zdaniem lepszy jest z ciemnego)
- łyżka brązowego cukru (ilość na jeden słoik czosnku)
Wykonanie:
- Upychamy czosnek w słoiku.
- Rozpuszczamy cukier w occie.
- Zalewamy tak, żeby czosnek nie wystawał i stawiamy słoik w chłodnym miejscu, żeby się powoli marynował.
Jest gotowy, kiedy nabiera zielonkawej barwy. W zależności od tego, czy mieliśmy młody czy stary czosnek i jakiego był on gatunku (słyszałam kiedyś, że najlepszy jest ten o fioletowych łuskach, ale w praktyce używa się po prostu gatunku, który ma się pod ręką), a także w zależności od temperatury itd. może to potrwać od dwóch tygodni do miesiąca, ale zazwyczaj najlepszy smak i cudownie chrupką konsystencję osiąga po mniej więcej trzech tygodniach, czyli jeśli dzisiaj zamarynujecie, to na chiński Nowy Rok będzie jak znalazł. A jak go jeść? Można tak po prostu, jak kiszony ogórek czy inne marynaty. Można dodać do sałatki zamiast zwykłego, świeżego czosnku. A oprócz tego można ten wspaniały, czosnkowy ocet użyć do zrobienia sosu do maczania pierożków czy też do jakiegoś winegretu.
![]() |
Ten czosnek marynuje się już jakieś dziesięć dni. Zaczął nabierać zielonkawej barwy. |
![]() |
gotowy! |
Skąd jednak wziął się zwyczaj marynowania czosnku akurat tego dnia?
Powiadają, że znów wszystko przez chińskie homofony. Wyobraźcie sobie, że czosnek 蒜 brzmi po chińsku tak samo, jak liczyć, podliczać 算 - suàn. Podobno właśnie tego dnia wszyscy podliczali rachunki przed Nowym Rokiem, tak, żeby zdążyć spłacić zaległe długi i - co jeszcze ważniejsze - odebrać zaległości. Czyli mieliśmy "podliczanie Laba", które przerodziło się w "czosnek Laba".
My jednak nie zwracamy uwagi na tradycyjną, pieniężną i buddyjską proweniencję marynaty. W naszym domu taki czosnek marynuje się cały czas, żeby zawsze był pod ręką.
PS. Dziś poczęstowałam świekrę moją wersją i powiedziała, że uczeń przerósł mistrza :)
PS. Dziś poczęstowałam świekrę moją wersją i powiedziała, że uczeń przerósł mistrza :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.