Prędzej czy później musiało do tego dojść: moja chińska rodzina zorientowała się, że skoro uczę angielskiego obcych, to i swoich mogę. Szwagierka zaczęła mi przyprowadzać niechętnego z początku syna. Ku mojemu niebotycznemu zdziwieniu postanowili za te lekcje płacić, chociaż próbowałam im to wyperswadować. Ba, szwagierka oznajmiła, że płacić będzie jej syn z własnych pieniędzy - bo tylko wtedy sobie te lekcje będzie cenił. OK. W sumie sama idea mi się podoba. Postanowiłam jednak im się zrewanżować, w związku z tym przed każdą lekcją zapraszam ich na kolację, przyrządzając dania szeroko pojętej kuchni świata, dania, których w kunmińskich knajpach nie uświadczycie: kotlety schabowe, solidne befsztyki, rozmaite ciasta bez kilogramów chemii itd. Oni bardzo lubią próbować nowości, siostrzeniec przy okazji uczy się używać zachodnich sztućców, a ja nie mam wrażenia, że ich wykorzystuję finansowo.
Ostatnio nie miałam czasu na jakieś wypaśne dania, więc tylko upiekłam genialne tureckie ciasto orzechowe, oczywiście modyfikując je nieco, a jako danie główne podałam kurczakowe okonomiyaki.
W trakcie posiłku do szwagierki zadzwoniła koleżanka. Słyszę, jak szwagierka się chwali: bo wiesz, u bratowej jesteśmy na kolacji, jemy zachodnie żarcie, pycha!
Gdy skończyła rozmawiać, mówię, że niechcący wprowadziłam ją w błąd, bo okonomiyaki to kuchnia japońska, nie zachodnia, zapomniałam przedstawić należycie to danie. A ona na to, roześmiana od ucha do ucha: ależ wszystko, co nie jest kuchnią chińską, jest kuchnią "zachodnią"!...
W Wietnamie też spotkałam się z tym, że mówią "Tây" na Koreańczyków i Japończyków, ale na Chińczyków już nie. ;) Gdzieś po drodze "zachód" nabrał nowego znaczenia.
OdpowiedzUsuńNo tak. Japończycy - typowi ludzie Zachodu, zarówno z wyglądu, jak i z przekonań :D
UsuńTo dobrze, że w ogóle chcą próbować.
OdpowiedzUsuńpojedyncze sztuki chcą ;)
Usuń