2011-03-10

best ciocia ever ;)

Zaciociowalam sie na calego. Dzieciaki na poczatku troche sie baly, juz nie mowiac o tym, ze przeciez troche trudno bylo nam sie dogadac - tylko najmlodszy brzdac potrafi mowic po chinsku (zajmuje sie glownie pytaniem 為甚麼 (dlaczego?) wzglednie 你幹嘛呀 (co Ty wyrabiasz?) tudziez, po wykonaniu kolejnej akrobacji, domaganiem sie zachwytu 我厲害嗎 (czyz nie jestem swietna?)). Pozostale dwie ksiezniczki przyzwyczajaly sie do mnie powoli. Ale gdy nauczylam je grac w wojne (nie wiem, jakim cudem mi sie udalo, skoro nie mamy wspolnego jezyka), wszystko stalo sie prostsze. A potem juz zawsze przybiegaly, jak tylko slyszaly, ze jestem w poblizu, doprowadzajac mnie do lez (wzruszenia), smiechu (radosci) i bolu kregoslupa (podniesienie trzech naraz????!!!). Okropnie za nimi tesknie, to pierwsze dzieci w moim zyciu, ktorych rodzice nie bali sie, ze zrobie im krzywde i moglam sie z nimi bawic, szalec i... wychowywac.
-"Daj!!!".
-"Jak sie mowi?"
-"Czy ciocia moglaby mnie poczestowac kostkami lodu?"
Pewnie miedzy innymi dlatego wlasnie czulam sie jak czlonek rodziny. A ta srednia cale 回娘家 mnie obcalowywala. W koncu zapytalam, czy moglabym ja moze kupic. Rodzice zadali tylko jedno zasadnicze pytanie: dasz rade ja wykarmic w tym Kunmingu? Gdy odpowiedzialam twierdzaco, uslyszalam "a bierz to-to!!"...

2 komentarze:

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.