Mam najwspanialszego męża na świecie. Jakby mi mało było wszystkich jego podstawowych zalet, od czasu do czasu postanawia on zabłysnąć i wtedy - oczywista - kocham go jeszcze bardziej. A nie sądziłam, że to w ogóle możliwe...
Czas jakiś temu postanowił zabłysnąć robiąc mi śniadanie do łóżka. Zazwyczaj wychodzi w pędzie do pracy, więc ze wspólnych śniadań nici, zwłaszcza, że śniadania to ten element polskości, który szalenie lubię - kanapeczka, kawka, przegląd prasy (co z tego, że internetowej?) - zazwyczaj wtedy, gdy ZB już dawno wyszedł. Tego dnia jednak ZB mógł przebimblować choćby i cały dzień, i postanowił w związku z tym mnie porozpieszczać. Szniteczka z goudą, pomidorem i cebulką, odrobinę posolona, mniam! I w dodatku podana do łóżka! Kawę niestety musiałam sobie zrobić sama, bo dla ZB opanowanie podstaw obsługi kafeterki okazało się zbyt dużym wyzwaniem... Westchnęłam do kanapki z rozmarzeniem - jakby wyjęta z mojego dzieciństwa! Czasami wzbogacona wędliną i jajkiem, zazwyczaj bez cebuli, ale - pyszna we wszystkich wersjach. Opowiadam ZB, jak to mi przypomniał dzieciństwo i Babcię, a jemu się oczy śmieją.
Na drugi dzień podał ulepszoną wersję kanapki: z jajkiem.
Tyle, że chyba w trakcie opowiadania niezbyt skupiłam się na detalach, więc jajko było... sadzone.
Umarłam ze śmiechu. Oczywiście, skąd niby Chińczyk, który nigdy nie je chleba, mógłby wiedzieć, że na kanapce powinno się znaleźć poplasterkowane jajko na twardo? Swoją drogą, to sadzone też było pyszne, tylko się nie bardzo mieściło na kanapce, a poza tym nieustannie z niej spadało... Ale i tak pochwaliłam ZB, że jest najlepsiejszym mężem świata i poinformowałam, że kocham go dozgonną miłością.
Tydzień później ZB znów miał wolny poranek. Przynosi kanapkę z jajkiem, tym razem na twardo. Obok kanapki - kawa (czyli jednak udało się opanować obsługę kawiarki!). Wszystko na tacy, podane do łóżka, ZB z pokerową miną.
- Kochanie, zrobiłeś najlepsze śniadanie świata! I pamiętałeś, że jajko na twardo! - zachwyciłam się, z całkiem zresztą uzasadnionych przyczyn. A ZB, nadal śmiertelnie poważny, mówi: - A co w tym niezwykłego? My, Polacy, zawsze tak jemy...
:-):-):-) ZB jest bezbledny! Jak ja sie ciesze, ze Wy siebie macie!
OdpowiedzUsuńKiara
My się cieszymy jeszcze bardziej ;)
UsuńUrocze i bardzo cieszy :)
OdpowiedzUsuńprawda? :) Po prostu MUSIAŁAM się podzielić :)
UsuńBardzo dobrze, ze sie podzielilas :-)
UsuńCała przyjemność po mojej stronie :)
UsuńJajko sadzone na toscie czy kanapce jest chyba bardziej popularne w świecie niż swojskie na twardo w plasterkach :) nie mowie tu o milionach pseudotostow spożywanych na śniadanie w Azji gdzie na każdym straszy jajo (no chyb tylko te z dżemem oszczedniej szafuja cholesterolem) ale w ogóle w Europie idea polplasterkowania jaja spotykała się z lekkim 'yyy aha' bo jajo na twardo spożywa się tu z kieliszka albo w salatce.... A tosta z jajem sadzonym - wcina się nożem i widelcem...
OdpowiedzUsuńPiękna historyjka na Dzień Niepodległości :) myślę że wspominalam już że dołączyłam do fanklubu ZB?
