2015-03-12

Faluda - przedstawienie

Ponieważ Kunming jest już dość upalny - około 25 stopni w cieniu, a jest słońce ;) - na nasz stół wróciła faluda. Ten cudny deser robię za każdym razem inaczej. Jest jak bigos - można dorzucić wszystko, a jeśli jakiegoś składnika brakuje, to trudno. I tak będzie pyszne :) Ostatnia wersja powstała dlatego, że została mi resztka ugotowanej już łzawnicy ogrodowej i wyskrobane z dna puszki resztki mleka kokosowego. Przygotowałam więc perełki z tapioki, kuleczki z sago i nasionka tajskiej bazylii do społu z sezamem, pokrojonym nerkowcem, rodzynkami, wiórkami kokosowymi i dwoma herbatnikami, dodałam mleka i różanego syropu - i danie z resztek gotowe. Uwielbiam wykorzystywać w ten sposób resztki. Uwielbiam też smak faludy, a ZB też lubi.
Tak więc po wczesnej kolacji podałam schłodzoną faludę w szklankach - żeby było widać zawartość. Akurat tak się udało, że deseru starczyło dokładnie na dwie szklanki - a przecież zazwyczaj jest go milion razy za dużo. W pełni usatysfakcjonowana grzebię w szklance łyżeczką, wybierając perełki i nawet nie patrzę na ZB, który wtrząchnął całość w okamgnieniu. Dopiero jego głos wyrywa mnie ze słodkiej kontemplacji.
"Muszę z Tobą poważnie porozmawiać" - mówi, a mnie serce przestaje bić na chwilę. A więc jednak! Znudził się! Chce mnie porzucić! Albo stłuc! Jego grobowa mina zupełnie nie pasuje do pyszności, które trzymam w ręku. Głośno przełykam ślinę i odstawiam szklankę. Patrzę nań z trwogą.
"To nawet nie jest nieodpowiedzialne. To jest złe, bardzo bardzo złe. Albo nie rób tego wcale, albo... zrób więcej tej cholernej faludy, bo jedna szklanka na łebka to po prostu żenada!"...
Odstawił szklankę z hukiem na stół, zrobił grymas, jakbym kopnęła bezbronnego szczeniaczka, cmoknął zdegustowany i poszedł.
Kurtyna.

8 komentarzy:

  1. Na pewno ten błąd już się nie powtórzy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że skończyło się na wyjściu z pomieszczenia ;D A składniki do tego deseru brzmią mi jak chińszczyzna..;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :D Na pewno je kiedyś opiszę na blogu, łzawnica ogrodowa już czeka na publikację, a reszta musi poczekać na swą kolej ;)

      Usuń
  3. 25 stopni w cieniu to jest UPALNIE? :D Dla mnie to jest początek "ciepło i komfortowo" :D

    No i to skandal, żeby tylko po jednej szklance pyszności robić, skan-dal! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodaj do tego wysokogórskie słońce :) Tutaj właściwie bardzo rzadko zdarza się, żeby temperatura była wyższa niż 27-28 stopni...

      Usuń
  4. No to fantastyczna, doskonała temperatura! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i właśnie dlatego (między innymi) tutaj mieszkam :D

      Usuń

Proszę, nie anonimowo!
Ze względu na zbyt dużą ilość trolli, musiałam włączyć moderowanie komentarzy. Ukażą się więc dopiero, gdy je zaakceptuję. Proszę o cierpliwość.