2015-11-01

Pearl S. Buck - Moje różne światy (II)

Dziś kolejna porcja Pearl (część pierwsza tutaj).

Tymczasem w Chinach trudno doszukać się tej cukierkowej urody, która tak rzuca się w oczy w Japonii, trudno mi więc winić tych z moich przyjaciół, którzy zaledwie wysiedli z pociągu kolei szanghajskiej, a już mówią o brzydocie. Warunki ekonomiczne sprawiły, że biedni przyzwyczaili się myśleć zawsze i przede wszystkim o napełnieniu żołądka. Trzeba bowiem przyznać, że w życiu przeciętnego Chińczyka dla piękna jest strasznie mało miejsca.
Pewnego dnia zaproponowałam mojemu ogrodnikowi: - A może dać ci trochę nasion, żebyś zasadził je sobie przed domem?
Spojrzał na mnie nieufnie i z całych sił dziobnął ziemię motyką. - Kwiaty nie są dla biednych - rzekł krótko. - To zabawka bogaczy.
- Tak, ale przecież nasiona dam ci za darmo - nalegałam. - I to parę rodzajów. A jeśli ziemia jest uboga, to możesz sobie wziąć trochę kompostu. I dam ci wolne, żebyś mógł się tym zająć.
Pokręcił głową. Był bardzo staroświecki. Nikt z jego przodków nie sadził kwiatów dla przyjemności, więc dlaczego miałby to robić on? Zresztą na co mogą przydać się jakieś tam kwiaty?
Pochylił się, by odrzucić na bok kamień.
- Lepiej posadzę tam kapustę - mruknął.
Chińska biedota niewątpliwie ocenia wszystko, co ma, głównie pod względem wartości materialnej. W pewnym małym miasteczku w głębi Chin, gdzie mieszkałam przez jakiś czas, zapytałam żonę jednego z tamtejszych rolników, co robią z nadwyżką plonów lub pieniędzy, gdy zdarzy im się dobry rok.
Uśmiechnęła się na samo wspomnienie. - Więcej jemy! - oznajmiła rozradowana.
***
Gdzie więc szukać w Chinach piękna? Na pewno nie znajdzie się go tak od razu. Ale ja czekam cierpliwie, bo wiem, że jest.
W tym to starym kraju powściągliwych ludzi, przez wieki pogrążonych w nieróbstwie, zupełnie nie przejmujących się tym, co pomyślą sobie o ich ojczyźnie inne narody, znalazłam ukryte w maleńkich szczegółach piękno niezwykłe.
Prawdziwe Chiny nie są na pokaz.
***
Jedną ze zbrodni popełnionych na Chinach przez inne państwa, i to wcale nie najmniejszą, jest rabowanie dóbr kultury przez zbieraczy osobliwości, globtroterów czy specjalne firmy. Okradano naród nieświadomy wartości historycznej przedmiotów i nie rozumiejący, że ich sprzedawać nie wolno.
***
Księgarnie w moim mieście pękały w szwach od tanich, małych tomików w cienkiej oprawie. Kupowałam cały koszyk takich książek za dolara i czytałam je potem całymi dniami. Było to tak wspaniałe, że odtąd złoszczę się na widok drogich książek. Nic nie sprawia mi większej przyjemności niż to, że moje własne książki można kupić już za pięćdziesiąt, a czasem i za dwadzieścia pięć centów. By naród był wykształcony, a niechby tylko kulturalny, każdego musi być stać na kupowanie książek.
***
Chińską postawę względem misjonarzy najlepiej ukazać można na przykładzie drobnego zdarzenia, którego byłam kiedyś świadkiem w kościele mego ojca w jednym z miast w głębi Chin. Wygłaszał kazanie. Zapał trochę go poniósł, mówił już dość długo i wierni zaczynali się niecierpliwić. Jeden po drugim wstawali i wychodzili. Nie ma żadnego prawa w obyczajowości chińskiej, które zakazywałoby opuszczania podobnych zgromadzeń. Chińczyk wychodzi z teatru lub oddala się od ulicznego mówcy, gdy ma na to ochotę, a kazanie jest dla niego czymś całkowicie obcym. Mimo to ojca zbiło to z tropu tak bardzo, że aż siedząca w pierwszym rzędzie dobrotliwa staruszka odwróciła się i odezwała do zgromadzonych w te słowa: „Nie obrażajcie tego szlachetnego cudzoziemca! Przecież on pielgrzymuje po naszym kraju, by mieć zasługi w niebie. Dopomóżmy mu w zbawieniu jego duszy!” Ojciec zdumiał się niepomiernie stwierdzeniem tak odwracającym sytuację, ale doskonale zdając sobie sprawę, że płynie ono ze szczerego serca, przeprosił swą publiczność i natychmiast zakończył kazanie.
Chińczycy zdziwiliby się niepomiernie, gdyby ktoś usiłował przekonać ich, że misjonarze przybywali do nich nie dla siebie, lecz dla nich. Będąc jednak narodem niezwykle tolerancyjnym i szanującym indywidualność, nie mieli nic przeciwko misjonarzom - chyba że ze względów osobistych.
***
Najsmutniejsze i najbardziej przerażające zarazem było to, że młodzi, pozbawieni własnych korzeni Chińczycy, wykształceni na Zachodzie lub w Chinach, w szkółkach misyjnych i nowoczesnych uczelniach, stracili ową chińską filozofię. Nie należeli ani do Wschodu, ani do Zachodu. Budzili żal, bo choć tak szczerze pragnęli dobra swego kraju, równocześnie nie potrafili zrozumieć, że nie uratują Chin, sami bowiem potrzebują ratunku. Nie potrafili już dogadać się z własnymi rodakami.
***
Przed kolacją w rekordowym tempie odmówił modlitwę i z wyraźną satysfakcją opowiedział anegdotę o tym, jak kiedyś jego Annabel zwróciła mu uwagę, że nie zrozumiała ani słowa z tego, o co się modli przed posiłkiem, a on na to odparł: „Nie mówiłem do ciebie, kochanie!”
***
Lub sprawa Stu Książek, wybranych spośród klasyków literatury przez zachodnich uczonych, by reprezentowały całość źródeł ludzkiej cywilizacji, wśród których nie ma ani jednego dzieła z Azji, choć to właśnie w Azji rozwinęły się i trwają nadal kultury znacznie starsze od naszej.
- Dlaczego - zapytałam pewnego amerykańskiego uczonego - w tym wyborze nie znalazła się ani jedna książka z Azji?
- Przecież nikt tego nie czytał! - odparł z rozbrajającą szczerością, bez najmniejszych wyrzutów sumienia.
Rzeczywiście nikt, jeśli nie liczyć tych paru milionów ludzi! No, cóż...

