2015-11-02

urodziny

Świekra przychodzi na pogaduchy.
Dawniej nie miała śmiałości - bo taka jestem okropnie zajęta, a ona nie chce przeszkadzać. Powiedziałam Jej z całą szczerością, żeby najpierw dzwoniła. Jeśli będę zajęta - tłumaczeniem, gotowaniem, albo po prostu rozładowywaniem złego humoru, to Jej powiem. W każdym innym wypadku jest mile widziana.
Przyjęła... i przychodzi na pogaduchy. Nie żeby sprawdzić, czy synuś ma ugotowane, posprzątane, wyprane i wyprasowane; nie żeby sprawdzić, czy aby ganiam z wywieszonym ozorem, bo kto to widział odpoczywać. Na pogaduchy. Z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że jestem jedyną osobą na świecie, z którą świekra może sobie tak pogadać. O wszystkim i niczym, o zmianach, o uczuciach. Wiecie, że ja Ją nauczyłam przytulać się na pożegnanie?
Ja jestem ta od uczuć. Świekra się odpręża, pija ze mną kawę - a ostatnio kawę zbożową - i podjada orzeszki. I gada.
Bo wiesz, ten mój chłop to nienaukliwy taki, dwa lata go przekonywałam do kupna pralki. Ta nasza Frania niby była jeszcze na chodzie, ale ja już nienajmłodsza jestem i wiesz, że z kręgosłupem mam problemy. Wyciąganie tych mokrych szmat i przekładanie ich do wirówki było strasznie nużące. Ale dwa lata trwało zanim stary się zgodził na zmianę. A on nadal z uporem maniaka prał wszystkie swoje rzeczy ręcznie. I nagle wczoraj wrócił z biegania i zobaczył, że pościel wyprałam i rozwiesiłam. I tak z głupia frant zapytałam, czy może jego pościel też uprać, a on, choć normalnie zawsze odmawiał, wczoraj się zgodził! Pomógł mi nawet rozwieszać. Wielki sukces, po dwóch latach przekonał się do pralki. Ja wiem, że on jest stary, w zeszłym tygodniu stuknęło Mu 80, ale naprawdę mógłby czasami dla własnej wygody dać się przekonać...

Zaraz, zaraz! Jak to, świekr miał urodziny w zeszłym tygodniu, a ja nic nie wiem? Ja, naczelna tortownica? Której torty świekr tak strasznie lubi??? Jak to? Dlaczego nie obchodziliśmy?

No przecież osiemdziesiątych urodzin się nie obchodzi... - odrzekła stropiona świekra. Zastrzygłam uszami. Których jeszcze urodzin nie wolno obchodzić? Jakoś mi to nie grało. Przeczytałam swego czasu od deski do deski Symbole chińskie. Słownik Eberharda, a tam stoi jak wół:

W "sali przodków" lub w "pokoju przyjęć", czyli w głównym pomieszczeniu domu, świętowano wesela i "duże" urodziny ojca i matki, szczególnie sześćdziesiąte, siedemdziesiąte i osiemdziesiąte. Urodziny nazywano "świętem tysiąca jesieni", co znaczyło "oby ten, na którego cześć odbywa się uroczystość, żył tysiąc lat".

A tu nagle nie można obchodzić? I to właśnie tych osiemdziesiątych?
Cóż. Sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana. Zgodnie z tradycyjnym postrzeganiem wieku:
  • dziecko do 16 roku życia to nie jest jeszcze człowiek, a "bóstwo" czy też "duch". Można urodziny obchodzić z choćby i największą pompą.
  • od 17 do 59 roku życia jest się prawdziwym człowiekiem, można obchodzić urodziny zgodnie z tradycjami panującymi w regionie. Bez przegięć, bez cesarskiego przepychu - ot urodziny.  W różnych regionach są jednak różne dodatkowe obostrzenia. Na przykład zdarza się, że ludzie świętują wszystkie pełne rocznice rok wcześniej, np. w dzień 29 urodzin świętują na wyrost trzydzieste, bo lepiej obchodzić "9" - symbol długiego życia niż "10" - symbol tego, że coś się dokonało, wypełniło, skończyło. Ponoć kusi się wtedy los tym "dokonaniem". W innych regionach jest z kolei tradycja, że "można obchodzić trójkę, ale nie czwórkę" (bo przecież czwórka to cyfra śmierci), więc obchodzi się z przyjemnością wszystkie urodziny z wyjątkiem tych od 40 do 49 roku życia.
  • sześćdziesiąte urodziny to cezura. Zatoczony zostaje pełen krąg w chińskim kalendarzu - pięć tuzinów lat. Dlatego od 60 do 80 roku życia nie należy hucznie obchodzić urodzin. Starzy obawiali się "przypomnieć o sobie" Jamie, Królowi Piekła. Obchodzenie w tych latach urodzin miało ponoć skracać życie nawet o dekadę!
  • za to gdy na liczniku wybiła już osiemdziesiątka, człowiek wracał do swego "boskiego" stanu. Dla tych długowiecznych można organizować choćby i najhuczniejsze imprezy - nie są oni już ludźmi, a "nieśmiertelnymi" i "bóstwami", więc nie muszą się bać Jamy.
Czyli już za rok będzie można spokojnie obchodzić świekrowe urodziny. A na razie - psssst! Nie drażnijmy piekieł...

9 komentarzy:

  1. A ja w sobotę nierozważnie świętowałam 41-sze urodziny... Ale niezbyt hucznie na szczęście. *^v^* No to przyjmijmy, że przez najbliższe kilka lat mam 39 lat i kropka! ^^*~~

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawe te urodzinowe tradycje! Szkoda, że nie wiedziałam wcześniej, że byłam jakimś bóstwem przez pewien okres swojego życia ;) teraz muszę 50 lat na taką przemianę czekać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, my, kobiety, zawsze jesteśmy bóstwami, ale jakoś nie wszyscy to widzą ;)

      Usuń
  3. Cholercia, a ja nigdy nie obchodzilam urodzin, ani jak bylam duchem, ani w pelni czlowiekiem. 39 przegapilam i wychodzi na to, ze jak bylabym mieszkanką Chin to pozostaloby mi czekać na 51:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro i tak nie obchodzisz, to mała strata ;) Ja się raczej nie podporządkuję tym tradycjom - jakaś taka mało przesądna jestem...

      Usuń
  4. Ja tam obchodzę wszystkie, może nie jakoś hucznie, ale zawsze z tortem. A bo to człowiek wie, czy to czasem nie jego ostatnie urodziny..? ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Anonimowy26/2/22 01:41

    Super wpis

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.