[...] tata inaczej głosił słowo Boże niż Absalom. Mówił do ludzi tak, jakby to była chińska opowieść. Przygotowywał się zawsze bardzo starannie, dbając, żeby każda historia miała na początku element napięcia i dobre zakończenie.
Kiedy Absalom wrócił ze swojej wyprawy, nie był zachwycony przesadą i inwencją, z jaką tata snuł swoje opowieści.
Szczególnie kiedy porównywał Jezusa do chińskich ludowych bohaterów czy choćby fikcyjnego Małpiego Króla. Tata upierał się, że Małpi Król miał tak samo szlachetne serce jak Jezus. [...] Pearl wybuchnęła śmiechem, kiedy usłyszała, że tata chrześcijańskim świętym nadawał imiona chińskich bogów. Na przykład Marię nazwał Guanyin.
***
- Będziesz piła mleko i jadła ser - starałam się ją pocieszyć.
- I zamienię się w dużą, tłustą kurę domową - odparła.
***
Nainai powiedziała, że im bardziej dziewczyna z małego miasteczka pragnie wielkiego świata, tym gorszy będzie jej los.
***
Zarówno mój strój, jak i uczesanie wskazywały na to, że jestem mężatką. Zamiast warkocza nosiłam teraz kok. W listach do Pearl unikałam tematu pożycia małżeńskiego. Cóż miałam jej powiedzieć? W chwili kiedy przestąpiłam próg domu swojego męża, zorientowałam się, że jest on uzależniony od opium. Swat nas okłamał. Majątek mojego męża zniknął już dawno roztrwoniony. Został jedynie fantastycznie haftowany wieczorowy strój na pół zjedzony przez mole. Pan młody był tak zadłużony, że cała służba od niego uciekła. A na mój posag musiał pożyczyć pieniądze. Na pomysł tego małżeństwa wpadła moja teściowa. Było to typowe trafienie dwóch ptaków jednym strzałem. Jej syn będzie miał konkubinę, a ona służącą za darmo.
***
Znikąd jednak nie doczekałam się współczucia. Starszyzna skrytykowała mnie, twierdząc, że powinnam popełnić samobójstwo. Upominanie się o swoje tylko przysporzyło mi złej reputacji. Tata uznał, że jestem egoistką, a Nainai, że jestem głupia.
***
Kocham mój kraj tak bardzo, że nienawidzę go za to, iż nie jest taki, jaki bym chciała, żeby był.
***
Nie mówiła o tym, że jej mąż nawet nie zauważa, co mu żona gotuje. Odwrotnie niż Chińczycy, którzy żyją, by jeść, on jadł, by żyć.
***
Poza rysami i kolorem włosów wszystko w niej było chińskie.
***
Pisanie jest moim ryżem i powietrzem. Gdyby miało być inaczej, nie warto nawet brać pióra do ręki.
***
[...] My, komuniści, walczymy o realną sprawę. [...] Kiedyś Chiny uwolnią się od polityki i religii. Ludzie sami sobie będą bogami.
/Anchee Min, Perła Chin/
To nie jest książka o Pearl Buck. To jest książka o tym, jak Chińczycy mogli widzieć Pearl Buck i krótki kurs historii Chin XX wieku - za krótki, by być dobrym i dokładnym, ale dla laika być może ciekawy.
Nie przepadam za autorką; jest w jej stylu coś, co mnie drażni. A może to styl tłumaczenia, nie samej autorki? Było w książce jednak kilka sformułowań, które chwyciły mnie za serce. Ta miłość do kraju, który nie jest jej krajem. Ta obcość ojczyzny, która również nie jest jej krajem... Parę różnic kulturowych, trochę o obyczajach. Książka raczej przegadana, ale - osiągnęła przynajmniej jeden cel - sięgnęłam znów po książki Pearl. Teraz będę je czytać inaczej, niż osiem lat temu, gdy Chiny nie były mi jeszcze domem.
Gdy się ponownie czyta po kilku latach książkę, dzięki nabytej wiedzy i doświadczeniu, odbiera się ją głębiej i zauważa wiele niuansów związanych z daną sytuacją czy opisem zdarzenia, otoczenia, klimatu...
OdpowiedzUsuńOd pewnego czasu myślę, że dla mnie również przyszedł czas na powtórne przeczytanie niektórych książek, które przed laty zaszczepiły mi zainteresowanie atmosferą dawniejszych Chin, takich autorów jak (pełna lista jest zbyt długą): Robert van Gulik i Pearl S. Buck – to moi pierwsi wprowadzający w tamte klimaty; a później Lisa See, Anche Min, José Frèches, Jonathan Clements, Colin Thubroni i wielu wspaniałych innych autorów.
Z beletrystyki można wiele więcej się dowiedzieć o warunkach społecznych danej epoki oraz codziennym życiu, niż z naukowych rozpraw – bo człowiek to sytuacja i uczucie, a nie rozważanie naukowca, które oczywiście jest bardzo potrzebne, ale…
Nie wiem, czy więcej. Na pewno inaczej. Dla mnie beletrystyka była powodem, żeby sięgnąć po literaturę naukową, nigdy na odwrót; zawsze literatura naukowa/popularnonaukowa zdecydowanie poprawiała mój stan wiedzy. Inna rzecz, że wiele okołochińskich książek czytam głównie dlatego, że są o Chinach, a nie po to, żeby się czegokolwiek nowego z nich dowiedzieć.
Usuń