Jeśli Wam kiedyś wpadnie ta książka w ręce, koniecznie przeczytajcie. W cytatach pominęłam całą wstrząsającą historię wygnania białych z Nankinu, interesujące opisy historyczne i to, co Buck miała do powiedzenia o Ameryce. Ja czytałam tę książkę z prawdziwą fascynacją i będę ją pewnie "trawić" jeszcze jakiś czas.

5 komentarzy:

  1. Jeśli znajdziesz chwilę czasu i zdołasz opuścić na kilka dni Twój rodzinny Kunming, to koniecznie pojedz w góry Lushan. W pobliżu miasta Jiujiang w prowincji Jiangxi we wschodnich Chinach znajduje się przeurocze miejsce Gu Lin, właśnie tutaj żyła Pearl Buck.

    Możesz również zajrzeć tutaj:

    http://ankang55.salon24.pl/247062,pearl-buck-chinska-amerykanka

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy jeszcze w Jiangxi nie byłam. Jeśli kiedyś się tam wybiorę, Gulin będzie z pewnością obowiązkowym punktem wycieczki :)

      Usuń
  2. " By naród był wykształcony, a niechby tylko kulturalny, każdego musi być stać na kupowanie książek." Całkowicie zgadzam się z tym cytatem i szkoda, że wiele książek w Polsce jest drogich. Na szczęście są jeszcze biblioteki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Chinach książki są tanie, ale do czytania bierze się zdecydowana mniejszość społeczeństwa. Szkoda...

      Usuń
  3. Jakże piękne i mądre teksty. Nigdy nie wątpiłam w to iż Chiny to kraj wyjątkowych ludzi. Jest w nich pewna niesamowita równowaga sił,która pozwala dążyć ku przyszłości z jednoczesną dbałoscią i troską i szacunkiem względem przeszłości.

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.