2025-02-17
2025-02-15
Święto Peonii
Dopiero, gdy chciałam podlinkować poprzednie Święto Peonii w Magnoliowej Świątyni, zorientowałam się, że linku nie ma. Jakoś w ubiegłym roku nie zdążyłam się podzielić zdjęciami. O tym, jak bardzo przydałby mi się czasopodwajacz chyba najlepiej świadczy ponad sześćset szkiców wpisów na blog...
No ale nie o tym. Dziś fotorelacja. Poza żywymi kwiatami jest też niewielka kolekcja peonii na ceramice. Piękności!
Święto Peonii 2018 2025-02-14
Nezha 2 哪吒2
Poszłyśmy z Tajfuniątkiem do kina na drugą część Nedży. Znaczy, filmu animowanego Nezha, opowiadającego o jednym z ulubionych bohaterów dziecięcych Chin. Cóż, poświęciłam się dla Tajfuniątka, które zresztą było zachwycone, śmiało się w głos, a czasem z zapartym tchem wychylało się zza krzeseł, żeby lepiej widzieć. Czyli ono poleca film z całego serca. Jeśli chodzi o mnie... cóż.
Pierwsza Nezha powstała w 2019 roku i rozbiła bank - choć była debiutem reżyserskim i debiutem studia animacji, w którym powstała, a głos podkładali mało znani aktorzy, a jednak zarobiła najwięcej ze wszystkich animowanych filmów w historii Chin, a także najwięcej ze wszystkich chińskich filmów na całym świecie. Sequel, który trafił na kinowe ekrany 29 stycznia bieżącego roku, już teraz go przebił. Co doskonale pokazuje, że format się sprawdził i że jest co oglądać.
Owszem, sceny batalistyczne są świetnie narysowane; inspiracja Kung Fu Pandą czy Matrixem w dzisiejszych czasach nie dziwi - przecież twórcy Nezhy wzrastali w świecie, w którym te filmy są już klasyczne. Zresztą, jest tu wystarczająco dużo oryginalnych pomysłów, żeby nie było nudno.
Scenariusz... hmmm. No dobrze. Wiem, że jest tylko inspirowany historiami ze Stworzenia Bogów 封神演义. Nie ma się co przyczepiać do tego, że "ale to przecież nie tak było"; może zamiast tego lepiej docenić świeże spojrzenie i twórczy wkład w nowe odczytanie starych legend.
Jedno jednak sprawia, że nie polecę nikomu tego filmu tak stuprocentowo. Ba, sama nie będę miała ochoty go powtórnie oglądnąć. Sprawiają to te momenty, które odchodzą od pokazywania legendy, a są inwencją TFUrczą scenarzysty. Pierwszy kwadrans filmu sprawił, że miałam ochotę zwymiotować, a potem opuścić salę kinową już na zawsze. Takiego nagromadzenia absolutnie nieśmiesznych żartów fizjologicznych - o smarkaniu do jedzenia, szczaniu do wina itd. - już dawno nie widziałam. I wolałabym, żeby tak zostało.
Mówiąc szczerze: nie rozumiem, po co zostały dodane. Wyobraźmy sobie, że scenarzysta bierze, bo ja wiem, Szekspira. Czyta, uważa, że śmieszne, że fajne, że warto przenieść na ekran. A potem, wewnętrznie przekonany, że jest mądrzejszy i bardziej dowcipny od najlepszego nawet autora, dodaje pierdzenie i rzyganie, żeby było śmieszniej. Tu jest dokładnie taka sytuacja. Moim zdaniem gdyby wyciąć te wstawki, film byłby o wiele lepszy - a że trwa dwie i pół godziny, to jest z czego wycinać.
Podsumowując: wolę starą Nezhę z 1979 roku. Może i nie ma takiego rozmachu, może i za bardzo upraszcza skomplikowane legendy, jednak po dziś dzień ogląda się ją z przyjemnością a nie obrzydzeniem...
