Zapozowalismy z Malym Wnukiem do romantycznego zdjecia na tle lokalnej wersji Titanica. Oczywiscie, pozowalismy dlugo, bo jego przyjaciele caly czas probowali nas namowic, zebysmy staneli blizej siebie... Tak wiec pozujemy sobie, a tu nagle napada na nas pani od kwiatow. Nie rozumiem, co mowi, bo moj wietnamski jeszcze nie taki, ale wnioskuje, ze chyba cos o tym, jak ladnie razem wygladamy i ze taki przystojny kawaler powinien kupic wiechec dla pani swego serca, bla bla bla. Przepedzalismy ja trzy minuty, zanim zrozumiala, ze NAPRAWDE nie kupimy kwiatka. Potem przyczepila sie do pary, ktora naprawde byla para - i byla jeszcze bardziej nachalna...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.