2021-12-15

古戏台 Stara scena

Jak w bodaj każdym z miasteczek na Szlaku Herbaciano-Końskim (vide: scena w Shaxi), również w Lijiangu znajdowała się scena:
Dziś jest przyozdobiona w sposób psujący cokolwiek moje doznania estetyczne, ale przynajmniej stoi. Szkoda jednak, że już nie występują tu kuglarze i artyści przybyli z karawanami; szkoda, że już nie tutaj odbywają się koncerty "starej muzyki Naxi". Dlaczego wzięłam w cudzysłów tę muzykę? Otóż to, co określa się starą muzyką Naxi, jest tak naprawdę muzyką Chińczyków Han, która przybyła do Lijiangu, zrobiła tu furorę i już została - w stanie niemal niezmienionym - podczas, gdy w reszcie Chin już dawno nie został po niej ślad. Spójrzcie na instrumenty i stroje, posłuchajcie:
  
Oto prawdziwa, tradycyjna chińska muzyka. Świetnie, że się zachowała. Jednak z Naxi ma ona stosunkowo niewiele wspólnego. Przywędrowała do Lijiangu jakieś pięćset lat temu z nankińskimi handlarzami, których kolejni cesarze zachęcali do handlowania z "dzikim zachodem" i poprzez relacje handlowe, a także wżenianie się i osiedlanie w tych rejonach scalanie cesarstwa chińskiego. Przyszły więc instrumenty, pieśni, wiersze i style muzyczne i zagnieździły się w Lijiangu i okolicach tak samo, jak Chińczycy Han. 
Najbardziej znane są trzy style, nazwane tak od miejsc, w których były uprawiane: Baisha, Dongjing i Huangjing, wszystkie używające tradycyjnych chińskich instrumentów. Ponoć muzyka z Baisha nardziła się jako prezent od Kubilaj-chana. Kiedy podbijał on Yunnan, lokalny władca pomógł mu w przekroczeniu rzeki Jinsha (czyli górnego biegu Jangcy). W prezencie dostał od chana muzyków i nuty. Z kolei muzyka Dongjing to muzyka rytualna, początkowo mocno związana z taoizmem, dziś wzbogacona o elementy lokalne. Przybyła do Lijiangu i okolic za czasów dynastii Ming i Qing i jest obecnie jedną z najlepiej zachowanych wciąż uprawianych rodzajów chińskiej muzyki dawnej. Dziś rzadko pełni oryginalną, rytualną rolę - częściej pojawia się na scenie. 
Stara muzyka Naxi? Phi, raczej stara muzyka Hanów! Zaraz na myśl mi jednak przychodzi tradycyjna japońska ceremonia herbaciana. To samo: przyszło z Chin, w Chinach dawno wyewoluowało w coś kompletnie innego, a w Japonii przetrwało i zostało wchłonięte. Cóż z tego, że nie rdzenne? Ważne, że w ogóle jest...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.