2025-02-12
2025-02-10
Arrival
Jeśli macie wolne dwie godzinki, serdecznie polecam filmową adaptację jednego z opowiadań Teda Chianga, tę o językach i o tym, jak postrzegamy świat. Opowiadanie jest genialne, a film niewiele mu ustępuje. A może nie tyle ustępuje, co jest swobodną interpretacją - niekoniecznie gorszą, tyle że kładącą akcenty w innych miejscach.
PS. Ktokolwiek "przetłumaczył" na polski tytuł jako Nowy początek, winien się smażyć w piekle.
PS.2. Dziękuję, Tato, za polecajkę.
2025-02-08
latający dywan 魔毯
Umarłam ze śmiechu. Wszystkiego bowiem się spodziewałam na stoku ze sztucznym śniegiem w Kunmingu, ale na pewno nie latającego dywanu!
魔毯 mótǎn to dosłownie magiczny dywan (zwróćcie uwagę na to, że znak magii zawiera znanego nam już dobrze demona czy też diabła 鬼, co najlepiej pokazuje, że nie może istnieć "dobra" magia). Tak właśnie nazywa się znany nam dobrze z Księgi Tysiąca i Jednej Nocy Latający Dywan. Dla porządku: po angielsku też jest magiczny, a nie latający. Również dla porządku: istnieją i w chińskim nazwy dywanu skupiające się właśnie na lataniu typu 飞毯 albo i mocno rozbudowana wersja 飞天魔毯 - magiczny dywan wzlatujący do nieba, ale to właśnie wersja z magią jest najczęściej spotykana. Tym razem nie chodzi jednak o arabski niekonwencjonalny środek transportu, a o najzwyklejszy... wyciąg taśmowy:
Takie wyciągi narciarskie, bezpieczniejsze dla dzieci niż orczyki i w sumie łatwe do położenia na oślich łączkach, nazywają się właśnie po chińsku magicznymi dywanami, choć identyczne chodniki na lotnisku będą się już nazywać zupełnie zwyczajnie: chodnik poruszany prądem 电动步道 czy samobieżny chodnik 自动人行道. Nowością była dla mnie informacja, że po angielsku możemy je nazywać zarówno "moving walkway", jak i "travelator".
Za każdym razem, gdy wspinałam się na "magiczny dywan", zastanawiałam się, kiedy odlecę...
2025-02-06
Nowy Rok Lahu 拉祜年
Lahu, tak samo jak Hanowie, obchodzą Mały Rok i Duży Rok. U Lahu jednak podział dotyczy nie tylko wielkości, ale i... płci - jeden jest męski, jeden żeński. Nazwę święta Chińczycy zapisują fonetycznie 扩塔 (kłota), jednak ze względu na absolutny brak precyzji w oddawaniu dźwięków jakiegokolwiek innego języka, nie bardzo im wierzę i pozostanę przy po prostu nowym roku Lahu.
Legenda głosi, że dawno, dawno temu, gdy zbliżał się nowy rok, mężczyźni akurat polowali w jakimś wyjątkowo odległym zakamarku dżungli i nie zdążyli wrócić na noworoczne obchody. Oczywiście, wybaczono im nieobecność, bo naprzynosili masę mięsa i skór, dzięki czemu cała wioska nie bała się głodu na przednówku, jednak fakt faktem - obchody noworoczne już się skończyły. Kobiety postanowiły pocieszyć mężczyzn, powtarzając dla nich całą imprezę, tylko nazywając ją "małymi obchodami" w przeciwieństwie do tych dużych, podstawowych. Odtąd Lahu obchodzą duży rok od pierwszego do czwartego dnia pierwszego miesiąca księżycowego Chińczyków, a mały - od dziewiątego (to właśnie dziś!) do jedenastego. Dwunasty dzień zamyka obchody noworoczne - wówczas świętują już wszyscy, bez względu na płeć.
