2021-12-28

Białe Piaski 白沙 Baisha

Stare Miasto Baisha 白沙古镇 czyli Białe Piaski, położone jest około dziesięć kilometrów od starówki w Lijiangu. Dawno, dawno temu, gdy Yunnan nie był jeszcze Chinami, to właśnie Białe Piaski były stolicą Królestwa Naxi, a co za tym idzie - centrum politycznym, ekonomicznym, kulturalnym i handlowym regionu. To stąd wywodzili się najważniejsi tusi Lijiangu, czyli rodzina Mu, która wszakże w 1383 roku przeniosła się (a tym samym centrum) do Dayan 大研, czyli właśnie starówki Lijiangu. Oczywiście, same Białe Piaski mocno później podupadły, jednak przetrwało tu rękodzieło Naxi, kilka starych ulic i jeden dość ważny zabytek. Przed "wyzwoleniem" z rąk komunistów było tego znacznie więcej - warsztaty jubilerskie, ludwisarskie i tkackie liczone były w dziesiątkach, a może nawet setkach; do tego rękodzieło okolicznych mniejszości etnicznych i obróbka drewna, dostępne podczas olśniewających dni targowych. Dziś jednak na uliczkach w Białych Piaskach łatwiej spotkać specjalistę od kawy z Północnego Wschodu czy wróbitkę z Tajwanu niż reprezentantów rodzimych ludów; łatwiej kupić wyrabiane masowo "rękodzieło" z Kantonu niż trafić na faktycznie ręcznie robione cudeńko charakterystyczne dla sztuki Naxi. Jest jeden mały wyjątek - wspaniały warsztat i przy okazji sklep z haftami Naxi. O nim jednak napiszę kiedy indziej, bo spędziłam tam kilka godzin i mam o czym opowiadać. 
Wracając do rodziny Mu - jako reprezentanci chińskiej władzy na terenie Lijiangu i okolic, byli oni odpowiedzialni za importowanie kultury Hanów - poezji, muzyki, jedwabiu i haftu chińskiego, ciesiołki, budownictwa i tak dalej. Z drugiej strony Naxi nie uciekali również od wpływów tybetańskich czy yijskich. Obecna kultura Naxi jest więc szalenie eklektyczna, co pokazywałam już zresztą na przykładzie "starej muzyki Naxi". Nie inaczej rzecz się ma w przypadku architektury, rzemiosł czy szeroko rozumianej sztuki. Trzeba więc niezłego rozeznania, by wiedzieć, które ozdoby są rdzennie naxijskie, a które wyuczone od Hanów; które elementy budynku znajdziemy w każdym chińskim wiejskim domu, a które tylko u Naxi i tak dalej. Jeśli jednak nie mamy po temu wiedzy, możemy po prostu cieszyć się tym, że brukowane uliczki Baisha są po prostu piękne. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że ładniejsze niż w Lijiangu - jeszcze teraz sprawiają wrażenie bardziej autentycznych. Nie potrwa to jednak długo. Jak już wspominałam, w miasteczku coraz mniej tubylców, a coraz więcej ludności napływowej. Dlatego mieścina nie żyje już tak naprawdę - kiedy sklepy zostają zamknięte, życie trwa już tylko w nielicznych barach... i w wioskach na obrzeżach Baisha, w których naprawdę mieszkają ludzie z krwi i kości, a nie moszczą się biznesmeni.
co jakiś czas trafia się mural z pismem dongba
Baisha jest lubianym miejscem pstrykania fotografii ślubnych

Do Baisha bardzo łatwo się dostać, nie tylko rowerem (wypożyczalnie rowerów są porozrzucane po całym Lijiangu), ale też taksówką (przejazd jest liczony jak "po mieście"), ale przede wszystkim autobusem miejskim nr 6, kursującym między Lijiangiem, Shuhe i Baisha czyli trzema starówkami. Trzeba jednak pamiętać, że kursuje on tylko do dziewiętnastej. Opłata za bilet to około 10 yuanów, więc jeśli jedzie więcej niż jedna osoba, warto zastanowić się nad taksówką. Kiedy warto tam pojechać (oprócz tego, że zawsze)? Oczywiście w Święto Pochodni (Naxi obchodzą je równie hucznie, co Yi), które jest świętem ruchomym - odbywa się 24-26 dnia szóstego miesiąca księżycowego, czyli w lipcu lub sierpniu. Wtedy zawsze jest duża impreza z tańcami wokół ognisk i tak dalej. 

Ja jednak cieszę się, że przyjechałam tu właśnie teraz - u progu zimy, gdy nic się nie dzieje i nikogo nie ma. Poza sezonem turystycznym widać doskonale, czy miasto naprawdę żyje, czy jest tylko turystyczną wydmuszką. Żyje niby o wiele bardziej niż Dayan czyli starówka Lijiangu. Ale jednak straszą sklepy, których nie warto otwierać, gdy nie ma turystów, bo nie sprzedają niczego istotnego dla tubylców, a tylko cepelię. Jednak drażnią sklepy stylizowane na tradycyjne, a będące sieciówkami z główną siedzibą w Kunmingu. Jednak żal, gdy okazuje się, że kolejne piękne domostwo to po prostu hostel lub hotel. Oczywiście, świetnie, że jest gdzie mieszkać (są i taniutkie hostele za parędziesiąt yuanów za noc, i wypasione rezydencje, w których nocleg zaczyna się od tysiąca yuanów). Tyle, że dziesięć lat temu nawet w Lijiangu można było zobaczyć staruszki w ludowych strojach. Teraz już nawet w Baisha ich nie ma, jeśli to nie sezon. Wiem, że tak być musi, że tak jest wszędzie i tak dalej. Ale jednak szkoda.





 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.