Dziś Dzień Gapienia Się W Niebo. Dlatego Unia Azjatycka, czyli japonia.info i ja, przygotowała dla Was wpisy tematyczne.
Xishuangbanna to moje najukochańsze yunnańskie tropiki. Jeździłam tam, kiedy mogłam, ba, nawet mieszkałam tam przez pół roku! Cudowny klimat, a za tym idzie - mnóstwo wspaniałych owoców i roślin (niestety, również chmary owadów); w tym kilka gatunków endemicznych - np. xishuangbańska męczennica, czyli passiflora xishuangbannaensis. Dla niewtajemniczonych - owoce męczennicy (oczywiście jej jadalnej odmiany) to po prostu znana wszystkim bardzo dobrze marakuja. Poza gatunkami endemicznymi są również takie, które wprawdzie występują i w innych miejscach, ale jednak nie są zbyt częste. A wśród nich bohaterowie dzisiejszego wpisu, czyli Drzewa Patrzące w Niebo 望天树 - parashorea chińska Parashorea chinensis, które tworzą podniebny szlak w Xishuangbanna.
Xishuangbanna to moje najukochańsze yunnańskie tropiki. Jeździłam tam, kiedy mogłam, ba, nawet mieszkałam tam przez pół roku! Cudowny klimat, a za tym idzie - mnóstwo wspaniałych owoców i roślin (niestety, również chmary owadów); w tym kilka gatunków endemicznych - np. xishuangbańska męczennica, czyli passiflora xishuangbannaensis. Dla niewtajemniczonych - owoce męczennicy (oczywiście jej jadalnej odmiany) to po prostu znana wszystkim bardzo dobrze marakuja. Poza gatunkami endemicznymi są również takie, które wprawdzie występują i w innych miejscach, ale jednak nie są zbyt częste. A wśród nich bohaterowie dzisiejszego wpisu, czyli Drzewa Patrzące w Niebo 望天树 - parashorea chińska Parashorea chinensis, które tworzą podniebny szlak w Xishuangbanna.
Wędruje się tam po takich wąziutkich mostkach, zawieszonych 3-5 metrów nad ziemią: Byłam przerażona. Mam taki lęk wysokości, że kręci mi się w głowie, gdy wchodzę na krzesło. Te wysokości wydają mi się straszne. A jednak... wspięłam się tam i wędrowałam, przystając, by nabrać tchu, a także starając się odegnać wrażenie, że zaraz na pewno spadnę i nie będzie co zbierać.
Podniebny szlak złożony z Drzew-Patrzących-w-Niebo jest położony w powiecie Mengla 勐腊; jest częścią parku narodowego, który zajmuje powierzchnię ponad 860 hektarów. Wewnątrz parku znajdują się nie tylko wiszące ścieżki i szklany most (brrrr), ale również domki na drzewach, które można wynająć, a dla ludzi o słabszych nerwach są i pokoje w zwykłym hotelu - to dobry sposób na ominięcie konieczności wyjścia z parku o osiemnastej, jeśli sądzimy, że nie zwiedziliśmy wystarczająco dogłębnie. A jest co zwiedzać - poza piękną dżunglą i ścieżkami, zarówno na ziemi, jak i w koronach drzew, znajduje się tu urokliwa rzeczka Nanla 南腊河, czyli "Amazonka Azji" - jest spławna, więc można kilkukilometrową wyprawę łódką potraktować jako część wycieczki. Jeśli chcecie się dowiedzieć czegoś więcej o tutejszych ludziach, jest też tzw. Centrum Lasu Deszczowego 热带雨林风情体验馆, w którym zgormadzono artefakty pięciu grup etnicznych: ludów Aini 爱尼人, Buguo 补过人, Paijiao 排角人, Kemu 克木人 i Kami 卡米人. Bilety są niestety dosyć drogie - jeśli chcemy skorzystać ze wszystkich atrakcji, kosztują około 200 yuanów od osoby. Jeśli interesuje nas tylko chodzenie wśród drzew, są oczywiście znacznie tańsze. Jeśli jeszcze się wahacie, zareklamuję miejsce po królewsku: sam książę Filip był tu podczas oficjalnej wizyty w Chinach w 1986 roku i bardzo go ten kawałek dżungli tropikalnej w Chinach zainteresował. Na jego pamiątkę powstała tutaj nawet tzw. ścieżka Filipa 菲利普小道. Inna ścieżka została nazwana na cześć słynnego chińskiego botanika Cai Xitao 蔡希陶, całe niemal życie związanego z Yunnanem. To podobno właśnie on odkrył nasze Drzewa-Patrzące-W-Niebo 望天树. Są to drzewa sięgające nawet 70 metrów wysokości, z grubaśnym pniem, pokrytym szarą lub brązową korą. Drewno tych dzew jest bardzo twarde i trwałe, rzadko niszczone przez robactwo, chętnie wykorzystywane w stolarstwie - choć obecnie podobno są chronione. Dawniej były mylnie włączane do damarzyków, stąd druga łacińska nazwa, zgrabnie wykorzystująca chińską: Shorea wangtianshuea.
O japońskim niebie poczytacie tutaj.
O japońskim niebie poczytacie tutaj.
Jak świat ozdrowieje a ja będę obrzydliwie bogata to się tam wybiorę.
OdpowiedzUsuńRozumiem Twoje odczucia. Źle mi, gdy jestem za blisko okna na X piętrze a przy scenie na kominie browaru w Postrzyżynach zamykam oczy. Mimo to z mieszaniną lęku i fascynacji łaziłam po Słowackim Raju i przełomie Hornadu
no właśnie. Boję się. Ale nie chcę, żeby ten strach odbierał mi życie ;)
UsuńPrzepiękne widoki, choć faktycznie ażur kładek skłania do rozmyślań :-)
OdpowiedzUsuńwzdragam się na samo wspomnienie ;)
UsuńOch wow! Co za miejsce!! Ja też mam taki lęk wysokości, że krzesło to już wysoko! :)
OdpowiedzUsuńNo właśnie. Ale co robić - trzeba próbować przezwyciężać ten strach :)
Usuń