Przygotowania noworoczne tak naprawdę nie bardzo się współcześnie różnią od tych chińskich: sprzątanie, pranie... Dawnymi czasy jednak mężczyźni szli polować, a kobiety zostawały w wioskach, by szyć nowe stroje. Młodzież płci obojga robiła instrumenty muzyczne: bambusowe lushengi i drumle, a także haftowane woreczki, a dzieciarnia przygotowywała się do puszczania bąków. W wigilię Nowego Roku w każdym domu tłuczono ryż i inne zboża na placki i przygotowywano nowe wiadra i czerpaki. W Nowy Rok puszczano fajerwerki, a po zbudzeniu wszystkich hałasami, mieszkańcy danej wioski na wyścigi zabierali nowe bambusowe narzędzia, by nad pobliskim strumieniem zaczerpnąć "nowej wody". Ponoć kto pierwszy zaczerpnął nowej wody, ten pierwszy mógł liczyć na udane zbiory.
O pomyślne zbiory dbano zresztą i w inny sposób: z nową wodą i świeżo utłuczonymi plackami szło się złożyć uszanowanie przodkom, licząc na ich opiekę w nowym roku. Dziękowano również bydłu za cały rok wytężonej pracy. W nowych, odświętnych strojach młodzież zbierała się na głównym placu wioski i rzucała sobie wzajemnie torebeczki, by poflirtować. Dzieciaki urządzały konkursy w puszczaniu bąków (strzelanie bacikami, by je rozkręcić wygląda na dużo łatwiejsze niż jest w rzeczywistości). Szło się z placuszkami, grudniowym mięsem i wódeczką po wszystkich krewnych i znajomych, by odpowiednio powitać nowy rok. Starszyzna zawiązywała młodzieży czerwone sznureczki na nadgarstkach, jako życzenia noworoczne.
Dwunastego dnia Nowego Roku w każdej wiosce urządzano imprezę taneczną na koniec obchodów noworocznych; oczywiście, do tańca przygrywały lushengi i drumle. Na środeczku stał stół wypełniony dobrociami: ziarnami zbóż, kwiatami, trzciną cukrową i gałązkami sosnowymi. Gdy słońce wspięło się najwyżej, w całej wiosce rozbrzmiewało unisono lushengów. Wszyscy ruszali do tańca... i nie przestawali aż do rana. Wracając do domu, każda rodzina zabierała choć jedno ziarnko z tych "tańczących", by je domieszać do zboża przeznaczonego na siew. Ponoć dzięki temu zapewniali sobie dobre plony i życie usłane różami.
Niestety, stosunkowo niewiele jest w internetach pieśni czy tańców Lahu. Będę szukać, ale tymczasem zobaczcie program artystyczny, który Lahu przytowali na potrzeby Gali Noworocznej parę lat temu. Wprawdzie choreografia jest mocno stylizowana, jednak zarówno stroje, jak i melodyka, rytmika i podstawowe ruchy są zaczerpnięte wprost z lokalnej tradycji.
2025-02-04
Wystawa Lampionów nad Szmaragdowym Jeziorem 翠湖灯会
Przerażeni tłumami, które uparły się, by odwiedzić Kunming właśnie teraz, nie zdobyliśmy się jeszcze na odwiedzenie Parku Wielkiego Widoku, choć tamtejsze wystawy lampionów są naprawdę niesamowite. Poszliśmy za to poszukać lampionów nad Szmaragdowym Jeziorem, starając się kluczyć po mniej uczęszczanych alejkach.
![]() |
Złoty Wąż wita wiosnę |
![]() |
醉美昆明 - Upajająco piękny Kunming* |
Może i w porównaniu z Parkiem Wielkiego Widoku jest dość skromnie, jednak ucieczka od tłumów była tego warta...
*to oczywiście kalamburek korzystający z tego, że 醉 zuì - pijany jest homofonem 最 zuì - naj-. Dlatego brzmi jak "najpiękniejszy Kunming", ale jest upojnie piękny według znaków.
Subskrybuj:
Posty (Atom)