Przyjemne popoludnie, zbliza sie pora kolacji, zaczyna sie robic chlodno (ponizej 30 stopni znaczy), humory dopisuja i wtedy nagle, ni stad ni zowad nastepuje atak. Wiesz, ze ucieczka nic nie da, wiec siedzisz spokojnie, czekajac na wroga, ktory zawsze, ale to zawsze ma nad toba przewage liczebna. Twoja jedyna bronia sa wentylator i puste dlonie. Bez pustych dloni nie masz szans, puste dlonie daja nadzieje na przetrwanie. Udajesz, ze zajmujesz sie tym wszystkim, czym normalnie sie zajmujesz, ale tak naprawde czekasz w napieciu na ten dzwiek, na ten nagly bol. Coz z tego, ze bol nie jest wielki? Gdy atak jest zmasowany, a cale cialo pokryte jest sladami, wiesz, ze to najgorsze chwile w twoim zyciu.
Cale szczescie kolo szostej trzydziesci komary (te, ktore przezyly) odlatuja.
Inne owady nie atakuja. Jest to bezposrednia zasluga tych stworzonek, co to na zdjeciu. Mieszka ich po kilka w kazdym pokoju i tylko dzieki temu nie jest sie zjedzonym zywcem. Problem jest tylko z zasnieciem - tokujace jaszczurki wydaja odglosy mogace zawstydzic nawet mnie ;)
To wygląda mi na gekona. Bardzo je lubię, bo u mnie też zżerają robale. Szkoda tylko, że teraz muszę wyprowadzać na dwór, bo Marigold poluje na nie.
OdpowiedzUsuńTak, to gekon :) Najlepszy przyjaciel człowieka mieszkającego na południu ;)
Usuń