Dawno, naprawdę dawno temu - nikt chyba nie zaprzeczy, że Okres Wiosen i Jesieni był dawno temu - w państwie Qin mieszkał sobie Sun Yang, człowiek, który o koniach wiedział wszystko. Obojętnie, jakiego konia przed nim postawić, on zawsze wiedział, co to za koń. Jedno spojrzenie wystarczało, by ocenić jego wartość, by ujrzeć jego wszystkie wady i zalety. Ludzie przychodzili doń, by pomógł im konia ocenić, wybrać, kupić. Uważali jego umiejętności niemal za magiczne. Przyrównywali go do Bo Le - niebiańskiego koniuszego. Z czasem ta ksywa przylgnęła do niego jak drugie imię i nikt już nie pamiętał, że Bo Le zwał się Sun Yang.
Dnia pewnego Sun Yang, będąc w podróży, ujrzał nagle konia zaprzężonego do wozu z solą, rżącego w niebogłosy. Gdy podszedł bliżej, oczom nie mógł uwierzyć: cóż ten wspaniały rumak, mogący biec tysiąc mil bez zmęczenia, robi w solnym zaprzęgu?! Fakt, nie jest pierwszej młodości, ale... Sun Yang widział smutek i upokorzenie w oczach pięknego konia. Przecież mógłby się przydać do pięknych bojów i odkrywania nowych granic, zamiast pędzić smętny żywot chabety zaprzężonej do wozu... Zapłakał Sun Yang nad gorzkim losem konia. A potem, chcąc by więcej ludzi potrafiło się poznać na koniach, zamiast je bezmyślnie zaprzęgać do wozów, zasiadł do pisania dzieła swego życia, knigi "相馬經", gromadzącej całą wiedzę o koniach, jaką udało się Sun Yangowi zdobyć.
Miał Sun Yang syna. Syn ów, przeczytawszy ojcowską księgę od deski do deski, stwierdził, że ocena koni jest zadaniem niespecjalnie skomplikowanym. Wziął więc książkę jako ściągawkę i poszedł szukać dobrego konia. Szukał i szukał, kierując się tylko tym, co znalazł w książce. I znalazł! Stworzenie posiadało wszystkie cechy szczególne wspaniałego rumaka, jakie uwzględnił ojciec w księdze. Szkopuł w tym, że było... ropuchą...
Synalek przyprowadził znalezisko do domu i pochwalił się ojcu, skarżąc się, że wszystko pasuje, tylko kopyta jakieś nie teges. Sun Yang zadumał się nad bezdenną głupotą potomka; nie wiedział - śmiać się czy płakać. W końcu delikatnie uświadomił syna, że "rumak" jest nieco zbyt skoczny, by móc go dosiąść czy też zaprząc...
Stąd właśnie wzięło się chińskie przysłowie wymienione w tytule, a używane często wobec osób, które trzymając się sztywno reguł, tracą z oczu rzeczywistość, a prędzej umrą, niż odejdą od tego, co "było napisane".
A dla Państwa kreskówka :)
Sun Yang sam sobie w brodę powinien pluć - albowiem nie wspomniał widać w swym wiekopomnym dziele o takich drobiazgach jak ogon i zęby, które każdy koń posiadać powinien. No ale łatwiej winić głupotę syna - i tak oto porzekadło gotowe, i syn koniarza po wieki wieków wstydzić się będzie
OdpowiedzUsuńKonie to w ogóle mają pecha do opisów w każdej kulturze. Nasze "koń jaki jest, każdy widzi" daje jeszcze bardziej niepełny obraz...
Usuń