2018-11-15

Pomarańcze pana Chu 褚橙

Co roku w listopadzie dostajemy od szwagierki koszyk pomarańcz. Niby nic wielkiego. Ale to nie są zwykłe pomarańcze, tylko pomarańcze pana Chu!
Chu Shijian 褚时健 przyszedł na świat w chłopskiej rodzinie w roku 1928. W odpowiednim momencie wstąpił do partii, co pozwoliło mu zająć w swoim czasie ciepłą posadkę w administracji miasta Yuxi na południe od Kunmingu. Potem było już tylko lepiej, bo zajmował się papierosami (a te yunnańskie naprawdę są sławne i niezłe podobno). Gdy Chiny zaczęły się normalizować, dostał nagrodę za bycie bohaterem udanej transformacji... a potem najpierw zaczęło mu się źle powodzić, a potem jeszcze zachorował. Wrócił w rodzinne strony (Góry Ailao, słynące z pięknych tarasów ryżowych) i zaczął sadzić pomarańcze. Było to w roku 2002. Osiem lat później o pomarańczach pana Chu słyszał już każdy kunmińczyk; rozchodzą się zawsze jak świeże bułeczki - do tego stopnia, że nigdy nie udało mi się ich kupić na targu: za późno wstaję. Po dziesięciu latach od rozpoczęcia kariery króla pomarańczy pan Chu zaczął wysyłać pomarańcze nawet do Pekinu. Są one słodkie i aromatyczne, mają cieniutką skórkę, którą obiera się prawie tak łatwo, jak skórkę z mandarynek. Są drogie, ale warte każdego yuana. Tak przynajmniej twierdzi Tajfuniątko, które się nimi zajada. Jeśli będziecie kiedyś mieć okazję, koniecznie spróbujcie!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.