No dobra, ułatwię. Chodzi o żołądek mięśniowy, część ptasiego układu pokarmowego (nie tylko ptasiego, ale u ptaków występuje ZAWSZE). Kojarzycie już? To ta część, w której przy pomocy piasku i kamieni żołądek rozciera żarcie na papkę. Ohyda, prawda?
Oczywiście, skoro jest to ohyda, to znaczy, że Chińczycy to jedzą. Nie tylko Chińczycy zresztą. Grilowane mielce to słynna przekąska Haiti i Azji Południowo-wschodniej. W Indonezji mielec i wątróbka są zawsze częścią smażonego kurczęcia. Duszone jada się w Portugalii, na Węgrzech - przyprawione papryką. W Stanach jada się marynowane żołądki indycze. Jada się je również w Japonii, Pakistanie, Nepalu itd.
W Chinach najpopularniejsze są kacze i kurze mielce smażone w głębokim oleju albo ugotowane w aromatycznym sosie. Oczywiście, istnieją również inne wersje, ale te dwie zdecydowanie wiodą prym. Ja, szczerze powiedziawszy, nie przepadam za wersją gotowaną. Nawet po wielu godzinach są one nadal twarde i ciężkie w gryzieniu. Zdecydowanie preferuję wersję "chipsową".
Wyobraźcie sobie, że sięgacie po aromatyczne, chrupiące, paprykowe chipsy ze świadomością, że do nie węglowodany, a czyste białko. Fajnie, co? :)
Składniki:
- drobiowe mielce
- dużo oleju
- sól, chilli/papryka w proszku
- Po pierwsze, musimy przygotować mielce. Znajduje się w nich taka żółta błonka, którą koniecznie trzeba usunąć, inaczej mielce będą gorzkie. W tradycji chińskiej usuwa się je, a potem suszy i robi z nich lekarstwa, ale Wy możecie po prostu wyrzucić.
- Dokładnie myjemy, suszymy i kroimy na cieniutkie plasterki.
- Rozgrzewamy olej i smażymy w nim poplasterkowane mielce jak frytki.
- Po odsączeniu z tłuszczu przyprawiamy solą i papryką.
Nie wygląda, ale często tak jest. Spróbowałabym gdyby była możliwość. Ja znam żołądki w krupniku i rzeczywiście są twardawe nawet po długim gotowaniu. Rarytas to nie jest, ale da się zjeść.
OdpowiedzUsuńJa właśnie przez konsystencję nie lubię tych gotowanych. Dlatego wersja "chipsowa" mnie tak urzekła - są chrupiące i cieniutkie, więc pyszne!
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńWymieniłaś kilka nacji jedzących żołądki pod różną postacią. Dorzucę haggis, przełyki wołowe, wieprzowe i końskie...miniam ! No i masz rację, ta chrupkość jest najważniejsza.
OdpowiedzUsuńŻołądek żołądkowi nierówny, dziś było tylko o ptasich mielcach :) Ale inne też bywają pyszne :)
UsuńMi tam smakują żołądki gotowane. Jak jestem u babci i ugotuje rosół z domowej kury to zawsze kłócimy się z kuzynami kto zje żołądek i serce. Ale to może my tacy dziwni jesteśmy ;)
OdpowiedzUsuńNie tyle dziwni, co - jak na Polaków, oczywiście! - nietypowi ;)
UsuńCzy to aż takie nietypowe? Ja żoładki znam z rodzinnej kuchni, a najlepiej lubię w gulaszu. Polskich przepisów można znaleźć w necie całkiem sporo.
UsuńW moim bezpośrednim polskim otoczeniu znam tylko jedną osobę, która lubi jeść drobiowe żołądki. Za to w Chinach ludzie się ustawiają po żołądki w długich kolejkach - czy to po surowe, czy to już po takie "chipsowe".
UsuńA ja chętnie bym spróbowała. Nie jadam tylko 3 rzeczy, resztę przynajmniej spróbuję.
OdpowiedzUsuńO przepękli już wiem. A pozostałe dwie?
UsuńPrzepękla się nie liczy. Jakby nie było to jadłam parę razy, ale mi nie leży. Nie zjem surowego mięsa, surowego jajka i śledzia. Dwóch pierwszych z przyczyn oczywistych nawet nie spróbuję, śledzia parę razy próbowałam ( przepęklę zjadałam w całości) i nie daję rady. No niejadalne są i już:-)
UsuńJa uwielbiam surowe mięso; surowego jajka nigdy nie jadłam, ale pewnie bardzo bym polubiła ;) No i śledzie też kocham i bardzo za nimi tęsknię w Chinach...
UsuńZ rozrzewnieniem wspominam ten smak. Tą resztę porcji, którą mi spakowaliście do Xiamenu podzieliłam się z koleżankami, ale dopiero jak zjadły, to powiedziałam co to jest :d Smakowało i żałowałyśmy, że szybko się skończyły :D
OdpowiedzUsuń:D
UsuńW tym kontekście hasło promocyjne miasta Mielec "Tu rozwijają się skrzydła" brzmi nieco dwuznacznie.
OdpowiedzUsuń:D Skrzydła i żołądki!
Usuń