Czy zdarzyło się Wam kiedykolwiek narzygać w czyjś żłób?
Tucao 吐槽 to właśnie znaczy. Jednak używane jest raczej na określenie osoby, która wygrywa każdą rozmowę jakimś ironicznym/sarkastycznym komentarzem, który zmiata interlokutora z powierzchni ziemi. Nie tylko rozmowę zresztą - zachowanie, minę, cokolwiek. Jeśli możemy się "wciąć" i kogoś zabić słownie - właśnie narzygaliśmy w jego żłób.
Oczywiście, to nie jest tradycyjne sformułowanie. Zostało zapożyczone z japońskiego tsukkomi (ツッコミ) i weszło w język internetowej młodzieży. Starszy Chińczyk raczej nie zrozumie, o co chodzi, bo dla niego wiedza o ironii kończy się na chińskim dwuosobowym dialogu komicznym. Xiangsheng właśnie na tym polega: jedna osoba jest kompletnie poważna, druga ją wykpiwa. Jednak xiangsheng zdecydowanie różni się od rzygania w żłób; cóż, czasy się zmieniają i poczucie humoru też.
W internetowych poradnikach, jak udatnie rzygać w czyjś żłób, pojawiają się uwagi zabawne z punktu widzenia zachodniego użytkownika. Otóż wyjaśnia się na przykład, że owo rzyganie nie ma nic wspólnego z nienawiścią do kogoś, z opluwaniem wzajemnym, z wytykaniem błędów i ogólnie negatywną oceną. Rzyganie w czyjś żłób, moi drodzy, to sztuka dla sztuki. Co dla nas jest dość oczywiste, ale dla Chińczyków nie. Bo widzicie... Chińczycy normalnie tego nie robią. Nie i już. Złośliwość bez odebrania komuś twarzy? Złośliwość w przyjaźni, taka odświeżająca? Złośliwość przy której można się śmiać z samych siebie, a nie od razu chcieć komuś dać w mordę? To w Chinach prawie nie istnieje. Kiedy znajduję w Chinach kogoś takiego, trzymam się go kurczowo, bo nieprędko mi się zdarzy następny okaz. Te słowa, które istnieją w Chinach na określenie ironii i sarkazmu - na przykład 諷刺 albo 挖苦 - kryją w sobie bycie złym człowiekiem, kopanie bezbronnego szczeniaczka i mówienie dzieciom, że Święty Mikołaj nie istnieje. Pamiętam, jak mówiłam Wei, że ja tylko żartowałam złośliwie o czymś tam, bez złości. Nie uwierzyłam, kiedy mi powiedziała, że słowa, które istnieją po chińsku na złośliwości i sarkazm, są bardzo pejoratywne.
Właśnie dlatego tak ucieszyło mnie "rzyganie w żłób". Wreszcie będzie można wytłumaczyć ludziom, o co chodzi. Oczywiście, znaczenia tego zwrotu nauczył mnie ZB, który z rzygania powinien robić doktorat, a przypomniała mi o nim Piekielna Fantazja. Dziękuję :)
Tucao 吐槽 to właśnie znaczy. Jednak używane jest raczej na określenie osoby, która wygrywa każdą rozmowę jakimś ironicznym/sarkastycznym komentarzem, który zmiata interlokutora z powierzchni ziemi. Nie tylko rozmowę zresztą - zachowanie, minę, cokolwiek. Jeśli możemy się "wciąć" i kogoś zabić słownie - właśnie narzygaliśmy w jego żłób.
Oczywiście, to nie jest tradycyjne sformułowanie. Zostało zapożyczone z japońskiego tsukkomi (ツッコミ) i weszło w język internetowej młodzieży. Starszy Chińczyk raczej nie zrozumie, o co chodzi, bo dla niego wiedza o ironii kończy się na chińskim dwuosobowym dialogu komicznym. Xiangsheng właśnie na tym polega: jedna osoba jest kompletnie poważna, druga ją wykpiwa. Jednak xiangsheng zdecydowanie różni się od rzygania w żłób; cóż, czasy się zmieniają i poczucie humoru też.
W internetowych poradnikach, jak udatnie rzygać w czyjś żłób, pojawiają się uwagi zabawne z punktu widzenia zachodniego użytkownika. Otóż wyjaśnia się na przykład, że owo rzyganie nie ma nic wspólnego z nienawiścią do kogoś, z opluwaniem wzajemnym, z wytykaniem błędów i ogólnie negatywną oceną. Rzyganie w czyjś żłób, moi drodzy, to sztuka dla sztuki. Co dla nas jest dość oczywiste, ale dla Chińczyków nie. Bo widzicie... Chińczycy normalnie tego nie robią. Nie i już. Złośliwość bez odebrania komuś twarzy? Złośliwość w przyjaźni, taka odświeżająca? Złośliwość przy której można się śmiać z samych siebie, a nie od razu chcieć komuś dać w mordę? To w Chinach prawie nie istnieje. Kiedy znajduję w Chinach kogoś takiego, trzymam się go kurczowo, bo nieprędko mi się zdarzy następny okaz. Te słowa, które istnieją w Chinach na określenie ironii i sarkazmu - na przykład 諷刺 albo 挖苦 - kryją w sobie bycie złym człowiekiem, kopanie bezbronnego szczeniaczka i mówienie dzieciom, że Święty Mikołaj nie istnieje. Pamiętam, jak mówiłam Wei, że ja tylko żartowałam złośliwie o czymś tam, bez złości. Nie uwierzyłam, kiedy mi powiedziała, że słowa, które istnieją po chińsku na złośliwości i sarkazm, są bardzo pejoratywne.
Właśnie dlatego tak ucieszyło mnie "rzyganie w żłób". Wreszcie będzie można wytłumaczyć ludziom, o co chodzi. Oczywiście, znaczenia tego zwrotu nauczył mnie ZB, który z rzygania powinien robić doktorat, a przypomniała mi o nim Piekielna Fantazja. Dziękuję :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.