Doprosic sie nie mogli. Tlumaczylam, ze inne smaki, ze brak skladnikow, ze nie bedzie im smakowac na pewno! Ale skoro sami chcieli...
Pomidorowa, purree ziemniaczane, kotlety schabowe i salatka w sosie vinegret.
No pewnie, ze im nie smakowalo. No moze poza salatka i kotletami w ostatecznosci. Ale wiedzieli, ile czasu spedzilam w kuchni, krojac warzywa, rozbijajac kotlety itp. No a Maly Wnuk wlasnorecznie w mozdzierzu robijal bagietki na bulke tarta...
Wiec zjedli, do ostatniego okruszka, do ostatniej kropli, z poswieceniem godnym lepszej sprawy. I jeszcze siosty mowily, jak im smakuje. I dokladki brali.
Przy trzeciej dokladce zupy w wykonaniu Jesiennego Ksiezyca, rozryczalam sie jak bobr. Musialam wyjsc z pokoju. Nigdy, nigdy w zyciu nic mnie tak nie wzruszylo, jak Wietnamczycy w imie grzecznosci zajadajacy polskie przysmaki...
Nie bylo dramatycznie. Dwa dni temu zrobilam grzybowa i tez przezyli :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.