Kocham kuchnię śródziemnomorską. Uwielbiam tak wiele dań włoskich, greckich czy libańskich, że nie ma nawet sensu zaczynać wymieniać. Często je zresztą robię, choć zazwyczaj muszę lekko zmieniać skład, by dostosować dania do yunnańskich realiów. Tym razem zaśliniłam się na widok hiszpańskiego deseru, wypatrzonego na tym blogu (swoją drogą, bardzo blog polecam, bo wszystkie dania, które powtórzyłam za autorką, wyszły wspaniałe). Ciekawostka, że to deser akurat hiszpański, bo w sumie do hiszpańskiej kuchni mam najmniejszy sentyment - poza może tortillą ziemniaczaną, którą wielbię i marcepanem, który tylko w Hiszpanii naprawdę mi smakował. A tu nagle taka perełka! Pigwowiec właśnie się pojawił na targach, a europejski ser zastąpiłam moim ukochanym kozim rubingiem. Mało tego! Garnek z grubym dnem, który po opróżnieniu z galaretki przyjemnie i słodko się kleił, oczyściłam w ten sposób, że dolałam doń wody i zrobiłam sobie pigwoniadę.
Składniki:
- galaretka z pigwy bądź pigwowca (przepis w linku u góry)
- pokrojony w grube plastry rubing (albo jakiś inny, wyrazisty w smaku ser)
Na każdy plaster sera położyć plaster pigwowej galaretki tej samej wielkości.
Ależ pyszota!
O mamoooo 😱😱😱
OdpowiedzUsuńpychota :)
Usuń