2014-04-21

makowiec

Dwie Polki przyjechały pozwiedzać Yunnan. Udało nam się spotkać, zakumplować, podjeść tutejszych przysmaków; ja je rozpieściłam oprowadzeniem po ciekawych miejscach w Kunmingu, a one mnie - pytaniami, na które tak uwielbiam odpowiadać i... makiem. Dostałam mak i z okazji Świąt nie zawahałam się go użyć. Wprawdzie nie te Święta i powinna być babka zamiast makowca, ale musiałam, po prostu MUSIAŁAM coś upiec z tym makiem. Sami rozumiecie.
Gdy umieściłam na Łiczacie zdjęcia rogalików z makiem
i makowca,
szwagierka powiedziała, że chętnie pomoże się nam pozbyć nadmiaru. Zaprosiłam ją oczywiście, a dwie godziny później okazało się, że nie przyjdzie sama i nagle z trzyosobowej kolacji zrobiła się kolacja sześcioosobowa. Upiekłam szynkę, przygotowałam kilka dań chińskich, z reszty maku upiekłam torcik makowy i przełożyłam go kremem kawowym.
Nie bałam się, że mi żarcia dla gości nie starczy. Miałam jajka po japońsku i nawet talerzyk z chabaziem, pisanką i pieczywem na cudnej babcinej serwetce.
Kolacja była bardzo udana; przymknęłam oko na maczanie wspaniałego schabu w płatkach chilli i na to, że hitem wieczoru były głównie dania w wykonaniu mojego Pana i Władcy. Kiedy skończyliśmy posiłek, zaprowadziłam szwagierkę do stolika słodyczowo-herbacianego i z dumą pokazałam ciasto. Pierwszy makowiec, który samodzielnie upiekłam rewelacyjnie wyrósł, nigdzie się nie pozapadał, nie popękał, nie był przesłodzony - taki, jaki ma być makowiec po prostu.
A szwagierka pyta: gdzie to ciasto? Ja tu widzę tylko chleb. A, ten chleb z makiem to Twoje ciasto? Aha...
Dobrze, że w odwodzie miałam torcik. Bowiem w głowie przeciętnego Chińczyka po słowie dangao 蛋糕 czyli dosłownie "ciasto z jajkami" pojawia się właśnie tort. Oczywiście, żeby to był prawdziwy - dla Chińczyka - tort, powinien bazować na cieście biszkoptowym, być przełożonym chemiczną bitą śmietaną, a ozdobiony koktajlowymi pomidorkami wśród innych owoców. Jeśli nie ma obrzydliwie słodkiego kremu i owocków na wierzchu, to nie jest ciasto, tylko chleb.
Dla przeciętnego Europejczyka chleb to twór z mąki, drożdży, wody i odrobiny soli. Jeśli się doda jajka i mleko - to już jest ciasto. Dla przeciętnego Chińczyka różnice tkwią zupełnie w czymś innym. Po pierwsze: do chińskich "chlebów" dodaje się cukier, mleko czy jajka. Po drugie: nie istnieją chleby na zakwasie - wg Chińczyków są one "dziwne", bo kwaśne, a może nawet "zepsute". Więc nigdy nie ma dzikich drożdży, a zawsze szlachetne i to w dodatku ZAWSZE suszone, a nie świeże. Jeśli nie drożdże szlachetne, to proszek do pieczenia. Tak, ciasto wyrosłe na proszku do pieczenia Chińczyk nazwie również chlebem.
Żeby dokładniej zbadać temat, weszłam na chińskie forum omawiające różnice między ciastem a chlebem.
1. chleb robi się z mąki wysokoglutenowej, a ciasto z niskoglutenowej.
Ja tam do wszystkiego mam jedną, ale ja się nie znam.
2. chleb musi sfermentować, a ciasto nie.
Chyba chodzi o użycie drożdży. Nie wiem wprawdzie, skąd wzięli to, że w cieście nie może być drożdży ale niech tam.
3. Chleb trzeba wyrobić, aż będzie sprężysty, a ciasto nie może być sprężyste, a delikatne i lekkie.
A co z ciastami półkruchymi i kruchymi? Nie mają być twarde? Czy nie są ciastami? A jak coś jest sprężyste, to jest to chleb? Szkoda, że nie trampolina...
4. Różnią się też temperaturą i czasem pieczenia. To znaczy, chleb od ciast się tym różni. Różnic pomiędzy poszczególnymi typami chleba czy ciast nie uwzględniono :)
I jeszcze ładny cytacik: "do chleba zazwyczaj wybiera się mąkę wysokoglutenową, chleb robi się z mąki, jajek, cukru, drożdży i śmietany, wymieszanych tak, by utworzyć ciasto, które następnie wyrasta i się je piecze. W przeciwieństwie do tego ciasta zazwyczaj robi się z mąki niskoglutenowej [tu rodzaje ciast, bez sensu wymieniać]. Tu muszę podkreślić, w chlebie niekoniecznie jest mniej jajek niż w cieście; różnią się przede wszystkim strukturą, bo chleb jest sprężysty, a ciasto puszyste."
Do tego wpisu bardzo pasuje historia opowiedziana mi przez kaykę. Pewien Tajwańczyk próbował jej wyjaśnić, dlaczego biali są grubi. Otóż dlatego, że cały czas jemy chleb, a wszyscy wiedzą, że w chlebie jest mnóstwo cukru...

