Pamiętacie dyskusję o tym, czy chińskie słodycze są za mało słodkie? Na dowód, że wiem, co mówię, zdjęcie deserowego menu w jednej z tutejszych knajpek:Jako desery są wymienione na przykład kleiki (na ryżu białym, na ryżu fioletowym, kleistym, z zieloną fasolką a nawet z jajkami stuletnimi i mięsem!). Już lepiej prezentują się tangyuany, czyli gotowane kuleczki z kleistego ryżu, które faktycznie zazwyczaj podaje się na słodko. Mamy więc takie w wodzie z cukrem, w kleiku z mączki sojowej, w słodkim, lekko sfermentowanym ryżu, a do tego z możliwym dodatkiem tapiokowych perełek. Jest też ryż na mleku. Potem jednak wracamy do dań, których ja bym za deser nie uznała: ryż z żeberkami, ryż z kurczakiem i ryż z raciczkami. Tak, to wszystko nadal w kategorii "deser". W tej samej zresztą kategorii, co znajdujące się poniżej uszka w dwóch rodzajach zup, delikatnej i ostrokwaśnej. Ostatnie trzy pozycje deserowe to woda papajowa (uff, przynajmniej to jest słodkie!), białe uszaki bzowe z cukrem i - uwaga, uwaga! - ryż z kartoflami!
Desery, niech ich dunder świśnie...
a z czego to wynika? Czy Chińczycy po prostu nie lubią słodkich rzeczy, czy może jakoś tak z tradycji i są do tego przyzwyczajeni? Ogólnie ciekawy temat :)
OdpowiedzUsuńOd wielu lat próbuję zgłębić ten problem i za każdym razem spotykam Chińczyków, którzy kompletnie przeczą wszystkiemu, co wykoncypowałam :) Najlepszym przykładem jest mój własny mąż, który zajada się ciastami, tortami i czekoladą - a przecież nie są to jego smaki z dzieciństwa...
UsuńTo tylko my nauczylismy sie, ze deser musi byc slodki. A nawet w Europie wcale taki nie byl do niedawna, dopiero do wplywow arabskich. Po prostu to oznaczalo taka koncowa przekaske na zakonczenie glownego dania. Moglo przypominac skladowo nawet to, co dzis nazywamy drugim sniadaniem. Swojego czasu w Polsce deserem byly... ZIEMNIAKI. Czy tez SAMA kawa. A pierwotnie to byly tabletki z roznych przypraw, majace poprawic trawienie, ser i grzane wino. Zdarzal sie tez szpik kostny, mieso i ryby jako deser, wiec wcale nie tak slodko. Wiec te ich ryze, raciczki itp. pasuja z definicji. U nas np. deserem nazywano tez legumine.
OdpowiedzUsuńZ czasem deserem staly sie rozne formy ciast i owocow, same lub laczone. A ze je kandyzowano, laczono z migdalami, mleczkami i jakami, robiono kremy, no to i sie nauczylismy, ze lepiej slodkie niz ostre, slone A przeciez do poznego srednioweicza w zachodnich kuchniach nawet nie wiedziano, ze cos ma byc tylko slodkie czy tylko slone. Mieszano radosnie miod z korzeniami i najsilnieszymi przyprawami, byleby zabic zapaszek miesa, a potrawa smakowala tym co w nia wsadzono, a nie tym czym byla. Tak wiec w sumie nie jestesmy samkowo dalego od Chinczykow, te nasze przyzywczajenia, to raptem kilkaset lat, naplyw z bliskiego wschodu i wloch.
A co do Chinczykow i slodkosci, sadze ze to tradycja i przyzywczajeni smakowe. Zawsze slyszalam, ze ich slodycze to raczej takie przegryzki, cos jak dzis u nas czipsy czy paluszki. Moze wynikalo to tez z potrzeby nie psuycia sie i nie przyciagania robactwa, a do czego cukier mocno sie przyczynia i fermentuje.
Cukier trzcinowy, to raczej jako dodatek smakowy, a nie faszerowanie tym glownie dania.
Owszem latwo sie przestawic na weglowodany w kazdej kulturze, ale wiadomo jaki tego skutek. Z kolei polskie potrawy zachod postrzega dziwnie, a my ich. Mu mamy kiszonki, a oni maja papierowy, gabczasy chleb i solone maslo oraz unikaja twarogow...
Nie wiem tez czy to unikanie cukru nie ma tez zwiazku z genetyka Azjatow, ktorzy maja wieksze tendencje do problemow z trawieniem tego jak i mleka, wiec moze latami wykuli unikanie takich polaczen, ktore my znamy z ciast.
Ale np. lody, to przeciez oni pierwsi uskuteczniali.
I pewnie smaki, ktore przeciez uwielbiaja mieszac, nie tak jak my, wyraznie jeden, a slodkie, wiadomo szybko mdli.
R
bardzo ciekawy komentarz :) nie wiedziałam, że to nasze słodkości są "dziwne" i stosunkowo nowe. Może coś jest w tym ograniczaniu cukru.
Usuń