Książka Roberta Maciąga, zapalonego rowerzysty-podróżnika. Miała opowiadać o hektolitrach herbaty wypijanych podczas ośmiu miesięcy przeprawy rowerowej po Jedwabnym Szlaku. Sięgnęłam po książkę podróżniczo-herbacianą, a dostałam książkę o ludziach spotykanych w podróży. Mniej o miejscach. O herbacie tak naprawdę prawie wcale. O samych rowerach też sporadycznie. O ludziach, bez przerwy o ludziach. O uśmiechach, dzieleniu się, możliwości dogadania się bez znajomości jakiegokolwiek wspólnego języka. O tym, że można być nieortodoksyjnym wegetarianinem w imię zwykłej ludzkiej grzeczności. O tym, jak bardzo się zmienia perspektywa w trakcie naprawdę długiej podróży.
Lektura bardzo optymistyczna... a jednak, za mało mi było Chin w Chinach, Jedwabnego Szlaku na Jedwabnym Szlaku i herbaty w herbacie.
Miałam podobne wrażenie gdy słuchałam tej książki. No jednak herbaciane oczekiwania miałam i chciałam zajrzeć tym samym ludziom tym do szklanki herbaty z daleka. I książka nie jest zła, nie nudzi, jestem zadowolona, że jej się podjęłam, ale... no właśnie dobrze wiedzieć, że to nie tylko mi został ten herbaciany niedobór.
OdpowiedzUsuńmnie nudziła. Jedna z niewielu książek, których nie przeczytałam ciurkiem, tylko na raty.
Usuń