2015-06-05

Chiny Johna Thomsona

Słyszeliście kiedyś o Johnie Thomsonie? Ja dowiedziałam się o jego istnieniu zaledwie miesiąc temu i odtąd marzę, by kupić album z jego zdjęciami. Z najwyższą przyjemnością zatopiłabym się w tych bodaj najwcześniejszych profesjonalnych zdjęciach Chin.
John Thomson (1837-1921) potrafił chwytać życie na gorącym uczynku. Pokazywał nie tylko twarze oficjeli i piękne krajobrazy, ale też życie przeciętnego śmiertelnika, nie bacząc na to, czy to Anglik, Khmer czy Chińczyk. Zjeździł pół świata, jak na geografo-podróżniko-fotografa przystało. Był w Singapurze, na Tajwanie, w Indiach, Kambodży, Wietnamie i Tajlandii - na Dalekim Wschodzie spędził łącznie 10 lat. Początkowo fotografował obcokrajowców, ale z czasem zainteresowało go życie tubylców. Więc gdy przyjechał do Państwa Środka, zamiast siedzieć bezpiecznie w którejś z dzielnic obcokrajowców w dowolnym mieście, jeździł ze swym psem po dzikich ostępach, szukając prawdziwych Chin.
Jego zdjęcia mnie zauroczyły. Takich Chin już dawno nie ma. Takich fotografów chyba też nie...
Wszystkie zdjęcia pochodzą ze stron liverpoolskiego muzeum oraz szkockiej biblioteki narodowej. Jest ich tam zresztą dużo więcej. Nacieszcie się nimi, jako i ja się nacieszam. A jeśli ktoś by się kiedyś zastanawiał nad prezentem urodzinowym dla mojego małego moi, to ten byłby nie od rzeczy ;)

4 komentarze:

  1. Też wpisuję na listę upragnionych prezentów :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy6/6/15 00:29

    Na amazonie jest takie wydawnictwo: http://www.amazon.com/China-Through-Lens-Thomson-1868-1872/dp/6167339007/ref=sr_1_2?ie=UTF8&qid=1433521704&sr=8-2&keywords=John+Thomson

    OdpowiedzUsuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.