2020-07-06

rezydencja Zhu De 朱德旧居

W sercu starego Kunmingu, przy Ślimaczym Szczycie (螺峰), znajduje się rezydencja Zhu De 朱德. Kto zacz?
Zhu De był chińskim generałem, watażką, opiumistą, politykiem, rewolucjonistą i kameleonem. Urodził się jeszcze za czasów cesarstwa w Syczuanie, w biednej rodzinie. Jako dziewięciolatek został zaadoptowany; bogaty wyjek zapewnił mu wspaniałą edukację, która zawiodła go wprost do naszej Yunnańskiej Akademii Wojskowej. Zamiast jednak pozostać oficerem wiernym cesarzowi, przy pierwszej nadarzającej się okazji dołączył do rewolucjonistów - czyli do Ligi Związkowej - i wraz z nimi obalał cesarstwo i tworzył republikę. Po śmierci mentora (Cai E) i pierwszej żony wpadł w nałóg opiumowy. Później został jednym z warlordów, którzy wyrywali sobie nawzajem z rąk kąski Chin. Kiedy jednak stwierdził, że komuniści wyglądają na cwanych i zdeterminowanych, stwierdził, że dołączy do nich... a oni go odrzucili, bo jako watażka nie nadawał się do wspierania komunistycznych ideałów. Później na parę lat pojechał do Berlina, ale wydalono go z Niemiec za udział w studenckich protestach. Zamiast wrócić grzecznie do kraju, zawinął do Związku Radzieckiego i tam zmienił się w zagorzałego komunistę. Jakoś w międzyczasie spodobał się Zhou Enlaiowi, który za niego poręczył w Partii. Oczywiście, komunistą był tajnie, co prowadziło do ciekawych zawirowań, gdy kuomintangowscy przełożeni wysyłali go do tłumienia rozrób, które sam zaogniał ze swymi komunistycznymi koleżkami...
Koło 1928 roku zaprzyjaźnił się z Mao Zedongiem; postanowili połączyć siły, by pokonać prawowity rząd. Współpracowali ściśle, tworzyli zgraną parę.
Po dojściu komunistów do władzy, Zhu De został naczelnym wodzem ALW, którą w sumie stworzył. Pełnił wiele funkcji w nowym państwie chińskim, a w 1955 został mianowany marszałkiem. W czasie Rewolucji Kulturalnej nie był bity, torturowany ani uwięziony - musiał być chroniony przez jakąś ważną personę (zapewne Zhou Enlaia), bo jego tryb życia urągał ideom rewolucyjnym. Żył w luksusie, miał cztery legalne żony - dobrze, że chociaż po kolei, nie naraz, a oprócz tego dwie tradycyjne, bezprawne; po całych Chinach rozsiane są jego wyjątkowo komfortowe i ładnie urządzone rezydencje. Jedna z nich znajduje się w Kunmingu.
Kunmińska rezydencja Zhu De znajduje się przy ulicy Małego Śliwowego Sadu przy numerze trzy (小梅园巷三号). Albo przy ulicy Czerwonokwietnej 4 (红花巷4号) - są dwa wejścia/wyjścia, choć obecnie, z racji korony, wchodzi się wejściem głównym, czyli tym drugim. Oczywiście, śliw już dawno tu nie ma (wywędrowały do parku przy Stawie Czarnego Smoka), pozostaje więc tylko wyobrazić sobie, jak tu mogło być kiedyś malowniczo.
Rezydencja to perełka. Zhu De mieszkał tu w latach 1921-1922, czyli wtedy, gdy dopiero kształtował się jego ostateczny pomysł na życie. Ponoć tu zmarła jedna z jego żon... Tylko, że nazwisko podawane w broszurze jest odmienne od wszystkich nazwisk rozlicznych żon Zhu De, które można znaleźć w pismach oficjalnych. Taka ciekawostka. Skąd jednak Zhu się tam w ogóle wziął? Otóż kiedy uczył się w Yunnańskiej Akademii Wojskowej, zrobił pozytywne wrażenie na Ma Biao, jednym z nauczycieli*. Ten pomógł Zhu zapuścić w Kunmingu korzenie - Zhu tak długo brał udział w różnych rozróbach (zawsze po właściwej stronie), aż został szefem kunmińskiej policji. Wówczas Ma odstąpił mu jeden ze swych domów i dokupił jeszcze kawałek ziemi z paroma walącymi się ruderami - tu właśnie Zhu uwił sobie przepiękne gniazdko.