8 komentarzy:

  1. Anonimowy21/4/14 14:42

    Tak powstaja stereotypy w druga strone :-) na pewno jest ich sporo. Moze kiedys bedzie notka?
    Makowiec i torcik pysznie wygladaja
    Kiara

    OdpowiedzUsuń
  2. No cóż.

    Prawda jest taka, że chleb to mnówstwo cukrów (węglowodanów), aczkolwiek Tajwańczykowi chodziło pewnie o sacharoze, ale w sumie to jedna z zasad sensownego odchudzania jest ograniczenie produktów mącznych.

    za to Tajwańczycy i Chińczycy odchudzają się na przykład - jedząc ryż, suchy i bez sosu. Albo jedzą gorące kociołki - ale tylko produkty stałe, rosołek z kociołka traktując jako samo zło i rezerwuar złych kalorii, co uciekły z mięska, makaronu i co tam jeszcze gotowano. A najczęściej odchudzają się magicznymi pigułkami, drinkami, koktajlami, herbatkami i głodówką. Ale w sumie, to patrząc na całokształt - Chinki są chudsze niż Europejki, więc może mają rację?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobiście znam więcej otyłych młodych Chińczyków niż otyłych Polaków - może to kwestia skali, a może po prostu tego, że dopiero ostatnie dwa pokolenia mogą najadać się do syta? A i to raczej tylko w miastach...

      Usuń
  3. Hmm... To zupełnie inaczej niż w moich obserwacjach, gdzie np licealistki tajwańskie są raczej drobne i szczupłe a sporadycznie widuje się takie "tołuby" gdzie zapasienie nie wynika raczej z wpieprzania czekoladek a z zaburzeń metabolizmu. W Polsce na odwrót - rzadko widuje starsze "nastki" bez podwójnego podbródka i oponki, no chyba że skrzeczące anoreksją szkieleciki.

    Może trochę zależy to od grupy etnicznej - na przykład mój kolega tłumaczył mi, że Hakka będą "chubby" czyli pyzaci, a w chińskim rozumieniu -także i pękaci. Mam dwóch znajomych Hakka i faktycznie, obaj mają bardzo masywne sylwetki. Syn jednego z nich ma 10 lat ale np rękę w nadgarstku grubszą ode mnie, łydkę porównywalną

    Może trochę wpływ ma grupa wiekowa - moi znajomi są w większości około 30stki, sporo jest młodszych, więc jeszcze nie nadbudowali "dobrobytu". Natomiast jeżeli spotykam Chińczyka gdzieś w Europie, - to właśnie takiego yyy warchlaczka, pyzatego, z brzuszkiem, okrągłą buzią - typ sylwetki przewodniczacego Mao. Ale to o facetach. Kobiety to osobna historia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. większość chińskich dziewczyn, które znam, nigdy w życiu nie uprawiała żadnego sportu, "bo się przecież można zmęczyć, albo, nie daj Buddo, spocić". Dzielą się więc na dwie podstawowe grupy: chorobliwie chude, z udami szerokości łydek i zmęczone po kwadransie spaceru, oraz grube, którym wpadają do głowy diety, ale nie to, żeby na przykład pójść na spacer zamiast jechać skuterem. Faceci częściej uprawiają sport. Zazwyczaj kończy się to u nich jakoś po studiach i już koło czterdziestki są tłuści. Na Tajwanie obracałam się w gronie wariatów, więc wszystko było odwrócone :)

      Usuń
  4. Mam jeszcze jedno pytanie - mak nie jest w Chinach na indeksie towarów zakazanych? Wiem że na Tajwan nie można wwieźć i nie da się wytłumaczyć, że to nasz produkt narodowy, ważny składnik tradycyjnych potraw. Można ponoć posiadać masę makową, ale wolę nie sprawdzać

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, w ogóle nie wiedziałam, że może być zakazany! Ale u nas zakazany nie jest, bo tradycyjne yunnańskie placki mają nadzienie makowe :)

      Usuń
  5. Na Tajwanie z kolei jest traktowany jako półprodukt do produkcji opium...

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.