No gdyby podał z nożem i widelcem albo chociaż z pałeczkami, tobym się mniej zdziwiła :D Fanklub ZB rośnie bodaj po każdym wpisie z jego udziałem ;)
UsuńNo nie dziwię się ,ze kochasz go,bo ja go też~ miłością polsko-chińską/a Ty wiesz ,ze ja wiem co mówię/.Pozdrawiam i jak zawitacie do Krakowa to muszę tego Twego ZB poznać.Noneczka.
OdpowiedzUsuń:D Z całą przyjemnością go przedstawię "u dworu" :)
Usuń<3 i tyle w temacie!
OdpowiedzUsuńNo ładnie. Teraz wszyscy będą kochać ZB, a mnie to już nikt...
UsuńUffff...myślałam,że mnie się już zupełnie starość na mooozg rzuciła ,skoro lubię czytać o Chinach..i wypatrywać wpisów o dziwnym Chińczyku, w dodatku cudzym mężu...Bo uwielbienie dla Namysłowskiego,klimakterium i nadciągająca demencja wszystkiego nie tłumaczą,ne?A tu widzę,że młode tez czytają...i też kochają :)
OdpowiedzUsuńCodzienny przegląd maili/blogów zaczynam od sprawdzenia tego co pisze MBT - to naprawdę duża przyjemność- niezależnie od tego,czy są to zdjęcia graffiti,Szmaragdowego Jeziora ,przepisy kulinarne,czy pieśni operowe:) Choć najbardziej lubię opowieści Szanownej Świekry,jak to drzewiej bywało (nie,żeby się zachwycać,ale poznawczo:)
"Co w tym dziwnego?My,Polacy zawsze tak jemy.." rozjaśniło/rozbawiło cały dzisiejszy deszczowy dzionek.
I zupełnie mnie nie zdziwi wpis o tym jak Szanowny Małżonek ZB przygotował bigos,albo barszcz z uszkami....Po saksofoniście (chińskim!) wszystkiego można się spodziewać.
Dużo dobrego życzę.
Bardzo dziękuję za miłe słowa. Szczerze powiedziawszy, ja też najbardziej lubię opowieści świekry, ale ją czasem trudno pociągnąć za język ;)
UsuńJa w Niemczech nauczyłam się jeść chleb z jajkiem sadzonym :))) Wcześniej jadłam tylko z jajkiem na twardo :)
OdpowiedzUsuńPowiedziałam ZB, że jest intuicyjnym Niemcem, a naturalizowanym Polakiem. Czasem jeszcze się oburza, że go nie mam za 100%-towego Chińczyka, ale coraz rzadziej ;)
UsuńA my z meżem tez dzisiaj wcinalismy jaja sadzone na bułkach! Ale nie w łóżku tylko u mnie w pracce.
OdpowiedzUsuńJednakowoż kanapki z pomidorem i cebulką są zaiste najlepsze ze wszystkich!
Pojęcia nie miałam, że jajka sadzone na kanapkach są takie popularne!
UsuńZB jest bezbłędny! Ja mogę być pewna, że małżonek nigdy mi śniadania do łóżka nie zaserwuje, bo jesteśmy zgodni, że nie ma nic gorszego niż okruszki w łóżku. Na czekające w kuchni bym się jdnak nie pogniewała.
OdpowiedzUsuńWczoraj zrobiłam sobie samolubnie smażony zgliwiały ser, bo małżonek twierdzi, że nie lubi, chociaż nigdy nie próbował:-) Ciekawa jestem co na taki hardkor powiedziałby ZB (ser był oczywiście z kminkiem)
No właśnie dlatego podane na tacy - żeby uniknąć okruszków. Wg ZB ser może być, pod warunkiem, że jest na pizzy i że nie jest śmierdzącym francuskim paskudztwem (hurra, całe francuskie paskudztwo dla mnie!). Ale mamy w Yunnanie tradycję smażenia koziego sera - ten kozi ser może ZB spożywać bodaj w każdej postaci...
Usuń