Mniejsza o to. Wkrótce Zhu opuścił Kunming, pozostawiwszy rezydencję pod opieką przyjaciela. Dom nie doczekał powrotu prawowitego właściciela; po proklamowaniu ChRL, gdy przyjaciel obawiał się, że już długo nie pociągnie, oddał rezydencję państwu. Yunnańscy oficjele oddali tereny pobliskiej podstawówce i przedszkolu, część budynków niszcząc i zmieniając w bardziej pożyteczne miejsca. Zhu De wrócił tu już tylko jako gość: w 1957 roku przyjechał tu z kolejną żoną w delegację i odwiedzili to miejsce.
Potem były już stale szkołą i przedszkolem. Już na początku lat osiemdziesiątych stwierdzono jednak, że trzeba ratować szczątki i wpisano w papiery, że ruiny rezydencja to zabytek. Prace nad przywróceniem rezydencji świetności ruszyły z kopyta jednak dopiero pod koniec XX wieku, gdy przyznano jej status miejsca o szczególnym patriotycznym znaczeniu. Niestety, ma to bezpośrednie przełożenie na jakość wystawy, która jest obecnie prezentowana wewnątrz rezydencji: aż ocieka patriotyzmem. Całe szczęście, poza wystawą można sobie po prostu rezydencję zwiedzić. A jest co oglądać. Ogromny siheyuan (380 metrów kwadratowych) w kunmińskim stylu na dole to dopiero początek. Potem są schodki prowadzące na dziedziniec i do pozostałych budynków, a także niewielkiego ogrodu w chińskim stylu. Niewielkiego, ale zmieściły się skałki, jeziorko i nawet pawilon... Łączna powierzchnia rezydencji z przyległościami to prawie hektar. Jak na ścisłe centrum miasta - nieźle, prawda? Zwiedźmy ją sobie dziś, w rocznicę śmierci Zhu.
ładny puszołek, prawda?
Często tam zaglądam, bo to niedaleko domu, a jest gdzie usiąść, pstryknąć fotę i poczekać, aż Tajfuniątko skończy przedszkole. Z rozkoszą przyglądam się staremu ogrodowi, słucham szmeru bambusów i z powątpiewaniem patrzę na wycieczki młodych komunistów, którzy mają obowiązek odwiedzić wszystkie miejsca w Kunmingu, które są szczególnie ważne dla rozwoju myśli komunistycznej wpajania patriotyzmu. Odpoczywam chwilę, a potem idę wzdłuż wysokich ścian i zdumiewa mnie i fascynuje, jak pięknie cała ulica - a nawet dwie - prowadząca do rezydencji pokazuje, o co chodzi. Otóż w taki właśnie sposób są ozdobione mury:
WSZYSTKO jest wręcz oblepione cytatami z Zhu, jego podobiznami i nawet kopiami listów/pism. Na upartego, dla chińskojęzycznego turysty, miejsce jest warte spędzenia ładnych kilku godzin, jeśli chciałby wszystko dokładnie obejrzeć, przeczytać i przyswoić. Wyobrażam sobie te lekcje historii w terenie, tę możliwość dotknięcia tej jakże ważnej dla współczesnych Chin sylwetki!
Bo ja, proszę Państwa, gładzę tylko mury, zachwycam się meblami, łapię oddech w ogrodzie i opowiadam Tajfuniątku o tym, jak dawniej mieszkali w Kunmingu ludzie naprawdę bogaci...

*też nietuzinkowa postać: urodził się na zapadłej poddalijskiej wsi, był Bajem - a mimo to zdołał zostać wojskowym, politykiem (to trochę mniej trudne i mniej prestiżowe) oraz... inżynierem na kolei!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.