Wracając do poezji: nie kochając jeszcze wtedy Orientu, zapewne pominęłam podczas kopiowania wiersz Jasnorzewskiej, który kilka lat później stał się moim motto. Dziś ten błąd naprawiam.
Chinoiserie
Nie po to chcę jechać do Chin,
by widzieć piękne świątynie,
wieżę jakąś Ming czy Tsin,
lub pejzaż w Kao-linie.
Przecież
póki mam twarz białą z różowym,
bez kurzych łapek na skroni,
marzyć o tym lub owym
nikt mi nie wzbroni.
Otóż:
Chcę jechać do chińskiej miłości,
chcę jechać do chińskiej wiśni,
najłatwiej tam i najprościej
sen chiński mi się wyśni.
Może
jakiś szumiący dostojnik
nieznany, żółty i ciemny,
w ramionach jedwabiem strojnych
nauczy mnie chińskich tajemnic?
Jakich?
Tajemnic laki, herbaty,
płaskich jak liść kapeluszy,
pagód i smoków rogatych,
i mojej własnej duszy.
(Różowa magja, 1924, wiersz skopiowany z tej strony)
Ech...
Gdybyż jeszcze ZB raczył się odziać w jedwab i sam pojął tajemnice laki, herbaty i pagód, by móc mnie ich uczyć, zamiast fascynować się futbolem i łazić w adidasach...
PS. Wpis dedykowany kayce, która mi o tym wierszu przypomniała :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.