Po Opowieściach rodu Otori sądziłam, że znalazłam nową ulubioną autorkę. Dlatego mając kilka dni wolnego sięgnęłam po kolejną książkę osadzoną w japońskich realiach, spodziewając się duchowej uczty.
Och, jakże boleśnie się rozczarowałam!
Polubiłam główną bohaterkę, wyemancypowaną, interesującą i nieidealną. Podobało mi się zmieszczenie kilku bardzo japońskich smaczków, nieczęsto pojawiających się w tego typu powieściach. Podobał mi się nawet ogólny zarys intrygi. Tym bardziej jednak zabolało mnie to, że książka była po prostu nudna. Zamiast spodziewanych kilku wieczorów, lektura zabrała mi parę tygodni. Nie wciągnęłam się, więc nużyła mnie mnogość bohaterów, czasem bardzo luźno z sobą związanych i niezbyt udana (moim zdaniem) próba wejścia w ich głowy.
Tak mnie ta lektura udręczyła, że aż boję się sięgnąć po następną powieść Hearn...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.