Kolejny dawny znajomy, Tajwańczyk poznany w Tajpej, a mieszkający od wieków w Szanghaju, usłyszał mnie pierwszy raz po dziewięciu latach. Pamiętam go z Tajpej jako osobę sympatyczną, dobrze wychowaną, zawsze pomocną - zwłaszcza to ostatnie mnie ujęło, bo wtedy właśnie zaczęłam naukę i czasami naprawdę potrzebowałam pomocy tubylca.
Patrzy na mnie, uśmiecha się złośliwie i mówi: "przez tych parę lat nic się Twój chiński nie zmienił".
Przełykam obelgę, odpowiadam po polsku. Kolega baranieje, słucha, słucha, ja się uśmiecham, mówiąc jakieś losowe zdania, w końcu przerywam i mówię po chińsku: "cóż, Twój polski też".
mistrzyni ciętej riposty :)
OdpowiedzUsuńech, wolałabym nie musieć znajdować złośliwości dla ludzi wokół...
Usuń