2011-02-09

slimory

Jedna z niewatpliwych zalet mieszkania w zupelnie obcym kraju jest ciagle przelamywanie wlasnych oporow. Odkad na pierwszym roku studiow nauczylam sie jesc zielony groszek i flaki, doszlam do wniosku, ze zniose wszystko. 
Ta postawa ratuje mnie w kazdym miejscu i o kazdej porze dnia i nocy. Wlasnie dzieki temu moge jesc zupe z prazonymi pszczolami, swinska skore, a takze te wszystkie paskudztwa w skorupkach. 
Technika jedzenia: bierzesz wykalaczke w jedna lapke, a w druga malutka skorupke. Nabijasz paskudztwo na wykalaczke w takim miejscu, w ktorym sie nie urwie w najmniej odpowiednim momencie. Wyciagasz az do odwloku, ktory odrywasz, chyba, ze chcesz spozyc slimacze ekskrementy :P Jak juz masz calosc tego, co chcesz wlozyc do dzioba, na wykalaczce - maczasz w sosie rybnopikantnym i wsuwasz az sie uszy trzesa :)

5 komentarzy:

  1. nie, ugotowane :) No tak, zapomnialam napisac :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ZUPA Z PRAŻONYMI PSZCZOŁAMI?
    ŚWINKA MORSKA?

    Moja świnka miała na imię Funky.. :/

    OdpowiedzUsuń
  3. Te małe ślimaczki są super. Z masełkiem i chilli... Mmmm... :) ostatnio byłam w miejscu, gdzie do wydłubywania ich ze skoruper dawali... agrafki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. też uwielbiam :) Niestety, w Kunmingu akurat ta przekąska jest mało dostępna :(

      Usuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.