2020-05-22

Kochanek

Dzisiejszy wpis powstał w ramach współpracy z kirgiski.pl czyli w ramach Unii Azjatyckiej.
Nadrabiam zaległości filmowe. Takie bardzo zaległe zaległości, skoro obejrzałam film z 1992 roku. O, matko - to już prawie 30 lat! W polskiej wiki jest na jego temat zaledwie parę zdań. Za mało.
Etykietka bardzo zachęcająca: francusko-brytyjsko-wietnamski melodramat erotyczny.
No, nie dziwię się, że go nie oglądałam w 1992 roku - miałam wtedy dziesięć lat, więc bym się na oglądanie nie załapała. Bardzo, bardzo się cieszę, że obejrzałam go jako mężatka i dorosła kobieta - ale nie zbyt dorosła, by już zapomnieć, jak to było, gdy byłam nastolatką. Bo widzicie, cały problem polega na tym, że główna bohaterka ma piętnaście lat i że ma romans z kilkanaście lat starszym Chińczykiem. Na jego obronę trzeba powiedzieć, że ona mu się przedstawia jako siedemnastolatka. No i - że on się w niej naprawdę zakochuje. Co oczywiście nic nie zmienia. Bo - dzieje się to w Sajgonie, w roku 1929. Czyli ona nie ma prawa sypiać z nikim przed ślubem, a nawet jeśli z kimś to w żadnym wypadku nie z "żółtkiem", a on może sobie mieć cztery konkubiny, ale ożenić się musi z wybraną przez ojca Chinką.
Spotykają się. Ona jest ciekawa, on - zafascynowany. Właśnie wrócił z Paryża; pewnie mu się tam gust co do kobiet zmienił. Dopiero potem zaczyna być ważne to, że on ma pieniądze - bo ona dzięki temu jada w restauracjach, a nie w przyklasztornej stołówce. Bo dzięki jego pieniądzom rozwiąże pewne rodzinne problemy. Ale też przez pieniądze zmieni się dynamika ich związku i sposób, w jaki on ją traktuje.
Ona nie walczy, by z nim być - bo to bez sensu, i tak by nie mogła.
On - on walczy, ale niezbyt nachalnie. Może szacunek do ojca?... Nie, on gardzi ojcem-opiumistą. Tradycję też lubi mniej niż Paryż. Ale nie walczy. Wygodnie mu żyć za pieniądze ojca, palcem nie kiwnąwszy być bogaczem. W dodatku ojciec twierdzi, że wolałby, żeby jego syn umarł niż żeby związał się z białą.
Opowieść ciekawa, gorzka, o tyle fascynująca, że ponoć zawiera wątki autobiograficzne. Autorka powieści, na podstawie której powstał film, to Marguerite Duras, urodzona w 1914 roku w pobliżu Sajgonu. Całe dzieciństwo i młodość spędziła w Indochinach, które stały się później częstym bohaterem jej opowieści. Oglądając film, cały czas zastanawiałam się, które wątki są autobiograficzne, a które zmyślone...

Kilka dodatkowych smaczków:
  • Głos narratorki to Jeanne Moreau.
  • Językiem bohaterów jest angielski, choć powinien być francuski - przecież akcja dzieje się w Indochinach, przecież główny bohater może się dogadać z główną bohaterką tylko dlatego, że był w Paryżu i się nauczył języka. To ciekawie przekłada się na skąpe dialogi i ich tempo.
  • Muzykę stworzył słynny, oboscarowany twórca muzyki filmowej, Gabriel Yared. Jest... niezwykła.
  • Film wyreżyserował  Jean-Jacques Annaud. Tak, ten od Imienia Róży, Walki o ogień i Siedmiu lat w Tybecie.
  • Odtwarzająca główną rolę kobiecą Jane March jest mieszanką brytyjsko-hiszpańsko-wietnamsko-chińską.
  • Annaud najpierw przeczytał powieść i postanowił ją nakręcić, a dopiero później pojechał pierwszy raz do Sajgonu. Miasto go tak odrzuciło (szczury, pająki, brudna woda, brak klimatyzacji itd.), że chciał kręcić w Malezji, Tajlandii lub na Filipinach (gdzie zazwyczaj się kręciło "indochińskie" filmy). Po roku poszukiwań stwierdził jednak, że da Wietnamowi szansę. Na planie filmowym cały czas byli obecni wietnamscy oficjele, którzy mieli wgląd w scenariusz. Sceny erotyczne musiały być kręcone w Paryżu, bo nie zgodzono się na kręcenie ich w Wietnamie.
Niektórzy krytycy zarzucają filmowi brak historii, brak spontaniczności bohaterów i tak dalej. Według mnie bohaterowie są na tyle spontaniczni, na ile potrafią się wyzwolić z zasad panujących w ówczesnych społeczeństwach. Nie zapominajmy bowiem, że te społeczeństwa - Francuzów na okupowanych ziemiach, Chińczyków robiących w Wietnamie biznesy oraz Wietnamczyków - właściwie się z sobą nie stykają. A tu się zetknęły... i o tym jest opowieść. Niektórzy zarzucają filmowi, że trudno poczuć sympatię do bohaterów, widz pozostaje odległym obserwatorem. Tak! Tak właśnie jest opowiedziana ta historia. Z dystansem. Bo opowiada ją pewna starsza pani, mówiąc o swej młodości.
I znów wypadło mi się cieszyć, że żyję sto lat później, że mogę kochać kogo chcę, że mogę być kochaną i poślubioną przez mojego wybranka. Że nie żyję w biedzie i że nie muszę ratować rodziny płacąc ciałem i godnością. Że tak wiele rzeczy, które dawniej były niewyobrażalne, teraz już są zwykłe. Że zamiast zakazanej miłości jest po prostu miłość.

Tutaj poczytacie o miłości międzykulturowej w Kirgistanie.

2 komentarze:

  1. To historia jakich wiele: Ona, On i kontekst. Tu akurat 'grają' pejzaże, odium historii i różnica kultur. Ale czym się to różni od Miłości Ryśka Riedla i Małgośki ?? Niczym - po prostu nie ten czas nie to miejsce...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miłość - zawsze taka sama, zawsze inna. Największa tajemnica ludzkich mózgów :)

      Usuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.