Jak już wspominałam, Stare Miasto w Strumieniu Żółtego Smoka jest tyleż pięknym kawałkiem architektury, co tutejszą wersją Krupówek. Tak jest wszędzie - gdy tylko pojawiają się turyści, zwykłe domy zmieniają się w sklepy, oferujące mydło i powidło. Staruszki nie plotą już peleryn i nie haftują bucików, a sprzedają, co tylko znajdzie nabywcę. Ech, globalizacja...
Ale skoro już tu jesteśmy, omińmy szerokim łukiem sklepy z rzeczami, które można dostać wszędzie w Chinach i skoncentrujmy się na sklepach i straganach, które oferują towary niecodzienne i zaskakujące.
1. Ekologiczne poduszki.
Zamiast anilanowych/wełnianych/puchowych poduszek można sobie na zamówienie i od ręki zrobić gryczaną, herbacianą, ryżową - no, jedynym ograniczeniem jest wyobraźnia właściciela sklepu. Ja sobie herbaciane poduszki robię w domu, ale - z kupną jest zdecydowanie mniej kłopotu :) A jak ładnie pachną!
2. Suszone kwiaty pitayi.
O ile w owocach zakochałam się od pierwszego pobytu na Tajwanie, o tyle o kwiatach nigdy wcześniej nie słyszałam ani nie widziałam ich w sprzedaży. Jak się okazuje, są świetnym ziołem przeciwzapalnym i przeciwkaszlowym, a także wspaniałą przyprawą do zup i duszonych mięs.
3. Lotosowe papierosy.
Wyrób szczególnie popularny w Birmie, Tajlandii i Laosie, obecnie w sprzedaży w Yunnanie, Syczuanie i pewnie wielu innych miejscach Chin. Podobno papierosy te ślicznie pachną i dobrze się je pali.
4. Ziarna tzw. wiciokrzewu chińskiego 使君子。
Combretum indicum, bo o nim tu mowa, to panaceum, w którym wszystkie składniki rośliny są na coś lekarstwem. Najczęstsze jednak w sprzedaży są ziarna, które są cudownym lekiem na "życie wewnętrzne". Z ich pomocą można się pozbyć pasożytów z owsikami i glistami ludzkimi na czele. Dodatkowo ziarna te łagodzą przebieg biegunki. Świetne zielsko. Rzadko jednak dostępne na targach czy w sklepach zielarskich, więc jeśli się trafia na straganie za jedynego yuana za kupkę - należy koniecznie skorzystać.
5. Suszona trukwa:
Jedno z moich ulubionych warzyw nie mniej przydatne jest, gdy już się zestarzeje i zeschnie. Zmienia się wtedy bowiem w gąbkę, idealną do czyszczenia garów, milion razy lepszą od każdego druciaka.
I co, znaleźlibyście coś dla siebie? :)
Podoba mi się trukwa :) zamiast druciaka
OdpowiedzUsuń:) mnie też!
UsuńNatalio, mam pytanie trochę z 'innej beczki' ale nasunęło mi się po przeczytaniu Twojego dzisiejszego wpisu: czy w Waszej okolicy robi się coś na kształt serów pleśniowych ?
Usuń"na kształt" - tak. Konkretnie - śmierdzące tofu, czyli tofu a la camembert/brie itd. Zasada taka sama, tylko materiał wyjściowy inny :) Natomiast z mleka robi się w Yunnanie tylko dwa sery: rubing i rushan; zwykłe, kozie białe sery.
UsuńTrukowy druciak bardzo ciekawy pomysł. Myślę że wart wypróbownia. Papierosek lotosowy jak cygaro. Kwiaty pitayi i wiciokrzew tez by sie nie zmarnowały. A poduszeczka herbaciana jak znalazł na popołudniową drzemkę :)
OdpowiedzUsuńZazdroszę Pani że ma Pani możliwość poznawania i smakowania piękna i tajemnic Chin. Mau..
Pozdrawiam serdecznie
Elcia
Chiny czekają!
UsuńTo ja poproszę jedną poduszkę herbacianą i dwie trukwy, pierwsza będzie do domowego użytku a drugą sprezentuję jednej takiej, co ze względu na wredny charakter w pełni zasługuje na ową nazwę!.... *^W^*~~~
OdpowiedzUsuńprzy odpowiednio dużym spożyciu herbaty, poduszkę herbacianą dość łatwo zrobić ;) A co do trukwy - mamy bardzo podobne skojarzenie ;)
UsuńZ trukwą vel luffą się już spotkałam, tyle, że w drogerii - gdzie nazwano ją wdzięcznie gąbką do pilingu. Wtedy się nie skusiłam, bo nie wiedziałam co to, a teraz żałuję, bo nigdzie nie mogę znaleźć. :-P
OdpowiedzUsuńooo! doskonały pomysł! Może pomoże na cellulitis :D
UsuńNie :)))
Usuńbuuu, szkoda :(
UsuńBo na cellulit najlepszy jest fotoszop. ;-)
Usuńalbo spora wada wzroku ;)
Usuń