Chińczycy nie piją mleka, bo go nie trawią. No chyba, że są kunmińczykami, wtedy nadal w większości nie trawią, ale mleko piją. Nie młode pokolenia, które zostały już przyuczone, tylko na przykład mój świekr. Pije mleko i jada jogurty w zasadzie codziennie. Ale on jest w ogóle dziwny.
Dziwność tę odziedziczył jego syn, który, gdy kiedyś narzekałam, że ciągle te misieny na śniadanie, przyrządził dla mnie... zupę mleczną i podał ją do łóżka. Na tacy. Wprawdzie bez miłosnego liściku i kwiatka w wazoniku, ale niech mu już będzie.
Zupa składała się z mleka i mahua, tradycyjnej pszennej przekąski, która wszakże przez normalnych Chińczyków nie jest wsadzana do mleka, bo przecież Chińczycy mleka nie piją. Zaczęłam wtranżalać, aż mi się uszy trzęsły i pytam, gdzie przeczytał, że na Zachodzie się jada zupy mleczne. Co ja się go nachwaliłam, że taki wrażliwy i że wie, jak sprawić żonie przyjemność!
Spojrzał na mnie dziwnie i mówi, że to żadne zachodnie danie, że to jego śniadanie z dzieciństwa. Że dawniej w Kunmingu w każdej cukierni można było nabyć niunaimahua 牛奶麻花 czyli właśnie zupę mleczną z mahua. Oczywiście takich cukierni już nie ma, więc parsknęłam śmiechem i pozwoliłam sobie nie uwierzyć. ZB zbyt często mnie nabiera, żeby tak wierzyć każdemu jego słowu.
Kiedy pojawiają się tego typu wątpliwości, zawsze pytam świekrów. O dziwo - potwierdzili. Ależ oczywiście, że się u nas jadało zupy mleczne! Nie tylko z mahua zresztą*! Można było je kupić na mieście, właściwie w każdej cukierni (a niech Cię, ZB, powiedziałeś prawdę, chyba niechcący!). Robiło się takie również w domu, bo przecież codziennie było kupowane mleko...
Zaakceptowałam, nauczyłam się, że to najszybsze śniadanie świata i pokochałam zupę mleczną z mahua z całego serca.
Składniki: (na jedną porcję)
*szklanka mleka
*kilka kawałków mahua, tyle, żeby zostały przykryte mlekiem
*ewentualnie łyżeczka miodu albo cukru
Wykonanie:
Mahua wrzucić do mleka i zagotować. Albo wrzucić do mleka i zjeść na zimno. Albo ugotować mleko i dorzucić mahua. Wszystkie wersje są pyszne, ale różnią się konsystencją. Jeśli mahua jest słodkie, nie trzeba już nic dodawać. Jeśli jest słone, też nie trzeba, ale mamy łakomczuchów często dodają trochę miodu albo cukru.
Zapamiętałam, że to śniadanie dzieciństwa ZB i któregoś dnia, kiedy wstałam odeń wcześniej (a nie zdarza się to często!), przygotowałam dla nas właśnie takie śniadanie. ZB zjadł i podziękował, ale daleko mu było do entuzjazmu. Pytam, czy mu w ogóle smakuje. Tak, smakuje. To o co chodzi?
Bo wiesz... To jest takie śniadanie na odwal się. Jak byłem mały, najbardziej lubiłem jak Mama robiła dla nas misieny: mięsko, kluski, zupa, przyprawy, cebulka, czosnek - masa smaków w jednej misce. Czasami Mamie się jednak nie chciało gotować misienów, zwłaszcza, że trzeba je było gotować po kolei, bo gotowane hurtem nie smakują tak dobrze. A czasami po prostu nie miała czasu. No i właśnie wtedy robiła dla nas zupę mleczną: wlewasz mleko, dodajesz mahua, zagotowujesz i po kłopocie. To nigdy nie było dla mnie prawdziwe śniadanie, prawdziwe są tylko misieny albo makarony.
Ech. Chłopowi nigdy nie dogodzisz...
*ale o tym opowiem następnym razem :)
uwielbiam zupę mleczną <3 Nieprawdziwe śniadanie, ale na romantyczne do łóżka się nadawało? :> intrygujące!
OdpowiedzUsuńech, mam męża romantycznego, acz leniwego ;)
UsuńJak nie piją, to jedzą.
OdpowiedzUsuńno właśnie :)
UsuńChyba jestem Chinka nie cierpie mleka. Od 6 roku zycia wypilam moze 2 szkanki garacego mleka.Czasem ser zloty albo sernik ale mleko jest be
OdpowiedzUsuńTak ponoć zdrowiej.
Usuń