2021-12-11

prinsepia 青刺尖

Wspominałam już, że zjadłam w Lijiangu sałatkę z nieznanej mi wcześniej rośliny. Cudem udało mi się ją odszukać, ponieważ jej nazwa ogólnochińska nijak się nie ma do nazwy używanej w Lijiangu. Nam ją podano jako "zielone kolczaste pędy" 青刺尖, lud Naxi mówi na nią mniej więcej "anas", a w chińskiej botanice zowie się ją drzewem płaskiego jądra 扁核木. Dopiero poznawszy nazwę ogólną mogłam sięgnąć do mądrości wikipedii i odkryć, że jest to prinsepia z rodziny różowatych. Różowatych! Czyli kuzynka róży, śliwy, gruszy, maliny... No tak. To by tłumaczyło, dlaczego w polskiej wersji wikipedii tyle o jej walorach ozdobnych - jest krzewem o przepięknych kwiatach - i o owocach podobnych do wiśni i również jadalnych. Rośnie dziko w Azji - Indie, Bangladesz, Tybet, Chiny południowo-zachodnie; występuje również na Tajwanie. A angielskich źródłach jest już więcej o jadalności - m.in. o tym, że z pestek owoców prinsepii można uzyskiwać jadalny olej. A jednak żadne źródło poza chińskim nie wspomina o jadalnych pędach, które są w smaku i wyglądzie (kolce) trochę podobne do eleuterokoków.
Jeśli chcielibyście spróbować takiej sałatki albo przynajmniej wiśniopodobnych owoców, mam dla Was dobrą wiadomość! Krzew ten można z powodzeniem uprawiać w Polsce - jest całkowicie mrozoodporny. Wymaga słonecznego stanowiska, za to gleba może być byle jaka. Będzie ładnie, smacznie, a kiedy Wam się znudzi, można ściąć na drewno, bo ponoć też niezłe.
PS. A przy okazji warto poczytać o gościu, ku czci którego nazwano tę roślinę prinsepią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.