Kiedyś już pisałam dla Was o yunnańskiej kawie - o tym, że ją kupuję, gdy tylko mam okazję, ale też o tym, że wcale nie jest tak łatwo ją dostać.
Nadal nie jest łatwo, ale teraz przynajmniej wiem, gdzie mogę zawsze, kiedy zechcę, uzupełnić zapasy świeżo mielonej yunnańskiej kawy - na ulicy Końsko-Herbaciano-Kwietnej przy Górach Zachodnich znajduje się sklep kawowy z prawdziwego zdarzenia.
o tym panu za chwilę |
Mają naprawdę bogaty asortyment. |
kopi luwak, czyli kawa, której nigdy nie kupię. |
Dlaczego przed sklepem z kawą znajduje się pomnik?
Ten facet to ponoć francuski misjonarz Alfred Liétard (przez Chińczyków nazywany 田德能), który w 1904 roku zasadził koło Dali pierwsze drzewko kawowe. To dzięki temu człowiekowi obecnie kilka wiosek pod Dali produkuje 14 ton kawy rocznie. I choć to tylko kropla w morzu - obecnie wiele innych regionów Yunnanu również produkuje kawę - cieszę się, że mogłam spróbować tej "najpierwszej".
Wiecie, co jest najwspanialsze? Smak kawy, aromat - przypomniał mi Babcię. Pamiętam, jak dla niej mieliłam kawę w starym, drewnianym młynku. To jest właśnie TEN zapach. Dlatego piję yunnańską kawę, wysyłając w kosmos dobre myśli i całą tęsknotę świata.
Bardzo lubię pić na śniadanie herbatę z mlekiem - Dianhong 🤩 Kawy nie próbowałam, ale uwielbiam zapach mielonej kawy 😍 Też mieliłam kawe dla Babci w starym drewnianym młynku. Wspaniałe wspomnienia 💜☕️
OdpowiedzUsuńJa herbatę pijam prawie zawsze bez dodatków (z chlubnym wyjątkiem masala chai ;) ), ale bardzo lubię kawę z mlekiem. Nie na pobudzenie, a dla smaku i zapachu :)
UsuńPodobno to Alfred Lietard :) I jak tylko skończy się pandemia, muszę do Was wpaść (a do tego sklepu to tak zupełnie przy okazji, rzecz jasna)
OdpowiedzUsuńzapraszamy, zapraszamy! I dziękuję za Alfreda.
UsuńNajpierw zaczęłam kupować wietnamską kawę (sklep powinien Ci zapłacić za reklamę),
OdpowiedzUsuńpotem wietnamski zaparzacz i teraz się raczę kawa z mlekiem dla smaku właśnie.
W mojej japońskiej pracy był zwyczaj spotykania się całym zespołem na kawie o 15. Mieliło się w ręcznym młynku w szufladką. Kolejka była dyżurnych, bo kazdy chciał to robić ;-)
Ależ się cieszę, że Ci posmakowała ta wietnamska! Ja zawsze mam zapas w szufladzie :) Ale cieszę się, że mogłam wzbogacić szufladę również o yunnańską specjalność.
UsuńFajny pracowy zwyczaj :)