2020-07-28

Kwiat Śliwy 梅花牌

Dzisiejszy wpis powstał w ramach współpracy z japonia-info.pl oraz kirgiski.pl czyli pod egidą Unii Azjatyckiej. 

Przywiązujecie się do ubrań czy zmieniacie co sezon? Ja się przywiązuję. Trzymam całą szafę rzeczy typu "kiedyś jeszcze w nie wejdę"... To znaczy trzymałam. Teraz trzymam szafę "pewnie jeszcze kiedyś przytyję". Zawsze uwielbiałam myszkować w szafie Mamy i nigdy nie pozwalałam jej się pozbyć tych wszystkich cudowności. W końcu po to ma strych, żeby móc je dla mnie przechować. Jeśli żywcem nie znajduję dla jakiegoś ciucha zastosowania, chętniej wymienię niż wyrzucę. A rzeczy, które są dobrej jakości po dziesiątkach lat użytkowania, są ze mną do samego końca.
ZB ma to samo. Dlatego jedną z części jego garderoby jest wspaniała bluza sportowa marki Kwiat Śliwy. Nie da się jej pomylić z niczym innym:

Kwiat Śliwy (Meihua) to jedna z najsłynniejszych - choć obecnie nieco mniej popularnych - firm chińskich produkujących odzież sportową. Powstała w Tianjinie już w latach sześćdziesiątych. W latach siedemdziesiątych ciepło mówił o niej sam Zhou Enlai, więc gdy w 1984 (po otwarciu na świat) Chiny po raz pierwszy wysyłały zawodników na olimpiadę do Los Angeles, zawodnicy byli poubierani właśnie w te ciuchy - w tym złoty medalista Xu Haifeng 许海峰, siatkarki i Li Ning 李宁 (tak, to ten sam, który później założył firmę... również produkującą odzież i obuwie sportowe). Państwo zapewniło pomoc w promocji, pod warunkiem, że ciuchy będą wpadać w oko, że nie będą farbować... no i że będą niezniszczalne.
Są.
Przynajmniej jeśli sądzić po bluzie ZB, która po czterdziestu latach jest tak samo świetna, jak dawniej. Nigdzie się nie przeciera, nie pruje, kolor jest żywy aż do przesady i... często ją sobie pożyczam, gdy ZB nie patrzy. Własnej nie kupię, bo... ubrania tej firmy nadal są dość drogie.
Wracając do olimpiady: gdy już zawodnicy wrócili do Chin na tarczy (byli na 4 miejscu w klasyfikacji medalowej), Chiny oszalały na punkcie Kwiatu Śliwy. Dres tej firmy stał się strojem narodowym na równi z maoistowskimi mundurkami poprzedniej ery. Było to ubranie luksusowe - kosztowało koło 50 yuanów, czyli tyle, ile wynosiło przeciętne miesięczne wynagrodzenie.
Teraz te ciuchy wydają się dość oldskulowe, jednak firma nadal działa i nadal ma swoich zagorzałych fanów. Czynione są też próby dostosowania marki do potrzeb nowego pokolenia.

Tutaj poczytacie o japońskiej marce Uniqlo, a tutaj o marce Tumar.

4 komentarze:

  1. O jak mi brakuje ciuchów niezniszczalnych. Te starsze powoli odchodzą w niebyt, nowsze czasem wytrzymują "aż" trzy sezony...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o, ja kupuję dość niewiele ciuchów, większość mam ze szmateksów - dowiodły już, że są niezniszczalne ;)

      Usuń
  2. Mi też. Są rzeczy, które noszę do zdarcia, a kiedy już ono nastąpi, to się okazuje, że nigdzie się już podobnego nie kupi. Albo będzie za drogie. Albo nie na moją figurę. Albo... itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ostatnio sprawdziłam. Najstarsza rzecz w mojej szafie pamięta czasy liceum, czyli jest sprzed ponad dwudziestu lat. Niestety, takich rzeczy nie jest zbyt wiele :(

      Usuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.