W styczniu 2005 roku na chińskich półkach pojawiło się pigwowcowe* wino. Reklamują je jako chyba najzdrowszy napój świata - ożywia, przeciwdziała reumatyzmowi, dobrze wpływa na wątrobę i zapobiega wapnieniu żył - no po prostu lekarstwo na wszystko. Ponoć wykorzystują dawne receptury Wa, którzy od setek lat robili pigwowcowe wina.
Napiłam się. Smakuje prawie tak dobrze, jak moje domowe wino z mirabelek. Oczywiście, pigwowce są tak kwaśne, że trzeba dodać sporo cukru - no ale z winami domowymi tak już jest. Ja wprawdzie wolałabym półsłodkie czy półwytrawne zamiast tego słodkiego, no ale niech już będzie. Niektórzy się w internetach strasznie plują, że przecież pigwowiec jest kwaśny, więc to żadne wino, a sama chemia. Od razu widać, że nigdy nie robili wina w domu...
Kochany Braciszku, przepijam do Ciebie z okazji urodzin (przez litość nie wspomnę, których...)!
Kochany Braciszku, przepijam do Ciebie z okazji urodzin (przez litość nie wspomnę, których...)!
*na pewno pamiętacie, że w Yunnanie pigwowiec okazały nazywa się "kwaśną papają".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.