Tytuł zawsze musi być chwytliwy, prawda?
Oczywiście, gdyby nie było w Kunmingu jedzenia, tobym nie przytyła 10 kilo w ciągu ostatnich dwóch lat. Nie chodzi jednak o to, że w ogóle nie ma jedzenia - o nie! Po prostu nie ma dobrego jedzenia.
Oczywiście, gdyby nie było w Kunmingu dobrego jedzenia, tobym tym bardziej nie przytyła 10 kilo, ale mniejsza o to.
Guglając sobie w poszukiwaniu kunmińskich ciekawostek, trafiłam na forum kunmińskich ekspatów. Nowo przybyły białas pyta, co w Kunmingu jest dobrego do jedzenia, a ludzie mu odpowiadają, że nic. Że kuchnia kunmińska to tylko chilli i olej, i tak na zmianę. W dodatku olej obowiązkowo musi być olejem napędowym, a nie jadalnym.
Serio, są ludzie, którzy mieszkają w Kunmingu parę lat, znają język chiński i nie potrafią tutaj znaleźć smacznego jedzenia.
Też jestem biała. Przyjaciele wprawdzie twierdzą, że oczy mi już zeskośniały, ale również zostałam wychowana na kanapkach z szyneczką, zupie pomidorowej, pysznym pieczywie itd. W Kunmingu brakuje mi miliona wędlin i serów do wyboru, taniego mleka, a także głupich składników kuchni tajskiej czy wietnamskiej, które w Polsce są w każdym Tesco, a tutaj ich nie sposób dostać. Czasami budzi mnie tęsknota za sernikiem, za dobrą czekoladą, za wieloma, wieloma przysmakami, które tutaj są koszmarnie drogie, jeśli w ogóle są dostępne.
Tyle, że, moi mili, ja nie cierpię głodu. Wręcz przeciwnie! Każda wyprawa na targ kończy się oczopląsem, bo takiego wyboru warzyw, owoców, mięs, przekąsek, WSZYSTKIEGO - w moim kraju w żadnym mieście nie ma. A już na pewno nie na JEDNYM targu.
Ekspaci narzekają, że tylko te kluski ryżowe w kółko. I kurze łapki.
Jakim cudem???
Ja jem zupy, o jakich Europejczykom się nawet nie śniło, pieczony drób, wspaniale przyrządzone mięsa niestereotypowych zwierząt - osłów, koni, królików, gołębi, insektów, płazów, dzikiego ptactwa itd. Tak, u nas też się jada przepiórki czy króliki. Ale powiedzcie z ręką na sercu, ile znacie knajp, w których takie rzeczy się podaje? Ile targów, na których można je bez problemu kupić?
Jeden jedyny raz miałam problem z nakarmieniem obcokrajowców w gościnie. Nie mogli jeść smażonego. Oczywiście, dla nich też udało mi się znaleźć sporo dań, które im zasmakowały, ale było stosunkowo trudno - Kunmińczycy lubią smażyć i większość knajp dysponuje głównie smażeniną.
Ci, którzy nie są otwarci na nowe smaki, będą kuchnią yunnańską rozczarowani. Nie znajdą tu bowiem łatwych ekwiwalentów naszych wędlin, serów, pieczywa, nabiału itd.
Dla tych, którzy chcą się uczyć kultury również kulinarnej, Yunnan, a Kunming w szczególności, to po prostu raj. Trzeba tylko otworzyć głowę.
Mam nadzieję, że czytając o egzotycznych potrawach, które tutaj jadam i przyrządzam, którymi się tak cieszę, otwieracie sobie głowy. Mam nadzieję, że przyjeżdżając do Chin będziecie pragnęli ich również posmakować. Mam nadzieję, że Chiny spełnią Wasze marzenia, również kulinarne.
I, jak zwykle, czekam na pytania :)
Gdybym była Twoją sąsiadką u mnie na 10 kg by się nie skończyło niestety...Po Twoim opisie musiałam zjeść kanapkę z chleba upieczonego w domu oczywiście, bo to co singapurczycy nazywają chlebem koło chleba nawet nie leżało.
OdpowiedzUsuń:D U mnie się też nie skończy :) To dopiero dwa lata, a ja przecież najprawdopodobniej będę tu mieszkać do końca życia...
OdpowiedzUsuń