O specjalnościach rodem z Puzhehei już wspominałam. Najważniejszą jednak zostawiłam sobie na koniec: korzeń 3-7, czyli fałszywy żeńszeń. Na nim bogacą się kolejne pokolenia Yunnańczyków, zwłaszcza od czasu, gdy Amerykanie dowiedzieli się o tym, że "to naprawdę działa!". Paczuszkę z Yunnańskim Białym Lekiem, bazującym właśnie na 3-7, nosiły z sobą Latające Tygrysy - i oni to właśnie rozsławili lek poza granicami Chin.
Oczywiście we wszystkich wioskach w okolicy Puzhehei na pęczki sklepów z dobrze ususzonym 3-7.
Daleko mi było od fascynacji; w Kunmingu fałszywy żeńszeń jest równie łatwo dostępny, a czasem nawet i tańszy. A jednak udało się Chińczykom znów mnie zaskoczyć - podczas spaceru trafiliśmy na wielkie pola dość szczelnie przykryte czarną siatką. Niestrudzenie pilnujący tych pól staruszek powiedział nam, że w środku rośnie właśnie 3-7. Oczywiście MUSIAŁAM wyciągnąć aparat i cyknąć kilka zdjęć:
Odtąd 3-7 będzie mi się kojarzyć nie z aptecznym zapaszkiem, a z błękitem nieba i jezior Puzhehei...
a ja ostatnio pokochalam zenszen, dodaje go do herbaty jak plasterek cytryny i baaardzo mi smakuje :) pozdrawiam wakacyjnie :)
OdpowiedzUsuńZioła górą! :) Mój mąż pija "herbatkę" z dwóch typów żeńszenia i jagód kolcowoju, też pyszna, a jaka zdrowa!
UsuńMy dodajemy do herbaty imbir, żeń-szeń znam tylko nazwy. Czas chyba to zmienić!
OdpowiedzUsuńMożna eksperymentować z rozmaitymi ziołami, każdemu podchodzi coś innego :)
Usuń