Każdego wieczora, gdy zaświecimy już światła i szczelnie zamkniemy okna, przychodzą do nas goście. Czasem są dosyć ohydni, ale czasem trafiają się pięknotki takie jak poniżej.
Biało-szare z czarnym makijażem jest prześliczne. Oczywiście, dotknąć bym się brzydziła - nie cierpię robactwa - ale urody temu stworzeniu odmówić nie mogę. I ta aksamitna sierść! :)
Takie to ją moge macac stadami. Po tajwańskich karaluchach wielkości kciuka brzydliwosc na insekty trochę mi się zmniejszyła i brzydze się wyłącznie wijących robali oraz karaluchow. śliczna panna ćma
OdpowiedzUsuńA ja je wszystkie nie bardzo lubię...
Usuń*.*' Absolutnie uroczy!
OdpowiedzUsuńshariankoweleben.wordpress.com
Tylko tak długo, jak długo jest na zewnątrz ;)
UsuńTa w środku szczególnie urodziwa :)
OdpowiedzUsuńA gekony macie tam? W HK pchały się do mieszkań i zżerały karaluchy, jak się jakiś zakradł :)
U nas ostatnio niedobory, bo w poprzednim był, ale się nie dał złapać...
UsuńTak, ta w srodku przeurocza. Ja sie tylko brzydze takich bez nog, gasienicowatych, inne mi nie straszne.
OdpowiedzUsuńbez nóg niektóre są fajne. Zwłaszcza na talerzu :)
Usuń